polecam bardziej nianię do domu, nie choci mi o to, czy dobry żłobek czy nie, bo ma plusy jak wszystko, opieram na moim przykładzie - jak Agatka miała 7 miesięcy to uczęszczała do żłobka, jeździłam z nią na 7 przez całe miasto, żeby potem przez całe miasto z nią wracać, bo prace mam 15 min. drogi od domu na pieszo; niekiedy czekałyśmy przy zamkniętych drzwiach, bo panie się spóźniały, a ja musiałam się wyrobić na 7.30; wyciągałam to moje dzieciątko z cieplutkiego łóżeczka, całe cieplutkie jak grzejniczek i w grudniowe zimne poranki ono marzło, przysypiając w samochodzie; jeśli nie zależy wam na godzinie wyjścia z domu do pracy, tzn. wychodzicie o jakiejś 10.oo jak dzień njest już zagrzany, a dzieciątko juz z godzinkę czy dwie jest po przebudzeniu to spoko, mozna wozić, ale w takich sytuacjach z rankami, lepiej sprawdza się osoba do domu, dziecko się nie przeziębia; Agatka od września do grudnia była zapisana do przedszkola a potem ją wypisaliśmy, a pani uratowała nam Agatkę, choć nie lubiłam obcej os. w domu, bo musiałam dbać o czystośc w domu, jak nigdy, nie umiałam luźno z mężem pogadać przy niej, ale za to Aguś nie chorowała
teraz mam idealną sytacjię, dopiero przy 4 dziecku; z pierwszym zdawałam maturę, studiowałam, nie miałam pieniędzy, byłam na utrzymaniu rodziców, z drugim robiłam drugie studia i pracowałam, wiele mnie ominęło, z trzecim co prawda jedynie pracowałam, ale musiałam już wrócić jak Agatka miała 4 miesiące, bo dawniej tylko tyle było macierzyńskiego; gnałam tak, że nawet nie wiem kiedy to moje dziecko stało się takie duże; a teraz jest tak jak chciałam, bo jestem z Zochą, pracę raczej pewną, jakiś grosz, ale wiele czasem daje, (tzn. zaraz ten wychowawczy) starszy mi dziękuje, że jestem w domu, nadrabiamy stracony czas, bo matka to jest matka, musi mieć czas, by dać dziecku miłość taką nie na pół gwizdka, ale oddanie, szczerze
irisson nasze córcie to chyba w tym samym wieku, te starsze, Agatka skończy 4 latka w lutym, zanim ją dam do przedszkola to zaszczepie ją od ksztuśćca; tak jak opisujesz kaszel twojej , że to uporczywy kaszel, duszący, to sobie przypomniałam mojego Tymka, właśnie taki miał, i wyszło w badaniach krwii, że to bakteria ksztuśćca, bardzo mi przy tym schódł i nie miał w ogóle apetytu, musiałam go z przedszkola wypisać, bo obniżyła mu się odporność; właśnie w tym okresie kończy się karencja tego szczepienia: mam nadziej, że u Ciebie to nie to, zwłaszcza, że piszesz, że już lepiej
u nas pani dr uważa np. że jak dziecko nie gorączkuje to można go puścić do przedszkola, bo nie zaraża; rodzice nawet mi przynosili na grupę zaświadczenia, że dziecko ma katar i kaszle, ale może uczęszczać do przedszkola, nie wiedząc jaką krzywdę wyrządzają swoim dzieciom; no ja się nie wtrącałam, bo dyrkowa kazała na grupe przyjmować, zwłaszcza, że potem miałam połowę dzieci mniej i lepiej się pracowało
ja juz mam nauczkę, że jak moje mają katarek, to na spacer owszem, ale do przedszkola już nie, bo nie kończy się na syropkach, a na antybiotykach
nam w zeszłym roku 4 tysiaki prysły z konta oszczędnościowego na leki, to były nasze wszystkie oszczędności, od kąd jestem w domu, potrafię zadziałać kiedy trzeba, więc choroba się w miare nie rozwija, a jak już jest to jestem z dzieckiem, dolecze, uotpornie, wg wszystkich zaleceń
chciałabym wrócić do pracy, tęsknię za nią, bo to moja wymarzona praca, ale teraz wiem, że nie mogę
u mnie M robi zakupy codzienne, już się przyzwyczaiłam, że kupi nie to co ja chciałam, ale on jest za to bardzo oszczędny, wiec są tego plusy, na łikend jedziemy przeważnie razem na zakupy; u nas chyba nie ma czegoś takiego jak internetowe zakupy, muszę sprawdzić na stronie kauflandu, bo carfur nam likwidują ma byc Ausho, w Biedronie to raczej na pewno nie mozna
gratuluje sukcesów w chudnięciu, tak trzymać:-)
dobrze robicie, że konsultujecie Szymka u specjalisty, trzymam kciuki, żeby to był fałszywy alarm