- Dołączył(a)
- 6 Maj 2008
- Postów
- 7
Dokładnie!!!
Wszystko z czasem i powoli dotrze do Ciebie. Ja też długo dojrzewałam do wielu decyzji. Myślałam, zamartwiałam się i po co? On jednym krótkim cięciem zamknął rozdział w swoim i moim życiu i nie miał chwil zwątpienia. U mnie nie było ciągłych powrotów i za to dziękuję Bogu, że mi tego zaoszczędził, bo może w tym całym absurdzie zgadzałabym się na takie zabawy w kotka i myszkę. Wczoraj dostałam powiadomienie z sądu, że sprawa o uwierzytelnienie ojcostwa odbędzie się 5 czerwca, czyli na pewno już po narodzinach Aleksandra. Zwlekałam ze wszystkim...a teraz nie wyobrażam sobie kontaktów z tym człowiekiem. Doszło do tego, że nie odpowiadam mu "cześć". Poprostu nie przechodzi mi przez gardło do człowieka, który nie chce uznać swojego syna.
Dziś zaczynam z Młodym 40 tydzień. Już niedługo go przytulę, wezmę na spacer...moje życie w końcu będzie piękne. Największe nerwy i stresy związane z rozstaniem już dawno za mną, a przede mną kolejne...poród, który może zacząć się w każdym momencie tym bardziej, że od rana czuję skórcze, jeszcze mało regularne, ale za to częste, sprawa w sądzie o uwierzytelnienie ojcostwa, potem o ustalenie ojcostwa i alimenty i pewnie wiele innych stresów, z których istnienia nie zdaję sobie jeszcze sprawy.
Na głowie mam wiele...na pewno za wiele jak na jedną osobę. Znacie to na pewno. Są momenty piękne i beztroskie, ale więcej tych szarych i płaczliwych... do czasu. Każdego dnia nasza miłość do dzieci jest silniejsza i mocniejsza. Ja mojego synka kocham ponad wszystko i nie mogę sobie wyobrazić, że dopiero jak go poznam osobiście to poznam prawdziwe uczucie miłości. Nie znałam siebie takiej i jestem sama z siebie dumna.
Dziś, gdy przyszłam do mamy rozpłakałam się jak dziecko. Spotkałam koleżankę, która chwaliła się pierścionkiem zaręczynowym, datą ślubu, suknią szytą na miarę i całą pompą związaną z planowanym ślubem. Płakałam, że mnie to już nie spotka, że przegrałam życie, że pozwoliłam sobie na związek z tym człowiekiem...a za moment pomyślałam, że dzięki temu mam największy Skarb - dziecko. Mama powiedziała: "Nieważne ile razy przewrócisz się w życiu i upadniesz, ważne, że za każdym razem się podnosisz". Bardzo mnie to podniosło na duchu i te słowa przekazuję Wam wszystkim.
Dobranoc, silne kobietki.
Wszystko z czasem i powoli dotrze do Ciebie. Ja też długo dojrzewałam do wielu decyzji. Myślałam, zamartwiałam się i po co? On jednym krótkim cięciem zamknął rozdział w swoim i moim życiu i nie miał chwil zwątpienia. U mnie nie było ciągłych powrotów i za to dziękuję Bogu, że mi tego zaoszczędził, bo może w tym całym absurdzie zgadzałabym się na takie zabawy w kotka i myszkę. Wczoraj dostałam powiadomienie z sądu, że sprawa o uwierzytelnienie ojcostwa odbędzie się 5 czerwca, czyli na pewno już po narodzinach Aleksandra. Zwlekałam ze wszystkim...a teraz nie wyobrażam sobie kontaktów z tym człowiekiem. Doszło do tego, że nie odpowiadam mu "cześć". Poprostu nie przechodzi mi przez gardło do człowieka, który nie chce uznać swojego syna.
Dziś zaczynam z Młodym 40 tydzień. Już niedługo go przytulę, wezmę na spacer...moje życie w końcu będzie piękne. Największe nerwy i stresy związane z rozstaniem już dawno za mną, a przede mną kolejne...poród, który może zacząć się w każdym momencie tym bardziej, że od rana czuję skórcze, jeszcze mało regularne, ale za to częste, sprawa w sądzie o uwierzytelnienie ojcostwa, potem o ustalenie ojcostwa i alimenty i pewnie wiele innych stresów, z których istnienia nie zdaję sobie jeszcze sprawy.
Na głowie mam wiele...na pewno za wiele jak na jedną osobę. Znacie to na pewno. Są momenty piękne i beztroskie, ale więcej tych szarych i płaczliwych... do czasu. Każdego dnia nasza miłość do dzieci jest silniejsza i mocniejsza. Ja mojego synka kocham ponad wszystko i nie mogę sobie wyobrazić, że dopiero jak go poznam osobiście to poznam prawdziwe uczucie miłości. Nie znałam siebie takiej i jestem sama z siebie dumna.
Dziś, gdy przyszłam do mamy rozpłakałam się jak dziecko. Spotkałam koleżankę, która chwaliła się pierścionkiem zaręczynowym, datą ślubu, suknią szytą na miarę i całą pompą związaną z planowanym ślubem. Płakałam, że mnie to już nie spotka, że przegrałam życie, że pozwoliłam sobie na związek z tym człowiekiem...a za moment pomyślałam, że dzięki temu mam największy Skarb - dziecko. Mama powiedziała: "Nieważne ile razy przewrócisz się w życiu i upadniesz, ważne, że za każdym razem się podnosisz". Bardzo mnie to podniosło na duchu i te słowa przekazuję Wam wszystkim.
Dobranoc, silne kobietki.