Mart81
Fanka BB :)
Uff, dopiero przyjechałam ze szpitala i nadrobiłam co nie co. Widzę że się dzieciaków posypało. Gratulacje!
Dzag jesteś dzielną i wspaniałą mamą. A gorsze chwile czy momenty załamania i zwątpienia zdarzają się każdemu. Do tego zmęczenie. I deprecha gotowa. Głowa do góry. Będzie coraz lepiej. Zobaczysz.
Doti też myślę, że Luizce niebawem przejdzie, tylko musi być z Wami i musisz ją prosić o pomoc przy Milence i dawać odczuć że jest dla Ciebie nadal tak samo ważna ale i bardzo potrzebna młodszej siostrze.
Ja też sikam 4-5 razy w nocy. Po prostu mam straszne parcie na pęcherz. Robię potem 100ml ale czuje jakby mi sie chciało zrobić pół litra, więc tarabanię się i robię.
Byłam dzisiaj w szpitalu. powinnam może napisać na wizytach, ale ja np. czytam już tylko wieści ze szpitala i wątek główny, więc w skrócie napiszę tutaj. Spędziłam tam 3 godziny (myślałam że zejdę). W telegraficznym skrócie: pobrała mi wymaz na paciorkowca, miałam pobraną krew na Hiv i jakąś powtórkę z Toxo bo wyszło wysokie Igg (chyba..). Dodatkowo: szyjka nie skrócona, ale bardzo już mięciutka i gotowa do porodu, ginka wyczuła główkę w trakcie badania :-). Generalnie mam być gotowa że w każdej chwili...
Aczkolwiek skurczy brak (to podobno nie świadczy, bo może się zacząć od razu bez przepowiadających), no i dzidź nisko, brzuch mega nisko. A ja czuję straszny napór jak idę na kibelek. taki że aż się boję napinać w wiadomym celu, bo wydaje mi się, że mi dziecko do kibla wypadnie.
Z dnia na dzień mam straszny regres samopoczucia. Już ledwo powłóczę nogami. Upał dzisiaj 33 stopnie. Właśnie wzięłam zimmy prysznic i siedzę przed wiatrakiem. Wczoraj byliśmy na urodzinach kolegi TZ. Było jak na niezłym weselu, w dobrej knajpie, stoły zastawione, tyle jedzenia,i wszystko pyszne. Więc siedziałam i futrowałam tam do 23:30, sałaty, sałatki, pasztety, śledzie, żurki, pierogi, na koniec jeszcze wjechał pyszny tort. Zapiłam to chyba litrem soku pomarańczowego. Czułam że przeginam, ale kiedy, jak nie teraz. W nocy nie mogłam nawet leżeć, jakieś kolki jelitowe z przejedzenia. Musiałam pić gorącą wodę gotowaną. A rano o 7 wstałam, szybki shower i do szpitala, jeszcze za kółkiem. To wszystko poskutkowało tym, że na pomiarach wyszło mi dzisiaj plus 15kg :-) bo rano nawet zbytnio czasu nie było na kibelek. Ale już mam to gdzieś. Będę się odchudzać po porodzie.
Chce już rodzić, i wcale nie dziwię się Wam tym, które też chcecie. Nie chce nic sztucznie przyspieszać, ani mieć porodu wywoływanego, ale czuje się już tak źle, że chce się pozbyć balastu spod przepony i tych zbędnych kilogramów. Każde przewrócenie się z boku na bok, albo wstanie na siku, to koszmar. Jęczę, stękam przy tym jak jakaś niemota.
Miłego popołudnia
Dzag jesteś dzielną i wspaniałą mamą. A gorsze chwile czy momenty załamania i zwątpienia zdarzają się każdemu. Do tego zmęczenie. I deprecha gotowa. Głowa do góry. Będzie coraz lepiej. Zobaczysz.
Doti też myślę, że Luizce niebawem przejdzie, tylko musi być z Wami i musisz ją prosić o pomoc przy Milence i dawać odczuć że jest dla Ciebie nadal tak samo ważna ale i bardzo potrzebna młodszej siostrze.
Ja też sikam 4-5 razy w nocy. Po prostu mam straszne parcie na pęcherz. Robię potem 100ml ale czuje jakby mi sie chciało zrobić pół litra, więc tarabanię się i robię.
Byłam dzisiaj w szpitalu. powinnam może napisać na wizytach, ale ja np. czytam już tylko wieści ze szpitala i wątek główny, więc w skrócie napiszę tutaj. Spędziłam tam 3 godziny (myślałam że zejdę). W telegraficznym skrócie: pobrała mi wymaz na paciorkowca, miałam pobraną krew na Hiv i jakąś powtórkę z Toxo bo wyszło wysokie Igg (chyba..). Dodatkowo: szyjka nie skrócona, ale bardzo już mięciutka i gotowa do porodu, ginka wyczuła główkę w trakcie badania :-). Generalnie mam być gotowa że w każdej chwili...
Aczkolwiek skurczy brak (to podobno nie świadczy, bo może się zacząć od razu bez przepowiadających), no i dzidź nisko, brzuch mega nisko. A ja czuję straszny napór jak idę na kibelek. taki że aż się boję napinać w wiadomym celu, bo wydaje mi się, że mi dziecko do kibla wypadnie.
Z dnia na dzień mam straszny regres samopoczucia. Już ledwo powłóczę nogami. Upał dzisiaj 33 stopnie. Właśnie wzięłam zimmy prysznic i siedzę przed wiatrakiem. Wczoraj byliśmy na urodzinach kolegi TZ. Było jak na niezłym weselu, w dobrej knajpie, stoły zastawione, tyle jedzenia,i wszystko pyszne. Więc siedziałam i futrowałam tam do 23:30, sałaty, sałatki, pasztety, śledzie, żurki, pierogi, na koniec jeszcze wjechał pyszny tort. Zapiłam to chyba litrem soku pomarańczowego. Czułam że przeginam, ale kiedy, jak nie teraz. W nocy nie mogłam nawet leżeć, jakieś kolki jelitowe z przejedzenia. Musiałam pić gorącą wodę gotowaną. A rano o 7 wstałam, szybki shower i do szpitala, jeszcze za kółkiem. To wszystko poskutkowało tym, że na pomiarach wyszło mi dzisiaj plus 15kg :-) bo rano nawet zbytnio czasu nie było na kibelek. Ale już mam to gdzieś. Będę się odchudzać po porodzie.
Chce już rodzić, i wcale nie dziwię się Wam tym, które też chcecie. Nie chce nic sztucznie przyspieszać, ani mieć porodu wywoływanego, ale czuje się już tak źle, że chce się pozbyć balastu spod przepony i tych zbędnych kilogramów. Każde przewrócenie się z boku na bok, albo wstanie na siku, to koszmar. Jęczę, stękam przy tym jak jakaś niemota.
Miłego popołudnia
Ostatnia edycja: