Mart, MieMie, pięknie zareklamowałyście życie w domku . Mart, wyobraziłam sobie tą okolicę, tak po swojemu . No sielanka :-).
Ja wychowałam się w niedużym bloku, po przeprowadzce do Krakowa wynajmowaliśmy z M klitkę na poddaszu domu, teraz mieszkamy w domu jego dziadków na dalekich obrzeżach Krakowa. I właśnie to mieszkanie tu tak zraziło mnie do domów . Stary i zaniedbany kloc z dziurawym dachem, ziąb jak cholera w zimę, kury biegające i srające po obejściu, błoto, brud, w okolicy zero chodników, pod oknem samochód za samochodem, autobus w tygodniu raz na 1,5-2 godziny, w weekend ma w sumie 9 kursów przez cały dzień, sklep po drugiej stronie ulicy ale ceny takie, że głowa mała, okolica nieciekawa, nie licząc terenu z kilkoma stawami po żwirowni, który z resztą zasypują pod budowę drogi do Niepołomic . Jest taka piosenka Wolnej Grupy Bukowina, uwielbiam ją w wersji Majstrów Gór: Majstrowie Gór - Sielanka o domu - YouTube . No, i to byłby taki mój dom :-). Więc owszem, w marzeniach widzę bukowy domek z widokiem na Tatry, puchatym dywanem przed kominkiem i siebie rozłożoną na kanapie w ciepłym blasku kominka i świec, słychać tykanie zegara, a za oknem zadymka śnieżna :-). A latem otwieram szeroko okno balkonowe, kładę się w hamaku i oglądam sobie Taterki. Ale póki co - bo jeszcze chyba nie było losowania Totka - zostajemy przy mieszkaniu kupionym w cywilizowanym miejscu Krakowa. O niczym bardziej w tym momencie nie marzę, jak o niewdeptywaniu w kupska kur i o tym by nie musieć odśnieżać co wieczór obejścia (a musiałam to robić nawet jak byłam w ciąży, kiedy M nie mógł). Piękna działka ze zgrabnym przestronnym domkiem - za wysokie progi na nasze króciutkie nóżki .
Chyba się "pochwaliłam" dzisiaj w temacie okresu. Od kilku godzin umieram. Bóle w krzyżu i podbrzuszu takie, że aż sobie przysiadać muszę bo słabo się robi. Witajcie, okropne czasy :-(.
Mart, mój Tymek też dzisiaj taki marudny był. Spał ledwo 3 razy po 40 minut. I non stop na rękach - co się mu ostatnio nie zdarzało. Przed 18-tą już żadna pozycja mu nie pasowała: ani na plecach ze mną nad nim, ani na boczku ze mną obok, ani na rękach, ani przez ramię, ani nawet siedzieć przed telewizorem . Kwękał, stękał i popłakiwał. Zostawiłam go wkurzona w łóżeczku - to się dopiero ryk zaczął . Trudno. Popłakał i pokokosił się tak przez 15 minut i nagle płacz się urwał. Zasnął. W sekundę. Nie miałam już siły do niego. Po 19:00 go obudziłam na kąpanie, jedzonko i od razu poszedł spać. Ufff. A jutro pewnie znowu kiepski dzień będzie, bo na 13:00 do pani rehabilitantki na konsultacje .
Ja wychowałam się w niedużym bloku, po przeprowadzce do Krakowa wynajmowaliśmy z M klitkę na poddaszu domu, teraz mieszkamy w domu jego dziadków na dalekich obrzeżach Krakowa. I właśnie to mieszkanie tu tak zraziło mnie do domów . Stary i zaniedbany kloc z dziurawym dachem, ziąb jak cholera w zimę, kury biegające i srające po obejściu, błoto, brud, w okolicy zero chodników, pod oknem samochód za samochodem, autobus w tygodniu raz na 1,5-2 godziny, w weekend ma w sumie 9 kursów przez cały dzień, sklep po drugiej stronie ulicy ale ceny takie, że głowa mała, okolica nieciekawa, nie licząc terenu z kilkoma stawami po żwirowni, który z resztą zasypują pod budowę drogi do Niepołomic . Jest taka piosenka Wolnej Grupy Bukowina, uwielbiam ją w wersji Majstrów Gór: Majstrowie Gór - Sielanka o domu - YouTube . No, i to byłby taki mój dom :-). Więc owszem, w marzeniach widzę bukowy domek z widokiem na Tatry, puchatym dywanem przed kominkiem i siebie rozłożoną na kanapie w ciepłym blasku kominka i świec, słychać tykanie zegara, a za oknem zadymka śnieżna :-). A latem otwieram szeroko okno balkonowe, kładę się w hamaku i oglądam sobie Taterki. Ale póki co - bo jeszcze chyba nie było losowania Totka - zostajemy przy mieszkaniu kupionym w cywilizowanym miejscu Krakowa. O niczym bardziej w tym momencie nie marzę, jak o niewdeptywaniu w kupska kur i o tym by nie musieć odśnieżać co wieczór obejścia (a musiałam to robić nawet jak byłam w ciąży, kiedy M nie mógł). Piękna działka ze zgrabnym przestronnym domkiem - za wysokie progi na nasze króciutkie nóżki .
Chyba się "pochwaliłam" dzisiaj w temacie okresu. Od kilku godzin umieram. Bóle w krzyżu i podbrzuszu takie, że aż sobie przysiadać muszę bo słabo się robi. Witajcie, okropne czasy :-(.
Mart, mój Tymek też dzisiaj taki marudny był. Spał ledwo 3 razy po 40 minut. I non stop na rękach - co się mu ostatnio nie zdarzało. Przed 18-tą już żadna pozycja mu nie pasowała: ani na plecach ze mną nad nim, ani na boczku ze mną obok, ani na rękach, ani przez ramię, ani nawet siedzieć przed telewizorem . Kwękał, stękał i popłakiwał. Zostawiłam go wkurzona w łóżeczku - to się dopiero ryk zaczął . Trudno. Popłakał i pokokosił się tak przez 15 minut i nagle płacz się urwał. Zasnął. W sekundę. Nie miałam już siły do niego. Po 19:00 go obudziłam na kąpanie, jedzonko i od razu poszedł spać. Ufff. A jutro pewnie znowu kiepski dzień będzie, bo na 13:00 do pani rehabilitantki na konsultacje .
Ostatnia edycja: