kakakarolina pisze:
Biorę sie za dekoracje świąteczne chcę w tym roku zrobic trochę rzeczy na aukcje charytatywne i trochę na kiermasz do przedszkola. Pomysłow mam dużo muszę zdążyć ze wszystkim a samo zdobienia plemników mi dwa tygodnie zabiera

Jesteś pewna, że zaniesiesz takie dekoracje na przedszkolny kiermasz?
Mart, masz strasznie nieciekawie. Czym innym jest zwyczajne męskie niedomyślanie się i nieuprzedzanie faktów (znaczy naszych potrzeb), a czym innym takie niemiłe zachowanie :-(. Kiedy nawet mówisz mu, co byś chciała a on nie reaguje. Albo chamsko odpowiada. U mnie też było kiepsko, z resztą żaliłam się tu. Bo było mi strasznie ciężko. Ale nigdy nie usłyszałam, że "chciałam dziecko to mam"

. Wręcz przeciwnie, nigdy mi M nic nie wypominał - ani "mojego" dziecka, ani opóźnień w praniu (tylko dzielnie w dziurawych, powyciąganych nie wiadomo skąd skarpetach chodził, bo cały zapas dobrych czekał na pranie

), ani tego że nie robiłam obiadów (wspominał tylko delikatnie ni z tego ni z owego, że bardzo schudł

), ani tego że przestało być tak czysto jak kiedyś. U nas problem w zasadzie rozwiązał się po tym, jak nie wytrzymałam i wygarnęłam mu co mi na sercu leży i z tego się popłakałam (choć nie miałam takiego zamiaru) i powiedziałam, że szlag mnie trafia, jak czytam albo słyszę jak innym dziewczynom mężowie pomagają sami z siebie. Siedziałam i chlipałam, nie zwracając na niego uwagi już później. Po jakimś czasie chyba zaskoczył, zawiesił się nad laptopem, a potem nagle wszystko się poprawiło. Nie jest jak u
asi, irisson czy
kakakaroliny, ale o niebo lepiej niż było i to mi wystarczy. Przy Mku płakałam dosłownie kilka razy i to z naprawdę ważnych powodów, nie robię nigdy żadnych histerii i myślę, że dzięki temu wtedy w końcu wyczuł, że jest naprawdę źle, jeśli doprowadziło mnie to aż do płaczu. Nie wiem Mart, co Ci poradzić. A widzę i wiem, że jesteś wykończona i rozumiem Cię. Jedynie rozmowa takie konflikty może rozwiązać. Ale skoro on na podjęty temat tak reaguje, jak opisałaś, to niefajnie

. Mimo wszystko chyba musisz spróbować, nic nie masz do stracenia, a może w końcu coś w tej jego samczej głowie przeskoczy. Życzę Wam tego.
Dziewczyny, Wasze historie jakich to macie podporządkowanych facetów mnie by w takiej sytuacji po prostu dobiły

.