Hej dziewczyny, z braku czasu dawno tu nie zaglądałam. Udało mi się przy porannej kawie przelecieć ze 4 - 5 stron.
Strasznie Wam współczuję tych chorób, katarów itd. Ja to nie wiem o co chodzi, ale mój w ogóle nie choruje. poza dwoma kilkudniowymi katarkami które miał we wrześniu i październiku, to nic a nic go nie rusza. Spacery codziennie bez względu na pogodę, po domu w krótkim bodziaku z gołymi stopami często, aż się sama zastanawiam czy nie przesadzam żeby się nie przeziębił. A on nic. Obym nie zapeszyła. Ale naprawdę życzę Waszym wszystkim choraskom zdrowia. Jak słyszę o tych wszystkich chorobach, infekcjach, kaszlach, katarach, zapaleniach oskrzeli czy płuc, to serce się kraja. A to słysze że dookoła wszystkie dzieciaki znajomym chorują na okrągło. Coś okropnego.
Irisson ja rozumiem, że ty nie pracujesz, ale skąd bierzesz czas na takie robótki, szok :-) Jesteś wielka :-)
Ja to się wcale nie dziwię że niania kosztuje 2-2,5 tyś. Oczywiście dla mnie to nierealne tyle dać i wziąć nianię, zresztą nie tylko z powodów finansowych nie zdecydowalibyśmy się na nianię. Ale jak ja bym pracowała jako niania to też bym tyle chciała. To i tak nie są żadne kokosy. A praca jak każda inna, w pełnym wymiarze itd. Po prostu nie dziwię się tym wysokościom płacy niań. Natomiast dziwię się, że gdzieś indziej nianię można mieć za 800zł w pełnym wymiarze. Mój szwagier tak ma. No chyba, że jest to pani emerytka która sobie dorabia. Tzn to jest super dla rodziców itd.. Ale dziwię się tym nianiom po prostu.
Asia faktycznie zgadzam się, że akurat w dużych miastach życie jest podobnie drogie do Warszawy, a zarobki niższe. Natomiast w mniejszych miastach zarobki niższe przekładają się również na mniejsze wydatki. Może żrcie zostaje na tym samym poziomie, ale usługi, mieszkania, odległości do pokonania - to wszystko generuje mniejsze koszty. Sama wiem, ile by mi zostało w portfelu, gdybym nie jeździła po warszawie, chodzi o ilość benzyny. Mój szwagier na Mazurach tankuje samochód raz w miesiącu bo do pracy ma 2km.
U nas noce też słabe. Częste pobudki, pojękiwanie, marudzenie. Też jestem wykończona. Ale jak piszecie o tej 5 rano, to jakaś masakra. U mnie jak widzę otwarte oczy o 6:15 to mi się płakać chce. Choć zdarza się to coraz częściej niestety. Ale zawsze jeszcze próbuję go przydusić do 7. O 6 to nie wiem co mam robić jak zejdę na dół, nie wiem jak się nazywam i ile mam lat ;-)
A w dzień śpi 2 razy, rano 1,5 godziny, potem na spacerze 1 lub 1,5 godziny. A jeśli na spacerze pośpi krócej, to jeszcze dosypia 30 minut około 17:30-18.
Ściskam i życzę miłego dnia.