Evelajna
Październikowa mama
Od razu widać, że brzydką pogodę macie, a mi się pała dostała za dbanie o dziecko i wyprowadzanie na długie spacery Czekajcie, czekajcie. Zrobi się Wam ładne lato, u nas wróci normalność wiatrowo-deszczowa, to ja Wam cenzurki wystawię
Estera to summa summarum spacer się wczoraj udał. Szafa się wietrzyć niepotrzebnie nie będzie Widzę, że jakieś fajne reklamy mnie omijają na zielonej wyspie;P
Uuuuaaaa... Ale bryka. Teraz to każda panna Olisiowa Śliczny jest. Oczyska ma piękne.
No, doczytałam. Gratulejszyn wizyty u doktora. Dobre njusy - mordka się śmieje moja.
Kaatia skoków w bok się nie dziedziczy, nie strasz kobito. Całe życie się z bratem zastanawiamy, czy to możliwe i święcie wierzymy, że nie. Za to przekorną naturę można jak najbardziej zaadoptować do swoich potrzeb, udoskonalić i ćwiczyć, ćwiczyć na mamusi, czy się połapie, że to po niej ;P ;P
Ty wiesz, do Tuśki też wyskakują, że chłopiec. Nawet jak ma różowe gacie w białe grochy i różową czapeczkę, i nawet bluzę wtedy miała biało-różową. Ale to podobno od tego, że kiedyś chłopcy się nosili na różowo, a dziewczynki na niebiesko. Wiesz, że niby Jezusek w różu a Maryja niebieską szatę ma. Hmmm.
Zażarcie walczysz z siuśkami widzę. Nie poradzę nic, bo mnie zlinczujesz Za to wiedz, że pomysł nocnika wpadł po Twoim poście jak to Maryś na kibel wysadziłaś i pooooszło. ;P
Mag Tuśka tak na każdo inne jedzonko reaguje. A flipsy, to już ogólna trzęsawka z zachwytu. Jakby Gosiaczek miał chwilunie wolnego, to ja ją tu na "karierę domową"
zatrudnię i nam ogarnie co nieco. Flipsy pasią?
Karmelcia Ty mnie tym łososiem nie drażnij. Ja tu na głodomora zasiadłam - najpierw poczytam potem kolacja, a tu... wrrrr. To mój żołądek. Mój kogut ryb nie tyka i omija z daleka, ale może się przełamię i jutro sobie zafunduję rybkę piątkowo? No i posmakował ten biszkopt? Bo minka na bakier
Kurka czytałam przepis półgębkiem rozmawiając z koleżanką i wybuchłam śmiechem w zupełnie nieodpowiednim momencie... Babo... Aleś mnie wrobiła
Że już o przygodach spacerowych koguta nie wspomnę. Mój brzuch!!! Głodny i trzęsący się!!!
Poczytałam o Twoich kłopotach porodowych. I chyba po raz setny powtarzam sobie: nie rodzić w Polsce, nie być w ciąży w Polsce. Nigdy... Uściski dla Was dwóch kobitki, bo to delikatnie pisząc straszne, co Was spotkało.
Pedro wystarczyło na głos wypowiedzieć Twoje imię i... jesteś! Ukradkowy podczytywacz??
No to doigrałyście się. Oto co wydarzyło się u nas przez te dwa dni.
Randka na szóstkę z plusem. Robcio zakochany w Tuśce, Tuśka w Robciu - oboje teraz nie mogą spać po nocach. Okazało się, że rówieśniki na całego: oboje z 14.10 tylko z innych szpitali Spacerek nam minął rewelka. A raczej wylegiwanie się na trawie. Chociaż wylegiwanie.... karmienie, usypianie, przewijanie, pojenie, uważanie żeby się maloty nie rozpełzły, oczu sobie nie wydrapały (ciekawe czy już z zazdrości), czapek nie pokradły. Wesolutko Czas nam zleciał miło i wesoło, aż się trza było do domu zbierać. Myślałam: przyjadę, rozpakuję grajdołek, zaglądnę do babeczek, szamnę kanapkę i sruuu! po koguta do pracy. A tu się godziny szczytów zrobiły. Mama niepracująca zapomniała durna trąba. Na parkingu poziomowym kasy automat nie przyjmuje. Tuśkę zostawiam pod automatem (bo tam bramki i z wózkiem nie przejdę) lecę na drugą stronę zapłacić w okienku (żeby nie płakała, żeby nie płakała...) Potem cała happy, że są windy dawaj! A tu winda tylko na półpoziom a potem... schody. O raju, żeby nic nie jechało, żeby nic nie jechało i sruuu! pędzę pod górkę tam gdzie samochody jeżdżą. Kółko przednie obrotowe postanowiło sobie przypomnieć do czego służy, skręciło i wyryłam się z Tuśką w krawężnik. Cofka do tyłu, naprostowanie i sruuu! jeszcze tylko 5 metrów. Ufff. Zapakować Tuśkę, zwinąć wózek (ciiiii młoda, już jedziemy, już jedziemy...) opuścić parking wężowymi zjazdami, saabem długaśnym, na speedzie. Jest. Udało się. Osz, duuu.a.... Korek. Godzina 17:30. Cholerny Dublin wraca do domów po pracy. Stałyśmy w korku 1,5 h! Tuśka spała, ja patrzyłam jak cwaniaki jadą jednym pasem i wpychają się wszystkim pod nos, klęłam w duchu jak ostatnia chuliganica, aż się dostało jednej irolce, co mi chciała drogę zajechać i się wryć. A co! I tylko modlitwy między tymi klątwami składałam "niech ona pośpi jeszcze, niech jej słonko nie jarzy, niech bus nie trąbi". Dotarłam do domu właściwie z kogutem, który zdesperowany wrócił pociągiem i jeszcze zakupy po drodze zrobił. Mokra jak szczur. Ze złości i z siłowania się ze sprzęgłem i jazdą na jedynce (boshh, następny samochód TYLKO automat). A tu Tuśka ząbkuje, nie zaśnie, płacze, za Robciem tęskni. I ja się pytam: jak, no jak miałam coś napisać? Pani Dyr.? Wybaczone zostanie?
A dzisiaj był doktur. Waga skoczyła o kolejne 140g w ciągu tygodnia. Supereczek. Tylko się z pielęgniarką pokłóciłam o nocnik. Zaskoczyłam ją raz- tym, że już nocnikujemy, dwa- tym, że się stawiam, dyskutuję i oponuję przed czekaniem, aż dziecię skończy dwa latka (bo tak mi kazała !!!) No co ja będę pampersom kabzę nabijać!? Jak się uda już to czemu nie? A ona do mnie, "bo sama nie siedzi". Ale ja sobie kurna tipsów w czasie jej kupy robić nie będę. Trzymam ją. A potem pielęgniarka: "ona jeszcze nie siedzi. trzeba poduchami obkładać, bo się nie nauczy"
Nosz kurde i jak tu okoniem nie stawać? No i też nam zeszło...
Kto przeczytał, zuch! Jutro kogut ma wolne i nie wiem co i czy się uda naskrobać więc macie lekturę na dwa dni
Cmokam:* A tu foty randkowe.
Estera to summa summarum spacer się wczoraj udał. Szafa się wietrzyć niepotrzebnie nie będzie Widzę, że jakieś fajne reklamy mnie omijają na zielonej wyspie;P
Uuuuaaaa... Ale bryka. Teraz to każda panna Olisiowa Śliczny jest. Oczyska ma piękne.
No, doczytałam. Gratulejszyn wizyty u doktora. Dobre njusy - mordka się śmieje moja.
Kaatia skoków w bok się nie dziedziczy, nie strasz kobito. Całe życie się z bratem zastanawiamy, czy to możliwe i święcie wierzymy, że nie. Za to przekorną naturę można jak najbardziej zaadoptować do swoich potrzeb, udoskonalić i ćwiczyć, ćwiczyć na mamusi, czy się połapie, że to po niej ;P ;P
Ty wiesz, do Tuśki też wyskakują, że chłopiec. Nawet jak ma różowe gacie w białe grochy i różową czapeczkę, i nawet bluzę wtedy miała biało-różową. Ale to podobno od tego, że kiedyś chłopcy się nosili na różowo, a dziewczynki na niebiesko. Wiesz, że niby Jezusek w różu a Maryja niebieską szatę ma. Hmmm.
Zażarcie walczysz z siuśkami widzę. Nie poradzę nic, bo mnie zlinczujesz Za to wiedz, że pomysł nocnika wpadł po Twoim poście jak to Maryś na kibel wysadziłaś i pooooszło. ;P
Mag Tuśka tak na każdo inne jedzonko reaguje. A flipsy, to już ogólna trzęsawka z zachwytu. Jakby Gosiaczek miał chwilunie wolnego, to ja ją tu na "karierę domową"
zatrudnię i nam ogarnie co nieco. Flipsy pasią?
Karmelcia Ty mnie tym łososiem nie drażnij. Ja tu na głodomora zasiadłam - najpierw poczytam potem kolacja, a tu... wrrrr. To mój żołądek. Mój kogut ryb nie tyka i omija z daleka, ale może się przełamię i jutro sobie zafunduję rybkę piątkowo? No i posmakował ten biszkopt? Bo minka na bakier
Kurka czytałam przepis półgębkiem rozmawiając z koleżanką i wybuchłam śmiechem w zupełnie nieodpowiednim momencie... Babo... Aleś mnie wrobiła
Że już o przygodach spacerowych koguta nie wspomnę. Mój brzuch!!! Głodny i trzęsący się!!!
Poczytałam o Twoich kłopotach porodowych. I chyba po raz setny powtarzam sobie: nie rodzić w Polsce, nie być w ciąży w Polsce. Nigdy... Uściski dla Was dwóch kobitki, bo to delikatnie pisząc straszne, co Was spotkało.
Pedro wystarczyło na głos wypowiedzieć Twoje imię i... jesteś! Ukradkowy podczytywacz??
No to doigrałyście się. Oto co wydarzyło się u nas przez te dwa dni.
Randka na szóstkę z plusem. Robcio zakochany w Tuśce, Tuśka w Robciu - oboje teraz nie mogą spać po nocach. Okazało się, że rówieśniki na całego: oboje z 14.10 tylko z innych szpitali Spacerek nam minął rewelka. A raczej wylegiwanie się na trawie. Chociaż wylegiwanie.... karmienie, usypianie, przewijanie, pojenie, uważanie żeby się maloty nie rozpełzły, oczu sobie nie wydrapały (ciekawe czy już z zazdrości), czapek nie pokradły. Wesolutko Czas nam zleciał miło i wesoło, aż się trza było do domu zbierać. Myślałam: przyjadę, rozpakuję grajdołek, zaglądnę do babeczek, szamnę kanapkę i sruuu! po koguta do pracy. A tu się godziny szczytów zrobiły. Mama niepracująca zapomniała durna trąba. Na parkingu poziomowym kasy automat nie przyjmuje. Tuśkę zostawiam pod automatem (bo tam bramki i z wózkiem nie przejdę) lecę na drugą stronę zapłacić w okienku (żeby nie płakała, żeby nie płakała...) Potem cała happy, że są windy dawaj! A tu winda tylko na półpoziom a potem... schody. O raju, żeby nic nie jechało, żeby nic nie jechało i sruuu! pędzę pod górkę tam gdzie samochody jeżdżą. Kółko przednie obrotowe postanowiło sobie przypomnieć do czego służy, skręciło i wyryłam się z Tuśką w krawężnik. Cofka do tyłu, naprostowanie i sruuu! jeszcze tylko 5 metrów. Ufff. Zapakować Tuśkę, zwinąć wózek (ciiiii młoda, już jedziemy, już jedziemy...) opuścić parking wężowymi zjazdami, saabem długaśnym, na speedzie. Jest. Udało się. Osz, duuu.a.... Korek. Godzina 17:30. Cholerny Dublin wraca do domów po pracy. Stałyśmy w korku 1,5 h! Tuśka spała, ja patrzyłam jak cwaniaki jadą jednym pasem i wpychają się wszystkim pod nos, klęłam w duchu jak ostatnia chuliganica, aż się dostało jednej irolce, co mi chciała drogę zajechać i się wryć. A co! I tylko modlitwy między tymi klątwami składałam "niech ona pośpi jeszcze, niech jej słonko nie jarzy, niech bus nie trąbi". Dotarłam do domu właściwie z kogutem, który zdesperowany wrócił pociągiem i jeszcze zakupy po drodze zrobił. Mokra jak szczur. Ze złości i z siłowania się ze sprzęgłem i jazdą na jedynce (boshh, następny samochód TYLKO automat). A tu Tuśka ząbkuje, nie zaśnie, płacze, za Robciem tęskni. I ja się pytam: jak, no jak miałam coś napisać? Pani Dyr.? Wybaczone zostanie?
A dzisiaj był doktur. Waga skoczyła o kolejne 140g w ciągu tygodnia. Supereczek. Tylko się z pielęgniarką pokłóciłam o nocnik. Zaskoczyłam ją raz- tym, że już nocnikujemy, dwa- tym, że się stawiam, dyskutuję i oponuję przed czekaniem, aż dziecię skończy dwa latka (bo tak mi kazała !!!) No co ja będę pampersom kabzę nabijać!? Jak się uda już to czemu nie? A ona do mnie, "bo sama nie siedzi". Ale ja sobie kurna tipsów w czasie jej kupy robić nie będę. Trzymam ją. A potem pielęgniarka: "ona jeszcze nie siedzi. trzeba poduchami obkładać, bo się nie nauczy"
Nosz kurde i jak tu okoniem nie stawać? No i też nam zeszło...
Kto przeczytał, zuch! Jutro kogut ma wolne i nie wiem co i czy się uda naskrobać więc macie lekturę na dwa dni
Cmokam:* A tu foty randkowe.