uff
karola - nasze sytuacje są identyczne... tyle że mój mąż wychodzi o 5.30 a wraca koło 20-21 jak już dzieci wieczornie ogarnięte... u mnie kąpiel Hani to nerwy i co chwila wyskakiwanie z pokoju do drugiego żeby zerknąć na Natalię (zazwyczaj włączam jej ciekawskiego georgea na laptopie, jeden odcinek ją zatrzyma - czyli mam 10 minut na ten moment gdy mam Hanię w wodzie i wycieram i ubieram - kiedy za bardzo jej zostawić nie mogę. Natalia nauczyła się otwierać drzwi, więc leżę z Hanią w sypialni czekając aż zaśnie i słyszę jak się w dziennym otwierają drzwi, tupot małych stóp i do sypialni z kwikiem wpada Natalia i Hania pięknie obudzona... i mnóstwo innych sytuacji, każdą rzecz robię na 10 razy odrywając się co chwila, mnóstwo razy robię coś w kuchni słuchając płaczu Hani (jak na przykład przed chwilą odgrzewanie obiadu)... to jest takie stresujące
dziwne że one są grzeczne wtedy kiedy ja nic nie robię, np teraz oglądam pierwszą miłość, siedzę z laptopem na kanapie, Natalia pochłonięta układaniem kupki skarpetek na rozłożonej na dywanie mokrej ścierce z kuchni, Hania bawi się zabawką w leżaczku. w kuchni na blacie sajgon, założę się że jak teraz wstanę i pójdę tam umyć butelkę i przygotować wodę dla Hani na mleko to zaraz zacznie się ryk Hani a Natalia wymyśli coś głupiego. cały czas sobie powtarzam że nie będę się przejmować, że dam radę, że zachowam spokój - ale te moje dzisiejsze ćwiczenia to była porażka, a późniejsze grzanie obiadu to już był gwóźdź do trumny...
Natalia śpi zwykle po południu, czasem godzinę, czasem jak dobrze pójdzie to dwie, czasem się zdarzy że śpią obie naraz, wtedy ja siedzę jak trusia żeby nie wydać żadnego dźwięku i żadnej nie obudzić i napawam się ciszą... przy tym wszystkim takie rzeczy jak np moje mycie włosów schodzą na bardzo daleki plan...
z domu za bardzo wyjść nie mogę bo już drugi tydzień Hania przeziębiona, pomału zaczynam coraz bardziej świrować
((
dzięki dziewczyny, no oby do tej wiosny...
irisson, wieczorem to ja jestem już tak wypompowana że na nic nie mam ochoty, zwykle poza sprzątnięciem kuchni nie robię nic, siedzę i gapię się przed siebie... wczoraj o 21.30 powiedziałam do męża: idę spać, jutro kolejny identyczny dzień...
dobra, idę zmagać się z kąpielą...