Cześć dziewczyny.
Tutaj pogoda w kratkę, ale lepsza od typowo angielskiej. Wciąż spędzam czas bardzo aktywnie i sporo jeszcze mamy w planach.
Walijczycy mają swoją odrębną gwarę, akcent, więc mam ubaw kiedy ktoś puka do drzwi a wujostwo w pracy. Naszczęście udaje sie nam dogadać, ale angielski ze szkoły to zupełnie inna sprawa. Jeśli powiesz tutaj cosik bez gęgającego akcentu, to cię Brytyjczyk nie zrozumie tym bardziej Walijczyk. Między nimi też są spory, jak u nas między gorolami a hanysami. Trzeba wyrażnie podkreślić, że Walia jest piękniejsza, a jej mieszkańcy milsi i sympatyczniejsi od Brytyjczyków he he.
Tutejsze Pub-y są obskurne, staromodne, jaby z innej epoki. Sklepy i wystawy tez przestarzałe, a na nich zakurzone starocie do sprzedaży(nie mowie o marketach). Ludzie ubierają się w co popadnie i nikt nie zwraca na to uwagi. W domach zagracają wszystkie pomieszczenia jakimiś bibelotami, figurkami swiecznikami itp - dosłownie jak w programie na TVN Style - Anhija sprzata czy jakoś tak
Tempo pracy tych ludzi jest śmiechu warte. Z niczym sie nie spieszą, wszystko odkładają na tommorow! Luz blues he he.
Najlepsze jest to, że o nas Polakach myślą jak o biedocie, skoro tu przjezdzamy za pracą. A przecież, gdyby zobaczyli nasze mieszkania, nawet te w bloku, to by szczęk im opadły. Nasze domki jednorodzinne to wille w porówaniu do ich chałpek, o reszcie nie wspomnę. Tak jest przynajmniej w Walii.
Ale fajnie jest zobaczyć, jak różnie ludzie żyją. Te sklepiki i reszta tworzą mimo wszystko jakąś całość i kulturowy klimat.
Pozdrawiam Was ciepło, do usłyszonka znowu.