Witajcie.
Tak usiadłem do komputera w niedzielny wieczór po powrocie od moich skarbów z Centrum i nie wiem w sumie co napisać, bo mam różne mieszane uczucia, chyba po raz pierwszy mam takie...
Nie wiem czy jest mi smutno, czy to coś innego, w sumie jest to dziwne uczucie, które ciężko opisać...
Nie sądziłem, że można tak przeżywać własne dziecko, które nie zna twego zapachu, dotyku, bo nie miało w sumie kiedy się tego nauczyć, bo ciągle z Agą przebywał, ale dzisiaj jak się rozpłakał w łóżeczku to wziąłem go na ręce by się troszkę uspokoił, a on jeszcze bardziej zaczął, wystarczyło, że aga go wzięła i po sekundzie cisza... Wiem, że jest coś takiego jak matczyna więź, ale dziwnie się poczułem, taki nieporadny Tata, który nie umie własnego dziecka uspokoić
Mam taka nadzieję, że jak wrócą do domku, to się wszystko unormuje i będziemy cieszyć się sobą tak jak zawsze chcieliśmy.
Myślę, że dodatkowo Iguś reaguje tak na wszystko co mało znane, bo wzdryga się na każdy hałas, strasznie czujnie śpi, płacze bardzo na każde rozpinanie pieluszki, przed jedzeniem płacze, po jedzeniu płacze, strachliwy jest chyba przez te nakłuwania ciągłe, badania ITD... może też dlatego reaguje tak na mnie sam nie wiem co myśleć...
Dzisiaj pani doktor powiedziała, że powoli czas odłączać nas od monitorowania i jak to nazwała dalej hodować, mam taką cichą nadzieję, że jutro zaczną się działania i ustalenia co dalej i może wypiszą nas do domu już niedługo, ale to tylko takie moje skryte marzenia...
Chciałbym bardzo mieć już moje słonka w domu, bo od piątku mam jakieś kryzysowe dni Tęsknoty i braku rodzinki w pełni...
Chyba powoli emocje operacyjne odpadają, a za to włącza się nostalgia.
pozdrowionka dla wszystkich.