Moje drogie...
Jestem na moment w domku, więc nie sposób tu nie zajrzeć.
Karola, dzięki za przekazywanie wszystkich wieści. Również za te związane z koncertami...my juuz na nic nie mamy czasu.
MAJA. To szczęście nasze, wygląda dziś o niebo lepiej
Mniej gorączkuje, zaczyna jeść, czasem nawet ma ochotę się pobawić. Martwi mnie tylko ta saturacja, czyżby kłaniał nam się powrót do stałej tlenoterapii
?
No i na niedomiar wszystkiego łapie szpitalne wiruski, o czym świadczy nieznana nam wysypka i rozwolnienie. Dostaje antybiotyki z najwyzszej półki(wenflon juz w głowce, bo wszystkie inne miejsca sie wyczerpały), w tym takie, które strasznie niszczą żyły
....ale wyjścia nie ma. Pod elektrodami porobiły jej się ranki...to tez dyskwalifikuje ja z operacji, bo miejsce cięcia musi być wolne od wszelkich ran i krostek. Nie wiem ile czasu zajmie nam wygojenie się, ale zdecydowalismy, że dziś przestaniemy ją monitorować. Musi się wygoić bo juz nie ma zdrowego miejsca do przyczepiania czujników.
Cóż, mój plan jest taki, że do piątku muszę poinformowac Poznan o stanie zdrowia Mai. Do tego czasu...daj Bóg aby wszystko wskazywało na powrót do formy.
Aby doszło do operacji w terminie, muszę uwierzyć w cuda. Także módlmy się o nie, ile wlezie.
Ja gromadzę resztki sił i daje z siebie wszystko!
Pozdrawiam i uciekam spowrotem do szpitala.