reklama
Mart81
Fanka BB :)
Milena Witaj :-) czemu dopiero teraz? :-)
ale tu dzisiaj cisza wieczorna
Mój zasnął o 20.04 wcześniej nagrzałam w pokoju i byly zabawy na golasa i salwy śmiechu. Usnął zrelaksowany i spokojny.
A ja dzisiaj jakas zmęczona i bez humoru. Wlasnie wypiłam kieliszek czerwonego i mi lepiej.
K8 jak u Was dzisiaj?
ale tu dzisiaj cisza wieczorna
Mój zasnął o 20.04 wcześniej nagrzałam w pokoju i byly zabawy na golasa i salwy śmiechu. Usnął zrelaksowany i spokojny.
A ja dzisiaj jakas zmęczona i bez humoru. Wlasnie wypiłam kieliszek czerwonego i mi lepiej.
K8 jak u Was dzisiaj?
MieMie
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 25 Luty 2012
- Postów
- 1 122
Domi, trafiłaś w samo sedno. Rzeczywiście BARDZO męczę się nie umiejąc wyrazić własnego zdania. Bo niewątpliwie je mam. Ale od dawna problem z jego wyrażaniem. Strasznie to uwiera w życiu. Nie można przez to być sobą. Bo ja się nie czuję sobą, gdy nie mogę wyrażać siebie i mówić tego, co myślę. Choć, jest postęp. Tak jak Ty Domi napisałaś, że się tego nauczyłaś, ja też staram się przełamywać, jak też Asia o tym wspomina. Bo to ważne. Po co ma mnie to wiecznie gnieść. Jak nie potrafię na dany moment tego zrobić, to mówię M, co mnie wkurza u jego bliskich i on już jest na następny raz wyczulony, żeby zareagować w razie potrzeby, bo on nie ma z tym problemu. No ale wiadomo, że tego typu zmiany wymagają czasu. Chociaż powiem Wam, że fakt, że mogę się tym wszystkim z Wami podzielić jakoś bardzo mi pomaga i jest sporym wsparciem i za to Wam dziękuję.
I Tobie Asia też, właśnie za te szczere opinie, czasem trafiają w sedno, choć bywają bezpośrednie i bez ogródek. Ale ja to wolę, niż gdy ktoś jedno myśli, a drugie mówi. Szczerość jest naprawdę bardzo cenna. Nie mówię tu o skrajnej szczerości, kiedy brakuje granicy i ludzie nie liczą się z uczuciami innych. Ale, tak jak Domi pisze, jeśli jest to szczerość polegająca na mówieniu własnego zdania i nie obrażaniu innych, to problem tych innych jeśli nie umieją znieść czyjegoś zdania. Więc fajnie, że można się tu od Was wszystkich po trochu czegoś cennego nauczyć, albo z czegoś zdać sprawę. Bo tak to właśnie postrzegam i wielkie dzięki za to
Asia, tu racja, zgadzam się, że to wybór rodziców, czy śpią z dzieckiem, czy tego lub tamtego chcą go nauczyć. I dopóki rodzicom to pasuje, to innym po prostu nic do tego. Wielcy mądrzy, starsi, niby bardziej doświadczeni uwielbiają się wymądrzać i udzielać „cennych” rad. My też nie raz się nasłuchaliśmy – nie noście, bo przyzwyczaicie, nie kładźcie z Wami do łóżka, bo się przyzwyczai. I co? I jakoś od noszenia jej się nic nie stało. Nauczyła się bez problemu zasypać, chyba że ma gorszy dzień. Podobnie z kładzeniem do łóżka. Lila śpi w swoim łóżeczku, ale nad ranem zawsze ją biorę do nas i razem dosypiamy. Dużo ją tulę, obcałowywuję bo tak mi podpowiada intuicja i matczyne emocje.
A no i mam do Ciebie Asia pytanie – jak reaguje Twoja teściowa lub inne osoby, gdy zwracasz im uwagę typu: „Umyjcie ręce zanim weźmiecie Ulę”, „To moja córeczka, a nie Twoja” albo gdy wyrażasz swoje zdanie. Jak Twój M na to reaguje? Jeśli to zbyt osobiste pytania, to absolutnie nie musisz odpowiadać.
