Może zacznę od odpowiedzi na niektóre posty:
a może miał jakieś cieżkie przeżycia w dzieciństwie które go zamknęły?
Hmm też się nad tym zastanawiałam, o jedynej sytuacji jakiej wiem, to takiej że dostał lanie za dzwonienie z bratem na „0700”. Na początku wydawało mi się to śmieszne, ale teraz już sama nie wiem…
Albo z poprzednią partnerką coś było nie tak? Może się zmuszał?
Z tego co wiem, a mówił mi to sam mój M. na początku związku, to nigdy nie miał z tym problemu i prowadził życie erotyczne (ale wiecie jak to różnie jest z przechwałkami itp…). Jednak wydaje mi się, że mówił szczerze.
Radzę Ci wybrać się z mężem do specjalisty (seksuolog lub przynajmniej psycholog). czasem przychodzi moment, w którym człowiek sam sobie nie poradzi. Jeśli mąż krępuje się, aby pójść tam z Tobą, może na początku niech pochodzi sam. Życzę Ci, aby wszystko Ci się ułożyło, będę trzymać kciuki
Mój Mąż w ogóle nie chce słuchać o żadnym specjaliście, uważa że nie ma żadnego problemu, a na pytanie czy w ogóle nie potrzebuje seksu – zaprzecza. Czyli jakieś potrzeby ma.
I dzięki…
i normalne jesteśmy nie?;-)
wiem, że różnimy się od mężczyzn, ale czy to że są facetami, to oznacza, że muszą mieć zawsze ochotę na seks i ciągle go pragnąć?
Zawsze nie, ale raz na jakiś czas byłoby to normalne?? Ja rozumiem, że można nie mieć ochoty bo tak wbrew pozorom też mi się zdarza, ale swoje potrzeby też mam i co wtedy?
Zmuszać Go nie będę, a jak już coś jest to albo On myśli tylko o sobie, albo jak już to nie zgramy się w czasie i ja nie mogę.
Z tego co zrozumiałam kochacie się wzajemnie, rozumiecie się dobrze w wielu sferach zycia i nie chcesz rezygnowac ze swojego mężczyzny. Rozumiem, że chcesz by mu bylo dobrze (mam na mysli każdą dziedzinę życia) a jesteś rozczarowana waszym życiem seksualnym, przygnębiona jego zachowaniem, ktore odbierasz jako odtrącenie.
...
Nic dodać, nic ująć…
Droga Umi i Maks-olo, rozumiem, ze nie macie duzych potrzeb seksualnych i wasi partnerzy to zaakceptowali( i chwala im za to).
Zwiazek jednak opiera sie na dawaniu i braniu jednaczesnie (nie chodzi mi tutaj tylko o seks). trzeba sie dopasowac pod kazdym wzgledem i isc na kompromis. a w tym przypadku tutaj tego brakuje. ona biedna sie meczy, bo facet ja obrzuca. odrzucenie w zwiazku to niestety bardzo bolesna sprawa.
oczywiscie kazdy wypowiada tutaj swoje subiektywne opienie, a moja jest taka, ze 19 tygodni to bardzo dlugo.a wy probujecie ja przekonac, ze to ok, bo wy tez tak macie. podkreslam, ze zgadzam sie, ze w niektorych przypadkach to ok (w waszych zwiazkach jestescie szczesliwi z takich ukladow), ale w omawiamym przypadku cos jest niestety nie tak.
No w końcu ktoś to rozumie to tak jak ja… i cóż nie zamierzam się poddawać, w końcu jakoś do Niego dotrę.
Może wydaje się to śmieszne i nie zrozumiałe dla niektórych, ale Kocham Męża i po prostu w Jego obecności trudno mi się powstrzymać gdy mam ochotę, a w takich chwilach odtrącenie naprawdę boli i nic na to nie poradzę.
Tylko kilka razy zdarzyło się żeby M. pod tym względem mnie zaskoczył – wyszedł z inicjatywą i zainteresował się moimi potrzebami, ale było to na 2lata związku z jakieś 5razy.
W dodatku jak już coś wychodziło z jego strony to zdarzało się, że nie mogłam ze względu na miesiączkę i kończyło się na tym, że Ja go zadawalałam i koniec.
W moim poprzednim związku prowadziłam bogate życie erotyczne, gdy spostrzegłam że to już nie wróci w takiej postaci, nie przejmowałam się tym, bo kocham Męża. Jednak z każdym miesiącem odtrącenie bolało coraz bardziej, a gdy już coś było to bywało różnie.
Po ostatniej rozmowie z M. trudno mi cokolwiek powiedzieć. Niby ma być lepiej, ale czym dłużej czekam i nie inicjuje niczego, to też nic nie ma, a On tylko obiecuje.
Mówi, że wszystko jest w porządku, że to nie o mnie chodzi, że tylko z nim jest coś nie tak, ale sam nie wie co (jednak na sugestie o lekarzu, zmienia temat itp.). I że sobie poradzimy, że miewa ochotę i pociągam go (takie wątpliwości też miałam) … ale mimo słów, zmienia się tylko na krótki czas i wraca do tego co było.
Najdziwniejsze jest to, że gdy jest tak jak powinno widzę, że i Jemu i mnie jest lepiej. Niknął spięcia, nie ma kłótni i Oboje jesteśmy szczęśliwi (i sam to zauważył), a tak to ja nachmurzona, a On milczący i kłótnie w powietrzu wiszą.