Rozmawialiśmy dziś z profesorem, bo jutro wyjeżdza i wróci dopiero ok 17 grudnia - niestety powiedział mi, że jeśli Maja będzie żyla, to napewno się zobaczymy po jego powrocie, bo zapowiada się jej baaaardzo dluga rehabilitacja, i tylko czasu trzeba aby były efekty. Tymczasem Maję wciąż obarczają płyny z obrzęków, wstrzymują sie z zamykaniem do nieokreslonego czasu. Podobno puścil jej szew na łatce, która zatykala ubytek, narazie nie stanowi to specjalnie problemu, ale kiedyś bedzie trzeba to naprawić - na polapaniu wlaśnie tych tkanek i nici polega cala sztuka...podobno...!
Maja coraz drobniejsza, juz inaczej wygląa niz na tej fotce, taki szczurek na buźce, a lekarz mówi że będzie jeszcze gorzej, że muszę byc gotowa na gorszy widok, bo często tym dzieciom zapadają się oczka itd... Chce wiedziec o tych rzeczach, ale potem placzę bo mimo, że rozum to pojmuje to jednak serce nie potrafi.
Co tu duzo mowic, tęsknię za Mają i jej zywotnością, a ten widok, że powoli mogę niepoznać swojego dziecka...potęguje czarne myśli. Wiem, trzeba czasu, wiem, szykowałam sie na takie zdarzenia, wiem, musi być dobrze... ale wciąż jeszcze nie jest. Tak czekam na to zamknięcie i wybudzanie
Każdy lekarz powtarza, trzeba czasu...czasu i jeszcze raz czasu. Ale my tu niczym innym nie zyjemy, jak odwiedzinami o 11, 16 i 20.
Nerwy powoli mi puszczają, zapas optymizmu sie wyczerpuje, choć i tak jest nieźle. Szczęście, że Marcin jest niepoprawnym optymistą...albo tak dobrze udaje?!
Modlę się...wczoraj pod koniec różanca miałam taki obraz, że widzę Maję w domu jak chodzi i tańczy przed lustrem, uśmiecha się targając misi za uszy...popłakalam się. W nocy śniło mi się, że walczyłam ze zlem...a jak??...poprostu modląc się i ufając w opiekę Bożą i to mnie chroniło...czyżby to znak , że mam być spokojna i ufać Bogu?? chcialabym mieć pewność, że tak właśnie jest. To trudne, tak strasznie trudne. Caly czas powtarza się nam, jak ciężkim przypadkiem jest Maja.
Wygląda na to, że perspektywa spędzenia świąt w domu...jest odlegla, chyba że, Majcik znowu wyskoczy z cudownym uzdrowieniem!
Módlmy się, proszę...i dziękuję za każde słowo, dajecie wsparcie ogromne...płaczemy jak dzieci z Marcinem czytając to forum-Marcin się uzależnił he he