Ja na szybciutko, po łebkach nadrobiłam o czym tu wypis
ujecie jak mnie nie ma ;-). No nie postarałyście się, mało piszecie
.
Dziękuję za wyrazy troski. No my jeszcze w szpitalu :-(. Wyskoczyłam teraz do domku wykąpać się, pozabierać parę rzeczy i sprawy służbowe załatwić. Z Bąblem został M. W szpitalu warunki dla osób towarzyszących kiepskie. Toaleta dla naszego oddziału jest piętro niżej - taka ogólnodostępna. W tygodniu się tam ćwierć Krakowa przewija... Super to jest, bo przy dziecku w dzień może być jedna osoba (i rano niestety faktycznie gonią pielęgniarki i lekarze opieprzają jak jest więcej osób w pokoju) więc trzeba zostawić dziecko pod okiem sąsiadki i lecieć w te pędy do kibelka
. Łóżek nie ma, nie wolno nic rozkładać. Pierwszą noc przespałam razem z dziewczynami na fotelach (bo niby nic nie wolno rozkładać), ale drugiej już nie wytrzymałyśmy i porozkładałyśmy koce na podłogach i spałyśmy. Dzisiaj już każda z karimatą była
. Na szczęście nikt się nie przyczepił. A czepiają się dosłownie wszystkiego. Jak przychodzą babcie i dziadkowie do pozostałych Chłopaków to mówią na personel Terroryści
. Tego dnia co my przyszły do pokoju jeszcze dwa Dzieciaczki: 5-miesięczny Maks i 14-miesięczny Julek. Na szczęście mają super rodziców i tak sobie razem siedzimy w tym pokoiku i naprawdę miło mija czas :-). Nawzajem zabawiamy sobie i pilnujemy Dziećki. Dla Tymka to chyba nawet fajniej w tym szpitalu niż w domu, bo cały czas się coś dzieje wkoło i wszyscy go zabawiają
. Najgorsze już mam nadzieję za nami (kłucia przy których ryczałam razem z nim i kroplówki). Nagle cudownie zaczął spać w dzień, i to bardzo dużo. Cud
. Kupy niestety jeszcze brzydkie robi, więc pewnie prędko nie wyjdziemy :-(. Mieliśmy robione badania moczu, kału, krwi, prześwietlenie płuc, ale niestety nikt nie raczy nas poinformować o wynikach
. Poczekamy do poniedziałku albo na jakiegoś sympatyczniejszego lekarza, bo tak się zmieniają, że się pogubić można. Wychodzę z założenia, że skoro nic nie mówią i nie dają żadnych lekarstw to znaczy że jest ok :-). Na nasze szczęście pierwszego dnia trafiliśmy na dyżur naszej lekarki z poradni patologii noworodka i od razu skojarzyła, że to my :-) i przypomniała sobie wynik ostatnich badań immunologicznych Tymka, Okazało się, że ma baaaaardzo obniżoną odporność (iga i igg chyba... nie pamiętam) i stąd takie problemy. Może byle pierdoły ciężej przechodzić, aż nie osiągnie porządnej odporności. Powiedziała, że bardzo dobrze się złożyło, że szczepimy go dodatkowo, bo gdyby nie uodpornienie które już tam przy szczepieniu nabył, to byłoby pewnie gorzej
. Nie mogę go karmić piersią, dostaje tylko mleko Pepti i ponoć to ma pomóc, ale na razie poprawy nie ma. Za to bidny cały czas głodny, bo lekarze zarządzili, że może dostawać 6x120ml tego mleka i nic więcej. Wczoraj nawet powiedzieli, że nie mogę dawać ani wody ani herbatki. No masakra. Tymek schudnie jak w sanatorium
. Dzieci ważone są co rano, od wczoraj ubyło go 100g. A kupy jakie były takie są, no może jest niewielka, ale bardzo niewielka poprawa. No w każdym razie siedzimy i nic się nie dzieje. Chyba wyciągnę choinkę, bombki i powoli zacznę stawiać ją w kąciku sali....
Małe urodzinki Tymka (3 miesiące) przeżyliśmy w szpitalu :-( no i naszą pierwszą rocznicę ślubu (8 października) też tam przebębnimy :-(. Nie ma jak świętować :-(...