Dostałam mailowe powiadomienie, że aktywność się wzmogła i przypędzam w kurcagolopkach
Ale nam dzieciarnia podrosła przez te kilka tygodni! Aż miło czytać
Anik, ja się pierońsko wściekałam na niesprawiedliwość świata, że mam Tuśkę do żłobka oddać, a ona mi taki numer wywinęła, że teraz mi jej szkoda w drugą stronę - ostatni raz pójdzie 22 maja. Młodej się tam nanormalniej w świecie podoba! Cała uchachana, piszczy i kwiczy z radości do innych dzieci, rączki wyciąga do swojej opiekunki, zabawek tylu to nawet w sklepie nie oglądała. I tylko z jedzeniem w żłobku są problemy, bo cycy brak, a butla, bleeeeeee. W związku z tym dziś trochę przygłodziła się i na mój widok rozpłakała- chyba ze szczęścia.
Karmelcia a jakie Ty córci ćwiczenia będziesz robić, żeby samolocika zlikwidować? Bo moja tak notorycznie fruwa i też bym chciała temu zaradzić.
Emilka minie, minie. Potem się zaczną ZĄBKI skurczybykowskie, które ani myślą wyleźć
Kaatia Marynia z Tuśką chyba podobnie etapy dojrzewania przechodzą. Tuśka od kilku dni jest makabrycznie marudna - w nocy to by tylko z cycem w gębie spała, budzi się co kilkanaście minut i kwęka. Nie za dobrze. W dzień niestety też ciężko i dziś nawet na chustę zmarudziła, wyprężyła mi się i zsunęła chustę z siebie, także spacerek należał do tych, co to rąk mi zabrakło - jakichś ośmiu sztuk.
U nas przewrót majowy - dostałam wypowiedzenie w dniu mojego powrotu do pracy. Także nabyłam się w biurze pół godziny, popodpisywałam różne kwity i tyle mnie było. Samopoczucie wiadomo - nienajlepiej, bo to MNIE zwolnili, ale że odprawa za tym poszła przyzwoita, to kilka miesięcy będzie dobrze. W międzyczasie albo nowa praca, albo zasiłek - w każdym razie zyskałam czas dla niuni i jestem z tego zadowolona:-) No a że żłobek był już zarezerwowany, to Tusina się oswaja z dziećmi i - jak pisałam - dobrze jej. Wczoraj dobre parę minut starałam się, żeby zwróciła na mnie uwagę, no bo "halo! tu jestem! wróciłam po 5 godzinach!" a ona cholera się krówką bardziej interesowała... Muszę tez przyznać, że bardzo sobie chwalę te kilka godzin dla siebie. To tylko trzy dni w tygodniu więc czas wolny wykorzystuję np. na wypad do centrum i tu sama sobie chyba ordera za odwagę wlepię, bo auto mamy duże, ruch w stolicy wybitny, osły dardanelskie jeżdżą lewą stroną, piesi jak owce na czerwonym łażą, busy mają swój pas, ale co rusz śmigają dookoła, pasy to jakiś pijany wytyczał - ja przeważnie jestem mokra jak szczur, a Pan Bóg w niebiesiech na pewno siedzi koło mnie, bo musiałby być głuchy, żeby mnie nie usłyszeć... Ale idę w zaparte.
A propos kogutów, mój mi zagląda przez ramię i ponagla, bo film chce oglądać. Do następnego!
No i
MIŁEJ MAJÓWKI!!!!