Summerbaby, za pierwsze próby kulinarne (PIEROGI) trzymam kciuki. Też nieśmiało noszę się z zamiarem debiutu w tym temacie, ale jeszcze trochę mam cykora, choć podobno nie jest to tak straszne i trudne, jak się wydaje. Pamiętam, jak Olga o tym pisała. A tak poza tym, to co się dzieje z Olgą? Strasznie dawno się nie odzywała. Mam nadzieję, że to tylko dlatego, że dziewczynki pochłaniają dużo czasu i jest z tego powodu zadowolona i tyle
A co do pogody, Summerbaby, u nas było podobnie. Mroźno, chłodno, ale przepięknie. Ta wieś wygląda zjawiskowo pokryta śniegiem, który błyszczał się dziś od promieni słońca. My byłyśmy z Lilą na godzinnym spacerku, po którym spała jeszcze dobre 2 godziny. Mam nadzieję, że nie przegięłam z czasem spacerowania, ale małą cieplutko ubrałam. Prędzej siebie załatwię, bo coś za dużo kicham ostatnio. Witamina C więc w pogotowiu. Dzięki wielkie za słowa zrozumienia. Rzeczywiście ciężki to temat, gdy się coś myśli, a nie umie tego wyrazić. Ja po prostu chyba na razie mam dosyć dobrych rad rodziny M. Każdemu wydaje się, że wie, jak nam będzie lepiej, jak fajnie by było. Nawet w kwestii tych świąt. Nie chcę, żeby jego mama dzwoniła i mówiła tuż przed świętami, co wspaniałego i pysznego narobiła na zasadzie „żałujcie, że Was nie będzie”. Oczywiście, gdyby chciała po prostu zadzwonić i tak poopowiadać, to pewnie, ale czasem się zastanawiam, czy takie telefony są właśnie po to, czy dlatego, żeby nam było żal. A może po prostu muszę się wyciszyć, zdystansować, bardziej olewać gadki innych i być pewna swego, tego, że chcę dla małej jak najlepiej i tego muszę się trzymać. A mnie jednak za bardzo stresuje i spala myśl „co inni powiedzą”. A co powiedzą, to powiedzą. Ludzie zawsze będą gadać, czy będę robiła dobrze w ich mniemaniu, czy nie. A jeśli ma być dobrze tylko dlatego, że robi się zgodnie z czyimiś oczekiwaniami, to jest totalnie bez sensu. Tak mi się wydaje. Chyba za bardzo rozdrabniam to na części pierwsze, ale też potrzebuję wyrzucić to z siebie, wypisać się i postawić krechę i robić dalej swoje, nie przejmując się innymi. Mam nadzieję, że mi się uda J A tak poza tym, u mnie też już rok bez alkoholu. Dziś mija będzie dokładnie rok, kiedy w drodze do banku po kredyt pędziłam zdyszana i uświadamiałam sobie, że powinnam dostać okres, a jeszcze nie dostałam. Byłam pełna nadziei, podekscytowana i szczęśliwa
Irisson, święte słowa. Ja też zamierzam wspomóc tę akcję, tyle, że zdecyduję się na Misię (bardzo przypadła mi do gustu). W 2009 roku dostałam od mojego M misia z tej samej akcji o imieniu Miecia – to był i jest wyjątkowy miś, dlatego, że taką ksywę nadali mi rodzice, jak byłam mała i taką też miałam w liceum – mam więc do niej sentyment
Milenaaa, jasne, że przyjmiemy Witaj i rozgość się
Mart, zrelaksuj się, obejrzyj coś wesołego i później prześpij dzień. Oby następny był lepszy i dla Ciebie radośniejszy. Też walczę o coraz lepsze samopoczucie po ostatnich wyprawach i przebojach z rodzinką. I na razie jestem na minusie jeśli o humor chodzi, ale staram się siebie pocieszyć i poprawić nastrój.
Dziewczyny zauważyłam zmianę w zachowaniu Lili. Szczególnie jeśli chodzi o reagowanie nawet na rodzinkę. Ostatnio ta akcja z mamą M, podsuwającą Lili ciasteczko (wybuchła rykiem). Dziś, po przebudzeniu, jak mój tato wziął ją na ręce, to wybuchła tak żałosnym płaczem, choć tato starał się ją rozweselić, zagadać (wcześniej zupełnie spokojnie reagowała, gdy się ją brało na ręce). Dopiero jak wzięłam ją, by uspokoić, to rzeczywiście się wyciszyła. Słyszałam, że dzieci zaczynają reagować tego typu zmianami (płaczem) dopiero ok. 6 miesiąca. Może to zachowanie po szczepionce, a może rzeczywiście ma taki okres, że jednak woli przy znajomych twarzach być. Teraz nie wiem, czy zabierać ją na firmowe spotkanie wigilijne, bo będzie tam tak dużo ludzi, że boję się o jej reakcję. A jednak chciałabym z kilkoma osobami zamienić choć słowo. Co byście doradziły?
