Witajcie Kochane,
Mój weekend zleciał szybko – był zmienny – jeden dzień lepszy, drugi znacznie gorszy. Z mamą spędziłyśmy miłą sobotę (M i mój tata pomagali mężowi mojej siostry przy remoncie). Moja mama nie widziała Lili już od jakiś 5 tygodni (sama przez ponad 2 tygodnie chorowała), więc bardzo się za nią stęskniła. No i z jej perspektywy malutka bardzo się zmieniła, z zachowania, z wyglądu, ogólnie. Byłyśmy więc razem na spacerku, po którym ona jeszcze ze 2h spała. Czasem ma takie strzały i wybryki, że po spacerze dość długo śpi. Dzięki temu poodkurzałyśmy, pomyłyśmy podłogi, naszykowałyśmy obiad i ja od razu lepiej się czułam – że cokolwiek udało mi się zrobić. Później małą wykąpałyśmy – chyba jej się podobało, bo w trakcie polewania jej wodą uroczo się uśmiechała. Wrzask rozległ się dopiero przy próbie usypiania – sporo płakała i była bardzo marudna. Chyba za dużo wrażeń się na to nałożyło, bo po godzinie usypiania w końcu padła. Niedziela była fatalna, nie wyspałam się, byłam rozdrażniona, warczałam na wszystkich, miałam ochotę trochę odpocząć od tej monotonii i wszystkiego, co z nią związane. Dziś jest nawet nieźle, słońce świeci, głowa mnie nieco ćmi, ale dopijam inkę i planuję wyjść z małą na spacer.
Summerbaby dziękuję za miłe słowa. Czasem udaje mi się odpisać większości z Was, ale to chyba w tym magiczne, że ja już mam obraz Was w swojej głowie – widzę wiele z Was, jak wykonujecie swoje czynności. Każda jest w jakimś stopniu charakterystyczna, oryginalna i niepodrabialna, więc czytając posty jakoś już powoli zapamiętuję, że jedna miała taki dzień, inna inny.
Summerbaby a co do tego, co napisałaś – tak jest rzeczywiście
My z Lilą często stoimy sobie w oknie, patrzymy na drogę, na wiejski krajobraz i nierzadko wypatrujemy M, kiedy już wraca do domu
Doti, współczuję Ci tej sytuacji, a jednocześnie podziwiam, że trwasz w tym wszystkim, że wbrew pozorom skądś czerpiesz niesamowitą siłę, by po prostu najzwyczajniej w świecie nie zwariować. Twoja teściowa to zwykła czarownica, nie bez powodu ochrzściłam ją Hogatą, bo właśnie tak ją sobie wyobrażam. Co do Twojej pracy – współczuję – co za obleśny gość, współczuję jego rodzinie. Nie martw się w każdym razie – może za jakiś czas trafi się coś dla Ciebie korzystnego.
Gorgusia, fizjoterapia i kurs masażu to świetna sprawa. Myślę, że bardzo korzystna dla Ciebie jeśli chodzi właśnie o Kacperka, a poza tym interesująca. Fajnie, że rozpoczynasz kurs, zrobisz coś dla siebie (i dla synka też), a poza tym swoje myśli przekierujesz na coś innego. Super
Sama już się zastanawiam, co by tu zrobić, żeby też trochę od czasu do czasu się oderwać, żeby złapać taką równowagę, która jest bardzo potrzebna do tego, by z radością i nową energią zajmować się dzieckiem
Pierwszy w planie jest fryzjer, a później… coś wykombinuję
Dzag, super, że Tymek tak radośnie i bezproblemowo przyjął pierwszy pokarm niemleczny
Jakie to niesamowite, te wszystkie pierwsze razy. Niezapomniane
, chociaż po co kusić los, warto fotki pstrykać i nagrywać, co by jednak z głowy nie uleciało
Droga
Mart- gdy czytałam Twojego posta, naprawdę było mi Ciebie żal i tego, jak w ostatnich dniach się czujesz. Nie zazdroszczę tej sytuacji z M, bo doskonale rozumiem, jak w sobotę lub niedzielę człowiek chce się wyspać i żeby tatusiowie choć na te 2 h zabrali maleństwa, by mamy mogły się wyspać. U nas w soboty i niedziele zwykle tak bywa, że M przyzwyczajony do wczesnych pobudek po nakarmieniu przeze mnie małej bierze ją i zabiera na te 2h. Niestety w ten weekend było to niemożliwe, bo całą sobotę spędził pomagając w remoncie mężowi mojej siostry, więc musiał wstać z moim tatem wcześnie. W niedzielę mała była bardzo marudna już o 6. Patrzę, że M wykończony bo z robót wrócili w sobotę przed 23, więc totalnie niewyspana, niedobudzona, rozdrażniona musiałam Lilę ukołysać i tak dotrwałyśmy później do 9. Ale przypłaciłam to tym, że przez cały wczorajszy dzień byłam strasznie rozdrażniona, zła, bez energii, radości, warczałam na wszystkich (rodziców, M). Dodatkowo siedząc z Lilą całe dnie już mniej więcej wiem, ile, kiedy będzie spała (choć i tak czasem robi wyjątki) i jak w sobotę M wrócił z moim tatem przed 23 do domu, to go z nerwami uciszałam mówiąc, że zaraz będzie małą usypiał, jak ona się obudzi. Czasem mam w sobie normalnie już strach, że ona się obudzi, gdy ja potrzebuję chwili oddechu. Każdy patrzy na to pewnie ze zdziwieniem i zastanawia się, co ja tak panikuję. Ale nie raz powtarzam, że jestem z małą sama przez większość dnia. Nie mam się do kogo odezwać (wygłupów z nią nie liczę, bo wszystkie wiecie, na czym one polegają i jak mało mają wspólnego jeszcze z rozmową
