narvi1 - Myślę, że sytuacja, która opisałaś dla wielu dziewczyn nie jest niczym nowym - Większość kobiet - świeżo upieczonych mam przechodzi podobne sytuacje, choć każda może się indywidualnie nieco różnić...
Dyskusje i kłótnie nad tym czy to jest depresja poporodowa czy baby blues pozostawię bez komentarza, moim zdaniem takie dyskusje są po prostu zbędne. Prosisz o radę - trudno jej udzielić, bo związek dwojga ludzi jest bardzo dynamicznym i indywidualnym układem. Trzeba być bliską Wam osobą żeby trafnie pomóc i myślę, ze może na początek jeżeli uważasz ze nie jesteś w stanie porozmawiać z Twoim mężczyzną o zmianach jakie widzisz i czujesz - pogadać z osobą neutralną ale Wam bliską, szczerą, która powie jak to wygląda z boku. Każdy inaczej wchodzi w społeczną rolę mamy i taty. Inaczej będzie to przeżywać kobieta, która cieleśnie silniej związana jest z dzieckiem niż ojciec. Mogę Ci powiedzieć, że ja również przeżywałam podobne chwile...Na samym początku kilka dni po porodzie wszystko było o.k., choć bardzo źle się czułam i byłam wykończona bo miałam cc. Mąż pomagał przewijać, kapać. Najpierw straciłam sama grunt pod nogami , kiedy pozwoliłam wleźć sobie na głowę wszystkim dobrymi poradami - Czułam ze to nie ja jestem mata i to nie jest moje dziecko ( Maluch miał kolkę ) Kiedy po urlopie mąż wrócił do pracy i zostałam sama doszły zmęczenie, brak snu...ciągły płacz dziecka...Przyszedł moment, ze nie miałam siły umyć zębów ani podnieść się z łóżka a kiedy mały dostawał ataku kolki czasem z bezsilności odkładałam małego do łóżeczka i chciałam uciec z domu...Leżałam na podłodze i wyłam...Pomogły mi przyjaciółki, które na siłe wyciągały mnie z domu na spacer, siła ciągnąć mnie do łazienki i każąc sie umyć. TO OKRÓTNE wiem ale prawdziwe. Kiedy ja odzyskałam spokój - mój mąż przechodził ciężkie chwile - minął pierwszy zachwyt, praca, zmęczenie a w domu nie ma jak sie wyspać...potem częste kłótnie i zwalanie odpowiedzialności i konieczności obowiązków jeden na drugiego - ja na niego bo przyszedł z pracy a ja cały dzień przy dziecku chciałam odpocząć - on na mnie bo zmęczony i chciał odpocząć...mimo ze oboje bardzo kochaliśmy małego.Trwało chyba z 7 miesięcy zanim znaleźliśmy wspólny środek. Było wiele ciężkich rozmów okupionych płaczem, i wyrzutami ale trzeba było zeby każde z nas mówiło co boli, z czym nie daje rady itd. Czasem błędy wskazywali znajomi , podpowiadali jak sie podzielić z doświadczenia obowiązkami żeby mieć chwile dla siebie... Mnie osobiści brakowało wzajemnej bliskości i ciepła a nie seksu ... a jemu odwrotnie. Z czasem wszystko się unormowało. Oboje do tego dojrzeliśmy - tak myśle ze to jest najbardziej odpowiednie słowo, dojrzeliśmy mimo ze byliśmy małżeństwem z kilkuletnim stażem , dziecka bardzo pragnęliśmy i oboje myśleliśmy, ze jesteśmy świetnie do tego czasu przygotowani...niestety teoria często różni się od praktyki.
Życzę Ci przede wszystkim cierpliwości. Walcz - trzeba dużo rozmów, ale bez zwalania winy i obarczania sie wzajemnie - ale trzeba zwrócić uwagę na wasza wspólną role jaka musicie spełnić. Czasem trzeba sobie na wzajem dać czas - dla samego siebie, swojej intymności i na odpoczynek. Jeżeli nie jesteś gotowa na zbliżenie - mów otwarcie o lękach i obawach. Powodzenia - Nie wiem na ile Ci pomoże moja wypowiedź, ale mam nadzieje ze wszystko z czasem się ułoży.