Aaaa... i w końcu zrobiłam coś dla siebie. Za tydzień w sobotę w końcu wybieram się do fryzjera. Zamierzam zafarbować włosy, wycieniować i podreperować. Nareszcie się zdecydowałam
A ja właśnie zaśmiewam się przy „Sposobie na teściową” – zawsze bawi mnie ten film. Mamy możliwość zatrzymywania filmu, więc zdążyłam Lilę uśpić i właśnie z M oglądamy. Potrzebowałam obejrzeć coś zupełnie odmóżdżającego i relaksującego.
Miłego wieczoru kochane
I Tobie Asia też, właśnie za te szczere opinie, czasem trafiają w sedno, choć bywają bezpośrednie i bez ogródek. Ale ja to wolę, niż gdy ktoś jedno myśli, a drugie mówi. Szczerość jest naprawdę bardzo cenna. Nie mówię tu o skrajnej szczerości, kiedy brakuje granicy i ludzie nie liczą się z uczuciami innych. Ale, tak jak Domi pisze, jeśli jest to szczerość polegająca na mówieniu własnego zdania i nie obrażaniu innych, to problem tych innych jeśli nie umieją znieść czyjegoś zdania. Więc fajnie, że można się tu od Was wszystkich po trochu czegoś cennego nauczyć, albo z czegoś zdać sprawę. Bo tak to właśnie postrzegam i wielkie dzięki za to
Asia, tu racja, zgadzam się, że to wybór rodziców, czy śpią z dzieckiem, czy tego lub tamtego chcą go nauczyć. I dopóki rodzicom to pasuje, to innym po prostu nic do tego. Wielcy mądrzy, starsi, niby bardziej doświadczeni uwielbiają się wymądrzać i udzielać „cennych” rad. My też nie raz się nasłuchaliśmy – nie noście, bo przyzwyczaicie, nie kładźcie z Wami do łóżka, bo się przyzwyczai. I co? I jakoś od noszenia jej się nic nie stało. Nauczyła się bez problemu zasypać, chyba że ma gorszy dzień. Podobnie z kładzeniem do łóżka. Lila śpi w swoim łóżeczku, ale nad ranem zawsze ją biorę do nas i razem dosypiamy. Dużo ją tulę, obcałowywuję bo tak mi podpowiada intuicja i matczyne emocje.
A no i mam do Ciebie Asia pytanie – jak reaguje Twoja teściowa lub inne osoby, gdy zwracasz im uwagę typu: „Umyjcie ręce zanim weźmiecie Ulę”, „To moja córeczka, a nie Twoja” albo gdy wyrażasz swoje zdanie. Jak Twój M na to reaguje? Jeśli to zbyt osobiste pytania, to absolutnie nie musisz odpowiadać.
Summerbaby, za pierwsze próby kulinarne (PIEROGI) trzymam kciuki. Też nieśmiało noszę się z zamiarem debiutu w tym temacie, ale jeszcze trochę mam cykora, choć podobno nie jest to tak straszne i trudne, jak się wydaje. Pamiętam, jak Olga o tym pisała. A tak poza tym, to co się dzieje z Olgą? Strasznie dawno się nie odzywała. Mam nadzieję, że to tylko dlatego, że dziewczynki pochłaniają dużo czasu i jest z tego powodu zadowolona i tyle
A co do pogody, Summerbaby, u nas było podobnie. Mroźno, chłodno, ale przepięknie. Ta wieś wygląda zjawiskowo pokryta śniegiem, który błyszczał się dziś od promieni słońca. My byłyśmy z Lilą na godzinnym spacerku, po którym spała jeszcze dobre 2 godziny. Mam nadzieję, że nie przegięłam z czasem spacerowania, ale małą cieplutko ubrałam. Prędzej siebie załatwię, bo coś za dużo kicham ostatnio. Witamina C więc w pogotowiu. Dzięki wielkie za słowa zrozumienia. Rzeczywiście ciężki to temat, gdy się coś myśli, a nie umie tego wyrazić. Ja po prostu chyba na razie mam dosyć dobrych rad rodziny M. Każdemu wydaje się, że wie, jak nam będzie lepiej, jak fajnie by było. Nawet w kwestii tych świąt. Nie chcę, żeby jego mama dzwoniła i mówiła tuż przed świętami, co wspaniałego i pysznego narobiła na zasadzie „żałujcie, że Was nie będzie”. Oczywiście, gdyby chciała po prostu zadzwonić i tak poopowiadać, to pewnie, ale czasem się zastanawiam, czy takie telefony są właśnie po to, czy dlatego, żeby nam było żal. A może po prostu muszę się wyciszyć, zdystansować, bardziej olewać gadki innych i być pewna swego, tego, że chcę dla małej jak najlepiej i tego muszę się trzymać. A mnie jednak za bardzo stresuje i spala myśl „co inni powiedzą”. A co powiedzą, to powiedzą. Ludzie zawsze będą gadać, czy będę robiła dobrze w ich mniemaniu, czy nie. A jeśli ma być dobrze tylko dlatego, że robi się zgodnie z czyimiś oczekiwaniami, to jest totalnie bez sensu. Tak mi się wydaje. Chyba za bardzo rozdrabniam to na części pierwsze, ale też potrzebuję wyrzucić to z siebie, wypisać się i postawić krechę i robić dalej swoje, nie przejmując się innymi. Mam nadzieję, że mi się uda J A tak poza tym, u mnie też już rok bez alkoholu. Dziś mija będzie dokładnie rok, kiedy w drodze do banku po kredyt pędziłam zdyszana i uświadamiałam sobie, że powinnam dostać okres, a jeszcze nie dostałam. Byłam pełna nadziei, podekscytowana i szczęśliwa
Irisson, święte słowa. Ja też zamierzam wspomóc tę akcję, tyle, że zdecyduję się na Misię (bardzo przypadła mi do gustu). W 2009 roku dostałam od mojego M misia z tej samej akcji o imieniu Miecia – to był i jest wyjątkowy miś, dlatego, że taką ksywę nadali mi rodzice, jak byłam mała i taką też miałam w liceum – mam więc do niej sentyment
Milenaaa, jasne, że przyjmiemy Witaj i rozgość się
Mart, zrelaksuj się, obejrzyj coś wesołego i później prześpij dzień. Oby następny był lepszy i dla Ciebie radośniejszy. Też walczę o coraz lepsze samopoczucie po ostatnich wyprawach i przebojach z rodzinką. I na razie jestem na minusie jeśli o humor chodzi, ale staram się siebie pocieszyć i poprawić nastrój.
Dziewczyny zauważyłam zmianę w zachowaniu Lili. Szczególnie jeśli chodzi o reagowanie nawet na rodzinkę. Ostatnio ta akcja z mamą M, podsuwającą Lili ciasteczko (wybuchła rykiem). Dziś, po przebudzeniu, jak mój tato wziął ją na ręce, to wybuchła tak żałosnym płaczem, choć tato starał się ją rozweselić, zagadać (wcześniej zupełnie spokojnie reagowała, gdy się ją brało na ręce). Dopiero jak wzięłam ją, by uspokoić, to rzeczywiście się wyciszyła. Słyszałam, że dzieci zaczynają reagować tego typu zmianami (płaczem) dopiero ok. 6 miesiąca. Może to zachowanie po szczepionce, a może rzeczywiście ma taki okres, że jednak woli przy znajomych twarzach być. Teraz nie wiem, czy zabierać ją na firmowe spotkanie wigilijne, bo będzie tam tak dużo ludzi, że boję się o jej reakcję. A jednak chciałabym z kilkoma osobami zamienić choć słowo. Co byście doradziły?
Aaaa... i w końcu zrobiłam coś dla siebie. Za tydzień w sobotę w końcu wybieram się do fryzjera. Zamierzam zafarbować włosy, wycieniować i podreperować. Nareszcie się zdecydowałam
A ja właśnie zaśmiewam się przy „Sposobie na teściową” – zawsze bawi mnie ten film. Mamy możliwość zatrzymywania filmu, więc zdążyłam Lilę uśpić i właśnie z M oglądamy. Potrzebowałam obejrzeć coś zupełnie odmóżdżającego i relaksującego.
Miłego wieczoru kochane
MieMie, teściowa mnie zna, mówi "ale Ty jesteś" ale wie, że ja tak mam. Ona się mnie w ogóle trochę boi bo czasami jestem szorstka w obejściu Od Ciebie takie ciepło i dobroć bije, to na pewno nie ja chociaż serce mam dobre Co do innych ludzi, idą myć ręce i mówią: "tak tak to oczywiste". Zwracam im też uwagę jak ją źle trzymają itd. Mój M tak nie jest, on by nie powiedział, więc to ja jestem ta zła u nas A ja mam to gdzieś, potem wyjdę i będę na siebie zła albo będę się przejmować, że ktoś miał brudne ręce, po co mi to. Ostatnio reklamowałam masło z osiedlowego sklepiku bo traciło ważność za 5 h od zakupu i powinno być już przecenione. ale była jazda bo to M kupował i nie chciał iść zwrócić, że jestem drobiazgową pieniaczką. A ja poszłam za tą cenę dostałam masło z normalnym terminem, w bardzo kulturalny sposób z przeprosinami. Na prawde ludzie bardzo dobrze reagują na szczerość, ja to robię zazwyczaj z uśmiechcem na ustach, nie mam roszczeniowej postawy ale egzekwuje co moje. Jedna laborantka starszej daty nie może nadal się nauczyć żeby zakładać przy pobraniu krwi dwie rękawiczki, chociaż jej parę razy zawracałam uwagę znaczy dla mnie zakłada z łaskę dla innych nie. Będę musiała chyba zadzwonić do kierowniczki lab, bo z jej niechlujstwa jeszcze ludzi pozaraża.
MieMie, u nas też ostatnio płacz przy każdej obcej twarzy, która się niebezpiecznie blisko znajdzie . Doczytałam - to się zaczyna w piątym/szóstym miesiącu życia. Powiem szczerze, że dla mnie jest to strasznie stresujące - no bo nikomu nie można go "sprzedać" choć na parę chwil. No i ciężko wychodzić "do ludzi". Poza tym zbliża się czas powrotu do pracy . Z drugiej strony fruwam pod sufitem ze szczęścia, że to JA jestem dla niego najbliższą i najważniejszą na świecie osobą .
k8, jak tam wieczór? Nie widzę Twoich wpisów, więc chyba zasnęliście wszyscy razem spokojnie :-).
A ja padam. Uruchomiłam parowar - pierwszy raz w życiu - i spędziłam 3 godziny w kuchni. Efekt: 16 słoiczków pełnych jedzonka . Zrobiłam różne mieszanki smakowe z nowymi warzywami i mięskiem i mam nadzieję, że Tymek to doceni i wciągnie wszystkie. Jak nie to się wścieknę i popłaczę . A teraz lecę spać bo jutro długi dzień. Przed południem do teściów - żeby się Tymek do babci przyzwyczajał , a po południu na spotkanie Mikołajkowe dla dzieci pracowników z firmy mojego M. Muszą być przebrane za coś. Też wymyślili... Pięciomiesięcznemu dziecku mogli by darować . No nic, wcisnę go w dyniowy pajacyk, w którym tylko śpi, a do tego kretyńska dyniowa czapeczka z kompletu. Będzie dynią. Mam nadzieję, że mi to kiedyś wybaczy .
k8, jak tam wieczór? Nie widzę Twoich wpisów, więc chyba zasnęliście wszyscy razem spokojnie :-).
A ja padam. Uruchomiłam parowar - pierwszy raz w życiu - i spędziłam 3 godziny w kuchni. Efekt: 16 słoiczków pełnych jedzonka . Zrobiłam różne mieszanki smakowe z nowymi warzywami i mięskiem i mam nadzieję, że Tymek to doceni i wciągnie wszystkie. Jak nie to się wścieknę i popłaczę . A teraz lecę spać bo jutro długi dzień. Przed południem do teściów - żeby się Tymek do babci przyzwyczajał , a po południu na spotkanie Mikołajkowe dla dzieci pracowników z firmy mojego M. Muszą być przebrane za coś. Też wymyślili... Pięciomiesięcznemu dziecku mogli by darować . No nic, wcisnę go w dyniowy pajacyk, w którym tylko śpi, a do tego kretyńska dyniowa czapeczka z kompletu. Będzie dynią. Mam nadzieję, że mi to kiedyś wybaczy .
