Witam się nocną porą
Może to nie jest odpowiedni wątek ale tu się pojawiła sprawa Szymusiowych plamek więc tu pociągnę swoje wywody.
Oczywiście powiem jak reszta dziewczyn:
milionka, nie ma się co martwić na zapas. Mój mąż też ma przebarwienie na twarzy pod okiem, takie kawowe, latem mało widoczne jak ma twarz opaloną i z mnóstwem piegów, ale jak był małym chłopcem znacznie bardziej było widać. Nigdy by mi do głowy nie przyszło że to może być coś groźnego, u starszego syna też widziałam ale jasną i malutką plamkę, ewidentnie genetyka.
Ale co do naczyniaków o których wspomniała
Aia, to nie tak do końca z tym olewaniem tematu. trzeba obserwować, dobrze jest fotografować przy jakimś niezmiennym wielkościowo przedmiocie, no i pilnować żeby dzieciątko takie ciut większe za bardzo się tym nie interesowało, w sensie nie rozdrapało, nie uszkodziło itp. U nas w rodzinie też są naczyniaki, mój starszy miał na pośladku, teraz już sam znikł ale jak miał 9 miesięcy dostaliśmy skierowanie na konsultację do chirurga-onkologa, bo tuż obok tego naczyniaka zrobiła się paskudna ranka, która nie chciała się zagoić tylko robiła się coraz większa, taka dziura z "żywym mięsem", no i ryzyko żeby rana nie weszła na naczyniaka. Na szczęscie interwencja chirurgiczna okazała się niepotrzebna, rankę wyleczyłam własnym sposobem bo lekarze rozkładali ręce, po naczyniaku nie ma śladu za to blizna-dziura została.
U innego chirurga byliśmy na konsultacji ze starszym z jąderkami, bo lekarce też się coś wydawało i wolała mieć czyste sumienie, jak się w czymś nie specjalizuje to woli skonsultować po prostu. Też wyszło ok, chociaż tamten chirurg dopatrzył się innej nieprawidłowości i zwrócił uwagę co ma nas ewentualnie zaniepokoić w przyszłości i czego unikać.
Ogólnie tak to już jest że czasami z dziećmi trzeba się nachodzić po lekarzach, lepiej parę razy za dużo niż jeden raz za mało. Ale bez nerwów, bo wszystko trzeba konsultować, a w internecie wiadomo zawsze najczarniejsze scenariusze.
Milionka, wiem że ty się już trochę z Szymusiem nachodziłaś, ale wszystkie wierzymy że i tym razem też będzie dobrze !!!
Za tydzień idę z młodszym do okulisty i już mnie też brzuch boli z nerwów ale raczej w kontekście przebiegu badania, bo jak mu mają robić badanie dna oka i ma to wyglądać jak kiedyś w szpitalu ze starszym to ja wymiękam. Nawet nie szukam w internecie co mogą mu w tym oku znaleźć, po co się stresować jeszcze bardziej... A w ogóle nasza pediatra jest taka że mówi skonsultować ale nie mówi po co żeby nie siać u rodziców niepotrzebnej paniki.
i jeszcze mi się przypomniało do tego tematu: mojej koleżance przez pól roku jakiś lekarz-konował wmawiał że jej dziecko ma porażenie mózgowe! oczywiście hasłami wzmożone/obniżone napięcie mięśniowe też rzucał na prawo i lewo oraz postawił diagnozę że dziecko nigdy nie będzie chodziło! Wszystko okazało się bzdurą totalną, dziecko zdrowe, normalnie się rozwija, chodziło nawet szybciej niż mój starszy, ale co przepłakała to jej...
MieMie, z tym wcześniejszym rozszerzaniem diety dzieci piersiowych jest tak jak pisała Aia, jak dziewczyny idą do pracy zaraz po macierzyńskim to lepiej trochę wcześniej dziecko przyzwyczaić do stałych posiłków, sprawdzić na co ewentualnie mogą być uczulone, po czym może boleć brzuszek, żeby nie było wszystko na raz: brak mamy, inne jedzonko. Jeśli ktoś dłużej SIEDZI (wiemy jak to w rzeczywistości z tym siedzeniem jest) z dzieckiem/dziećmi w domu i nie czuje jakiegoś "uwiązania" karmiąc piersią nie musi się spieszyć.
Te krostki typu kaszka obstawiam że będą z jedzenia, mój też takich dostaje czasem ale na sto procent to jeszcze nie ustaliłam po czym.
A co do utuczenia Lilci pokarmami stałymi to niekoniecznie się uda, może ona już taka zaprogramowana na szczupłą, jak mój trzylatek, całkowite przeciwieństwo młodszego brata...
Do zbiorowej fascynacj e-zakupami w tesco nie dołączę na razie bo lubię sobie pogrzebać sama na półkach, ale u mnie ta przyjemność mocno ograniczona bo nie mam prawka i na zakupy albo mąż późnym wieczorem jedzie albo tarabanimy się całą czwórką. Ale gdyby mnie przycisnęło (tzn. mąż by zaniemógł w łóżku, tfu tfu oby jednak nie) to dobrze że przetestowałyście