Hejka
U nas też mieliśmy "wirusówkę"- wszyscy za wyjątkiem M
Zapchane nosy, gorączki ponad 38 st. u starszej córki, u mnie dreszcze, bóle mięśni, dreszcze i okropny ból gardła. Najgorzej było z Zosieńką. Naszą 2 miesięczną załatwiłam we wózku, wyziębiłam ją, miała tak lodowate łapki, że niczym nie dało się ich rozgrzać, chuchaliśmy, pocieraliśmy, zrobiliśmy cieplejszą kąpiel niż zwykle i nic, w nocy byłą już niespokojna i miała główkę ciepłą, podałam jej viburkol i nakleiłam na czoło plaster schładzający, troszkę się uspokoiła i spała do rana, tyle, że rano jak zmierzyłam jej gorączkę to miała 38.1. Zaraz pojechaliśmy do lekarza. Dr przepisała antybiotyk na zapalenie nosowo-gardłowe. Trochę mnie to zdziwiło, że już antybiotyk. W ogóle zaczęła mnie straszyć szpitalem, bo do 3 miesiąca dzieci się nie leczy a jedynie dożylnie w szpitalu. Wykupiłam jej ten antybiotyk, ale nie podałam. Jedynie podawałam wit.C, osłonówkę i robiłam inchalacje z wody fizjologicznej, no i oczywiście przeciwgorączkowy syrop.Zdawało się, że wszystko ok. Na wieczór zaczęła wymiotować i nagle dostała gorączki powyżej 38 st. Zaczęłam panikować, wykrzykiwać, oJezu, Matko Boska...Młodszy syn wypytywał co się dzieje, starszy, mierzył co chwila gorączkę małej, a ja okładałam małą pieluchami zamoczonymi w wodzie i occie, leżała na boku, żeby nie udławiła się wymiocinami, no masakra to były chwile grozy. M już wyprowadzał samochód, by na szpital w każdej chwili móc wyjeżdżać. Przestała wymiotować, przyjęła antybiotyk i przeciwgorączkowy, gorączka zaczęła spada. Tak się zmęczyła płaczem malutka, że zasnęła obatulona tymi mokrymi pieluchami. Spała całą noc ze mną, jak jej ta gorączka spadłą, to wpychała sobie całe piąstkido ust, taka była wygłodniała. Załowałam, że nie uwierzyłam dr z tym antybiotykiem i że nie podałam od razu, bo byliśmy o krok od szpitala.
Jak u nas jest choroba to ja dostaje obłędu. Przypominają mi się wszystkie pobyty, to jest dla mnie przerzycie traumatyczne. Ze starszym synem co rok leżałam z nim w szpitalu do 3 roku życia. A to na rotawirusa, a to na zapalenie płuc, a to na skręcone kiszki. Młodszy syn miał pneumokoki, w trakcie kiedy Agatka miała chrzciny w wieku 2 miesięcy, nie mogłam leżeć z nim w szpitalu, był z M i moją mamą na zmiane, okropnie cierpiałam, a o syn myslał, że już musi umrzeć, bo w szpitalu ludzie umierają.
Z Agatką leżałam aż 9 razy w szpitalach, bo duszności i inne.
Moje myśli i sece łączą się teraz z
dzag wiem co przeżywa, życzę szybiego powrotu do domu Tymusiowi.
Dziś byłam z Zosieńką na sprawdzeniu i jest dobrze, ma jeszcze katarek dostała Fenistil, mam nadzieje, że ten lek nie przysporzy skótków ubocznych.
Pozdrawiam dziewczyny.
Ps. Fajnego masz szefa
Agnieszka