Ostatnia edycja:
MieMie
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 25 Luty 2012
- Postów
- 1 122
Dzag, gratuluję zapału i energii w przygotowaniu posiłków. Tymek na pewno doceni Twój trud, domowej roboty obiadki smakują przecież wyjątkowo Mnie też zaczynają stresować te momenty, w których Lila wybucha gwałtownym płaczem na widok nowych - a niby wcześniej już widzianych twarzy. Choć wiadomo, że dla dziecka tydzień czasu nie widzenia kogoś sporo zmienia. Oczywiście, z jednej strony to przyjemne, że dziecko takie przywiązane, a z drugiej stresujące. Mam nadzieję, że Lila dzielnie będzie znosiła nowe twarze i na spotkaniu wigilijnym nie będzie przesadnie koncertowała. Rodzice mi mówili, że kiedyś histerycznym płaczem reagowałam na ich znajomego z brodą. Za każdym razem. Widocznie Lila będzie miała podobnie - coś jej się nie spodoba lub jakoś skojarzy i ... ryk Ale, damy sobie z tym radę
Asia, pamiętam dokładnie, jak opisywałaś tą sytuację wtedy z tym masłem, że M nie chciał się wracać do tego sklepu i Ty to zrobiłaś. Jestem poważnie pełna podziwu. Tylko Ty masz to w sobie, potrafisz tak dyplomatycznie, asertywnie i stanowczo pewne rzeczy egzekwować, wyrażać swoje zdanie, widać z tego, że ludzie też się do tego przyzwyczaili i nawet obce osoby mają ten respekt. U mnie odwrotnie - wszyscy przyzwyczajeni, że jestem najczęściej miła, uprzejma, uśmiechnięta, grzeczna (jak ja tego nie cierpię), może taka trochę nijaka, więc już to widzę, jakbym nagle zaczęła wyrażać własne zdanie, to byłby szok i obraza majestatu. Ludzie przyzwyczajają się do takiej wygody, że mogą coś powiedzieć, zrobić, a "ona nie zareaguje i można jej czasem wręcz wejść na głowę". I tego się czasem obawiam. Że pomyślą, że się jakaś arogancka zrobiłam, że palma mi odbiła, że pozjadałam rozumy. I boję się też tego, że nie mając wprawy w stanowczym, ale konsekwentnym wyrażaniu własnego zdania kiedyś tak przywalę i przysadzę, że komuś pójdzie w pięty (tzn. że zareaguję odwrotnie proporcjonalnie do sytuacji). No ale to chyba z cyklu "Każdy jakoś zaczynał ". Ogólnie, dzięki Lili, mimo tych trudności, dołków i miejscowych załamań nastroju staram się znaleźć światełko i pozytywnie myśleć, bo takiej siły i serdeczności zarazem, optymizmu, chciałabym jej nauczyć. Mam nadzieję, że mi się uda
Asia, pamiętam dokładnie, jak opisywałaś tą sytuację wtedy z tym masłem, że M nie chciał się wracać do tego sklepu i Ty to zrobiłaś. Jestem poważnie pełna podziwu. Tylko Ty masz to w sobie, potrafisz tak dyplomatycznie, asertywnie i stanowczo pewne rzeczy egzekwować, wyrażać swoje zdanie, widać z tego, że ludzie też się do tego przyzwyczaili i nawet obce osoby mają ten respekt. U mnie odwrotnie - wszyscy przyzwyczajeni, że jestem najczęściej miła, uprzejma, uśmiechnięta, grzeczna (jak ja tego nie cierpię), może taka trochę nijaka, więc już to widzę, jakbym nagle zaczęła wyrażać własne zdanie, to byłby szok i obraza majestatu. Ludzie przyzwyczajają się do takiej wygody, że mogą coś powiedzieć, zrobić, a "ona nie zareaguje i można jej czasem wręcz wejść na głowę". I tego się czasem obawiam. Że pomyślą, że się jakaś arogancka zrobiłam, że palma mi odbiła, że pozjadałam rozumy. I boję się też tego, że nie mając wprawy w stanowczym, ale konsekwentnym wyrażaniu własnego zdania kiedyś tak przywalę i przysadzę, że komuś pójdzie w pięty (tzn. że zareaguję odwrotnie proporcjonalnie do sytuacji). No ale to chyba z cyklu "Każdy jakoś zaczynał ". Ogólnie, dzięki Lili, mimo tych trudności, dołków i miejscowych załamań nastroju staram się znaleźć światełko i pozytywnie myśleć, bo takiej siły i serdeczności zarazem, optymizmu, chciałabym jej nauczyć. Mam nadzieję, że mi się uda
moja siostra przyjechała z Blanaczką, więc Laurka została na noc u babci, od ponad 2lat, 3mcy iluś tam dni, spaliśmy do 9 Ninka wyczuła, że tatuś z mamusią chcą odpocząć i też grzecznie wstała o 4 i 9 a my cóż, poranny seks znowu zawitał w nasze progi
moja mama nic się niespodziewana, no strasznie nam się niespodzianka udała
Asia co ja widzę 23, a ty nie bawisz się?