). Mało wychodzę z domu, więc nie mam właśnie tej odskoczni. Moja siostra pracuje w takich godzinach, że nie bardzo ma kiedy nas odwiedzać. Rodzice mieszkają w innej miejscowości, nie bardzo mam jak dojeżdżać do centrum, by w razie potrzeby spotkać się z jakąś koleżanką, więc na razie wracają momenty jakiejś frustracji, zmęczenia, monotonii i potrzeby, by znaleźć dla siebie jakąś odskocznię, która pomogłaby być zadowolona z tego wszystkiego. Nie chcę być zrzędzącą, bojaźliwą, marudną i pesymistyczną mamuśką, więc muszę z tym jakoś walczyć
Mart, jakby nie było chyba jednak trzeba opuścić dumę i nauczyć TZ tego, czego potrzebujesz. Ja wierzę, że na to nigdy nie jest za późno, jedynie opór może być większy, jeśli już się facet do czegoś przyzwyczaił. To może myśleć, że mu się kobieta zepsuła i już tak nie funkcjonuje wszystko jak wcześniej. Ale myślę, że jak pisze
Summerbaby, jeśli z nim porozmawiasz, opowiesz o swoich uczuciach, to powinien zrozumieć. A później będzie pewnie trzeba o tym przypominać. Pamiętam, jak pisałaś, że Twój TZ tak ładnie Ci powiedział, że Ty wykonujesz sto razy cięższą pracę. No właśnie, może warto mu to przypomnieć, że skoro tak powiedział, to znaczy , że rozumiał i że potrzebowałabyś więcej jego wsparcia. Ja trzymam kciuki, abyś się przełamała i on też
Facetom niestety trzeba mówić jasno i konkretnie nawet jak protestują.
Asia, brawo, genialne macie z M układy, no i rozmowy też
Nawet Was widzę, jak tak ze sobą dyskutujecie. Moja siostra z mężem w taki sposób często się droczą, jest przy tym sporo śmiechu.
Asia, a tak na poważnie, niektórzy faceci dobrze i bezpiecznie czują się z kobietami, które mają swoje zdanie, wiedzą czego chcą, potrafią poukładać życie domowe i trzymają je twardą ręką. Mają poczucie bezpieczeństwa i wiedzą, czego się spodziewać. Nie wszyscy oczywiście, ale tu już chyba chodzi o kwestię dobrania się
Dzag, masz rację. W sytuacji, gdy dana osoba zmaga się z problemem, szczególnie jeśli chodzi o dziecko czy partnera, to ostatnią rzeczą jest czytanie o tym, że inni mają wręcz odwrotnie. Co innego jeśli taki opis to rada, jak sprawić, by było lepiej. Wtedy jeszcze można zebrać w sobie siły, by coś przemyśleć i próbować zmienić.
Milionka, nie wiem, czy powinnam, ale gratuluję pierwszego po prawie roku okresu. U mnie za niedługo już też rok stuknie, a tu ani widu ani słychu
Irisson i inne dziewczyny, których to dotyczy. To chyba zupełnie normalne, że ostatnimi czasy, po porodzie, trzeba wiele rzeczy ustalać z tymi naszymi partnerami. Ja co jakiś czas też wybucham żalami, płaczem, bo wychodzą ze mnie rozmaite emocje. To kwestia przemęczenia, rutyny, monotonii, w moim przypadku myśli: co dalej, jak dalej życie zawodowe zaplanować, jak życie rodzinne, czy i kiedy drugie dziecko i w ogóle. Mam wiele czasu na rozmyślanie, więc rozmyślam. M nawet ostatnio przyjechał do domu z dużymi spożywczymi zakupami (już lodówka świecił pustkami) i przywiózł mi ładnego doniczkowego kwiatka, powiedział parę miłych słów i jakoś lepiej mi się zrobiło. Mężczyźni chyba sami muszą sporo rzeczy zrozumieć, bo dla nich to życie niby takie samo, ale inne. Nie widzą do końca, jak wyglądają nasze dni, więc wiele może im się wydawać. Dlatego jednak tak ważna jest spokojna, pełna zrozumienia i dobrych chęci rozmowa, której życzę każdej z Was.
Naklepałam i napisałam się jak zwykle jak wariatka, a tu czas dzieciątko nakarmić, wymyć buzię, posmarować kremem, ubrać i pójść na spacerek. Na dworze może chłód, ale piękna a
ura, trzeba korzystać
Udanego dnia Kochane. Za zanudzanie swoimi przydługimi postami najmocniej przepraszam,czasem brakuje mi umiaru