Cześć kochane,
Powolutku zaczynamy ogarniać ten chaos, jaki wprowadza w spokojne życie mały ludzik
. Z dnia na dzień, odpukać jest lepiej, choć przyznaję wyzwanie nie lada
. 10 miesiąc to pikuś. Korzystajcie wszystkie brzuchatki póki czas ze świętego spokoju, możliwości pospania, ponudzenia i innych takich drobnych komfortów, których tak na co dzień się nie zauważa, a znikają bezpowrotnie 8).
Nasza Maniulka szczęśliwie daje ognia w stopniu umiarkowanym. Wrzaskunkiem jest niesamowitym, ale tylko do czasu aż w brzuszek się napełni, potem popada w pełen błogostan. Dosłownie jak się na nią patrzę mam wrażenie jakby upajała się jedzeniem
Jest niesamowita! Oczywiście spokojne odłożenie z rączek do kołyski graniczy z cudem. Nie mija chwil parę, a błogostan zamienia się we wrzaskostan i tak przez kilkadziesiąt minut. Zdecydowanie doskonalenie procedury usypiania przed nami.
Mogę na nią patrzeć godzinami, chłonąć wszystkimi zmysłami, jest wspaniała
.
Nadal karmię mm i coś czuję, że już na nim zostaniemy. Co prawda odciągam swój pokarm i robię mieszankę, ale mam go coraz mniej, piersi nadal przystawić nie mogę, bo strupy nie zeszły, a z doświadczenia wiem, że mi je zerwie ssawka, nawet w kapturkach. Poza tym odpukać całkiem jej sztuczny pokarm służy, nie jestem pewna, czy eksperymentować...Tak bardzo chciałam karmić piersią. Strasznie mi szkoda, ale zaczynanie teraz od początku, kiedy mała jest już przyzwyczajona do nowych rytuałów jakoś mnie przeraża. Przy następnym dziecku będę mądrzejsza. Zahartuję się zawczasu, nabędę od razu kapturki i nie przystawię bez nich do cyca...
A właśnie, dziewczyny, które chcą karmić piersią i mają wrażliwe brodawki. Naprawdę koniecznie zaopatrzcie się w kapturki i od początku je stosujcie. W szpitalu na rozkręcenie laktacji dziecię będzie Wam wisiało na cycu niemal non stop, dla delikatnych brodawek to nie do przeżycia!
MieMie my jesteśmy sami z mężem. Pierwsze dni są ciężkie, bo wszystko jest strasznie nowe i przerażające. Jest nawał niewiadomych i na bieżąco trzeba się orientować w sytuacji, co sprawia, że człowiek popada w rodzaj amoku
. Mija po kilku dobach. W każdym razie u nas tak było. Teraz już na spokojniej da się zapanować nad następstwem wydarzeń.
Moja mama wpadła do nas z jedzeniem tylko. Nie chciałam gości w szpitalu, poobrażali się na mnie znajomi
, nie chciałam też wizyt przez pierwszy tydzień w domu. Dopiero na ten week szykują się nam pierwsi gości, w postaci mojego brata. Potem babcia, ciocia, w dalszym rzędzie przyjaciele i znajomi. Powolutku.
A co do rodziny w domu. Chyba to jest tak, jak z kucharkami...Gdzie 6 tam nie ma co jeść...Łatwiej we dwoje, tym bardziej, że to taki jedyny w swoim rodzaju czas dla Waszego związku
.
Staram się Was podczytywać na bieżąco, ale jakoś mi nie wychodzi
. Ciągle coś jest do roboty w domu. Ale! Jest progres, bo w ogóle usiadłam przed lapkiem
.
Całuję wszystkie :***