Dzag co fajny parowar no nie?
moja mama nic się niespodziewana, no strasznie nam się niespodzianka udała
Asia co ja widzę 23, a ty nie bawisz się?
Dzag co fajny parowar no nie?
irisson, no świetny . Odkryłam na nowo smak brukselki :-), którą z resztą uwielbiam. A z parowaru jest jeszcze lepsza . Uwielbiam ten parowar. Teraz się muszę nauczyć w nim robić coś więcej niż tylko jałowe warzywka .
reklama
MieMie, takie sytuacje jak z tym masłem często się zdarzają, np. w restauracji jak nas nikt nie obsługuje przez długi czas, jak Ty będziesz wiedzieć, że masz prawo do wyrażania własnego zdania to inni to uszanują. Pewnie zdażą sie jacyć obrażeni, ale takimi ludźmi znów nie warto się przejmować.
irisson, a posiedziałyśmy 3 h i koniec, byłyśmy zmęczone. One jeszcze w pt balowały, a takie wyjścia to już nie dla mnie. Wolą domówki kogoś zaprosić, dobre jedzonko, w ciepełku, a nie chadzać od knajpy do knajpy i szukać miejsca. Dobrze, że teraz przynajmniej palić nie można.
Wystraszyłyście mnie tym lękiem, mam nadzieje, że albo nas ominie albo nie da o sobie znać na chrzcinach.
Ja mam parowar, ale po rozmowie z Katjuszą, będe raz w tyg chodziła do mieszkania szwagierki (stoi puste) i w jej temomiksie robiła żarełko na cały tydzien.
A mój M pojechał na zakupy bo wczoraj nie zdążyłam ze wszystkim, Ula ma mamcie, zaraz zabieram się za pieczenia ciasta bo idziemy na obiad do teściowej.
Wczoraj byliśmy na spacerze ale dziś już nie ma słońca więc nie idziemy. W ogóle ten mój śpiwór to śpiwór...ale do spacerówki, ale się zmieścił jakoś, a pewnie do marca już będzie w spacerówce więc nie kupuje nic do gondoli.
irisson, a posiedziałyśmy 3 h i koniec, byłyśmy zmęczone. One jeszcze w pt balowały, a takie wyjścia to już nie dla mnie. Wolą domówki kogoś zaprosić, dobre jedzonko, w ciepełku, a nie chadzać od knajpy do knajpy i szukać miejsca. Dobrze, że teraz przynajmniej palić nie można.
Wystraszyłyście mnie tym lękiem, mam nadzieje, że albo nas ominie albo nie da o sobie znać na chrzcinach.
Ja mam parowar, ale po rozmowie z Katjuszą, będe raz w tyg chodziła do mieszkania szwagierki (stoi puste) i w jej temomiksie robiła żarełko na cały tydzien.
A mój M pojechał na zakupy bo wczoraj nie zdążyłam ze wszystkim, Ula ma mamcie, zaraz zabieram się za pieczenia ciasta bo idziemy na obiad do teściowej.
Wczoraj byliśmy na spacerze ale dziś już nie ma słońca więc nie idziemy. W ogóle ten mój śpiwór to śpiwór...ale do spacerówki, ale się zmieścił jakoś, a pewnie do marca już będzie w spacerówce więc nie kupuje nic do gondoli.
Ostatnia edycja:
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 7
- Wyświetleń
- 810
Podziel się: