No, my już szczęśliwie w domu. Malutka wykąpana, najedzona, usnęła, przynajmniej wszystko na to wskazuje. Ale jestem psychicznie wyczerpana. Jednak dzień pełen wrażeń niestety. Najbardziej rozwala mnie, gdy ona płacze tak biedna. Już jak dojeżdżaliśmy do Opola to płakała (podejrzewam, że z głodu), później te szczepionki.
Aia, gratuluję wprowadzenia marchewki do menu Mani
Wspaniale, że tak fajnie sobie z tą marchewką poradziła. I uroczo wyglądała taka wymazana tą marchewką. No i jeszcze ważna refleksja – czuję dokładnie tak samo jak Ty. Może Lilcia nie jest klasycznym, książkowym aniołkiem, bo i zdarza jej się popłakać, pokrzyczeć, pomarudzić itp. Ale kompletnie mnie to nie zraża do chęci posiadania dzieci. Ostatnio dwa dni pod rząd śniła mi się ciąża. Ja bym chciała za jakiś czas ponownie postarać się o dziecko, bo uważam, że to coś wspaniałego – oczywiście jeśli dziecko jest zdrowe, a ciąża donoszona. I takie jest moje marzenie na przyszłość. Żeby Lilcia doczekała się zdrowej siostrzyczki lub braciszka. Bo bycie rodzicem, przynajmniej w moim odczuciu, jest czymś niezwykłym, OK, eksploatującym, męczącym, ale wyjątkowym i niezastąpionym. Aia, no i życzę miłego wieczorku – rzeczywiście wspaniale się zapowiada. Mi już M proponował wspólną kąpiel, ale po tej ciąży wstydzę się siebie i jakoś przełamać nie umiem. Choć bardzo chcę
Milionka, ale super plany na wieczór. Ja w weekend też będę chciała wybyć na jakieś zakupy, a w sobotę za tydzień wymarzony i wyczekany fryzjer. Tylko co sobie na tej głowie zrobić. Mam tydzień czasu, by się zastanowić i zdecydować. Pytanie, czy rozjaśniać włosy, czy zostawić ciemne. Ale marzy mi się jakaś zmiana, co by mi humor poprawiła.
Domi, to miło poczytać, że bardzo lubisz swoją pracę. Ja pracę średnio, ludzi bardzo lubię z pracy. Ale i tak mam plan pracować w zawodzie i tak też szukać po zakończeniu macierzyńskiego lub wychowawczego. A wiadomo, jak lubi się pracę, to łatwiej do niej wrócić.
Irisson, ale macie fajnie. Uwielbiam robić niespodzianki i czekać na mile wyczekanych gości. Do tego w obecnej przedświątecznej aurze ma to niepowtarzalny klimat – czarów, niespodzianek. Życzę Wam miłych chwil spędzonych we własnym gronie.
Irisson, dasz radę, to co, że babeczki opadły, masz taką ikrę w sobie, że babeczki po prostu wymiękły
J A i tak na pewno będą smaczne
Mart, super, że Twój TZ przejął inicjatywę w opiece nad Stasiem. I że tak fajnie mu to poszło. Może to i jego ośmieli i zachęci do częstszych tak wspólnie spędzanych chwil. Oby tak było i tego Ci życzę, bo Ty się z tym lepiej i pewniej poczujesz i on i wtedy wszyscy będą zadowoleni
A co do tego, co napisałaś, to właśnie chodzi o to, że Lila je, sama kończy, ale nie płacze mi z głodu. Po czym Ty widziałaś, że Staś się nie najada? Płakał po zjedzeniu, płakał w między czasie, czy jak to wyglądało? Bo na moje oko Lila jak zje, to jest OK i jej starcza. Nawet sama nie upomina się o jedzenie, po prostu karmię ją w mniej więcej regularnych odstępach czasu. No dziś już ryczała ewidentnie z głodu, ale to stosunkowo rzadkie u niej.
Gorgusia, jak i pozostałe kochane dziewczyny, dziękuję Wam za te słowa wsparcia i pocieszenia. I niestety nie zabieraliśmy rodzinki na to szczepienie, bo prostu rodzinka sama przyjechała (tzn. babcia M, no i jego mama która jest pediatrą, no i dobiła ta matka pielęgniarki, a później koleżanka mamy M. I jak tu się dziwić, że dziecko wpada potem w histerię…). Lila jest pierwsza w rodzinie w sensie małego dziecka i niektórym po prostu odbija. A nam brakuje asertywności, choć M dzisiaj co chwilę zwracał uwagę to babci, to mamie, ale ja mam z tym wielki problem. I takie komentarze mogą rzeczywiście sprawić, że ja się czuję złą matką, która ubrać dobrze nie potrafi i nakarmić. Ale macie rację, to jest moje i M dziecko i każdy swoją szansę miał. Jak mam popełnić błędy, to chyba normalne i ludzkie i muszę sobie to w głowie odpowiednio poustawiać.
Dzag, rzeczywiście mama M jest pediatrą. Korzystamy z jej pomocy tu w przypadku szczepień, bo ma możliwość załatwić je taniej niż normalnie i dlatego w sumie. W większości sytuacji korzystamy w opieki medycznej tutaj u nas, ale w takich sytuacjach jak dzisiejsza było inaczej. I ogólnie wyjechałam stamtąd bardziej przybita niż kiedykolwiek. Ja muszę przede wszystkim popracować nad własną asertywnością i innym podejściem do życia, bo jak napisałyście, zwariuję, a dla Lilci muszę mieć siły, energię, a przede wszystkim pozytywne podejście do życia i rozwiązywania problemów.
Ech, ja chyba też z tych matek, które płaczu dziecka by nie zniosły. OK, czasem mam dosyć jak Lila długo potrafi koncertować, ale mam też wielką potrzebę, by ukoić ten płacz. I choć przez dłuższy czas usypialiśmy ją wbrew pewnie zasadom – bo nosiliśmy na rękach przy muzyce i kołysaliśmy, to jakoś nie nauczyła się tego i teraz ładnie potrafi wyciszać się w łóżeczku. Jestem chyba za elastycznym podejściem, obserwowaniem dziecka i odpowiadaniem na jego potrzeby. Wierzę, że dzięki temu można go wychować na szczęśliwego człowieka, który czuje się kochany. Ale, tak jak piszecie, każdy ma swoje metody wychowawcze.
Czas na milszą część wieczoru. Malutka śpi, a my obejrzymy film i też spać pójdziemy. M mnie pocieszył, że wszystko jest OK, nie jestem złą matką i opiekuję się nią najlepiej jak potrafię. I z taką myślą zamierzam dziś usnąć.
Dobranoc Kochane sierpnióweczki, dziękuję Wam za wszystko