hej dziewczynki
widzę że dziś wszystkie zapracowane - sprzątanie, poród, opieka nad maleństwami
trzymam kciuki za
Aię!
dziwnie to tak brzmi - wezmę zzo, wzięłam sobie zzo... ja wiem że choćbym jak wyła z bólu i cierpiała - nic nie dostanę... tak też było jak rodziłam Natalię... no ale cóż... staram się oswajać z myślą o porodzie i trudno... co nas nie zabije to nas wzmocni a tak jak wszystkie kobiety mówią - przyjście na świat ukochanego dziecka zaciera pamięć o każdym bólu...
przeczytałam historie porodowe naszych sierpnióweczek
i dodały mi one otuchy... to takie piękne chwile mimo wszystko! no i przypomniała mi się ta duma i siła która pojawia się gdy ma się świadomość że ma się za sobą takie przeżycia i dało się radę! i myślę że nieważne czy to cc, czy sn czy zzo - każda z tych dróg jest trudna tak samo... i fizycznie i psychicznie...
ja dziś mam fatalny dzień. od rana właściwie tylko leżę, nie mam siły na nic, czy moje zapasy energii się wyczerpały? jeszcze nie czas na to... mąż skrobie ściany w małym pokoju, trochę syfu leci na resztę mieszkania ale nie szkodzi, sprzątniemy.
jutro jadę ze szczeniakiem Shaką załatwiać ostatnie formalności u weta, potem na trening się pożegnać (tzn Shaka się jedzie pożegnać) i w nocy z wtorku na środę jedziemy do Krakowa przekazać ją kurierowi - i wyrusza w podróż do Anglii. będzie mi smutno bez niej, przywiązałam się do niej, Natalia pół dnia goni za nią wołając "siaka, siaka" i się bawią, suczka jest taka grzeczna i kochana... nowa właścicielka będzie miała z niej pociechę i nie może się na nią doczekać. mąż porobił pamiątkowe fotki, wrzucę zaraz w temat zwierzaków...
ok ruszam do roboty jakiejś, ehh kiedy to wszystko będzie zrobione..? muszę sobie przetłumaczyć że samo się nie zrobi i ja muszę tego dokonać. zabiorę się może za pudła z dokumentami i pamiątkami, ciężko się zabrać bo nie bardzo mam pomysł jak to ogarnąć, mieliśmy to robić z mężem ale jemu też ciężko się zabrać, pudła leżą i straszą na wszystkich półkach w dużym pokoju już chyba z tydzień... no to do dzieła...
heh, mój termin już za dwa tygodnie... dopiero co mówiłam że jeszcze miesiąc... ojoj za szybko czas leci, na razie mi dobrze w dwupaku... na wszystko musi przyjść odpowiedni moment - a ja jeszcze chciałam trochę posiedzieć "na gotowym", zrelaksować się a nie tak w biegu wszystko...