Witam!
Wierzę w to - głęboko się modlę, by nastąpiło to jak najszybciej - że Majuni lada chwila zaczną się zmniejszac obrzęki, poprawią ten szew, zaszyją, wybudzą i zaczną rehabilitowac. My tu wszystkie piszemy, że święta razem w domu, ale niestety rehabilitacja trwa długo, ale jest konieczna, a święta w szpitalu ze zdrowiejącym dzieckiem też są szczęśliwe.
Ja odwiedzałam w szpitalu brata właśnie w święta cudownie przywróconego do życia po 45 minutach reanimacji (tzn. przywrócono mu bicie serca, a potem stwierdzono, że nic się nie da dla niego zrobic, śpiączka, może wylew itp., dopiero Białystok go przyjął, bo Olsztyn powiedział, że trupów nie przyjmuje; teraz u niego wszystko ok., miał 3 zabiegi na serce, jest pod stałą kontrolą lekarzy; gdyby lekarz się poddał z reanimacją, to ... wolę nie myślec).
Rozpisałam się, żeby pokazac, że cuda się zdarzają i nawet wydawałoby sie beznadziejne sytuacje potrafią nas zaskoczyc. Mi się wydaje, że to modlitwa mojej Mamy pomogła, bo to ona tak żarliwie się modliła, nic do niej nie docierało, tylko ruszała ustami i wzywała ratunku z góry. I stał się cud.
Majuniu zobaczysz kryzys minie i serduszko zacznie bic na pełnych obrotach. Wierzę w to. Walcz, a my tu zadbamy o duchową stronę!!!
Pozdrowienia dla dzielnych Rodziców, których podziwiam!!!
Kochamy Cię Maju, trzymaj się cieplutko!!!