Nie ma za co mnie podziwiać. W końcu człowiek nie za bardzo odpowiada za to, co mu się w głowie umyśli, ani czy mu się to potem naprawi;-) Ja też zawsze chciałam mieć rodzinę, dlatego wyszłam za mąż po trzecim roku studiów, tylko póki co wystarczała mi dwuosobowa rodzina. A gdzieś w odległej przyszłości widziałam się z gromadką dzieciaków.
Cały ból polegał na tym, że zawsze marzyłam, żeby moje dziecko było owocem naszej świadomej decyzji, a nie przypadku. Ale nie ma co już do tego wracać. Może drugie uda mi się zaplanować:-) Chociaż powiem wam, że ja nie wpominam ciąży zbyt dobrze. Tak fizycznie, psychicznie to już wiecie. Nic mi specjalnie nie dolegało, ale ja jestem aktywną osobą, ciągle w ruchu, lubię sport, pracowałam dorywczo jako instruktorka fitness własnie jak zaszłam, więc dźwiganie brzucha mnie strasznie irytowało;-) No i to co się potem dzieje z ciałem, cały ten powrót do normalności i ile trzeba się napracować, żeby to odrobić...Gdyby faceci mogli rodzić, to ja bym mogła mieć całą drużynę piłkarską:-)
I chyba głownie to mnie odstraszało wcześniej. Nie mam nic przeciwko dzieciom samym w sobie, bo mimo malucha, dalej żyję na pełnych obrotach. Fajnie jest obserwować jak dzieci rosną, jak się uczą i myślę, że fajnie by było jeszcze raz to wszystko przeżywać. Natomiast całe te przejścia ciążowo-porodowo-połogowe są nie na mój tryb życia;-) Wiem, że może pierdoły opowiadam, ale tak ja to czuję.
No dobra. To tyle o mnie.
Klaudusia a co studiujesz? Ja też jestem ścisłym umysłem, skończyłam biotechnologię, ale teraz żałuję, że nie zdecydowałam się na budownictwo. Chociaż tak jak piszesz, obawiałam się, że ciężko będzie kobiecie o pracę w takim zawodzie.
Stasiulek też mi przewraca dom do góry nogami. Buszuje wszędzie, ale nadal nie raczkuje, tylko łapkami, a nogi ciągnie za sobą:-) Ale już całkiem sprawnie sam siada. Poza tym zauważyłam, że ostatnio fascynują go zwłaszcza dźwięki - namiętnie stuka o siebie klockami i się cieszy. A wczoraj dałam mu jakieś metalowe wieczko od puszki i cały wieczór szurał nim po kafelkach i rzucał o podłogę - mała rzecz, a cieszy;-)
Cały ból polegał na tym, że zawsze marzyłam, żeby moje dziecko było owocem naszej świadomej decyzji, a nie przypadku. Ale nie ma co już do tego wracać. Może drugie uda mi się zaplanować:-) Chociaż powiem wam, że ja nie wpominam ciąży zbyt dobrze. Tak fizycznie, psychicznie to już wiecie. Nic mi specjalnie nie dolegało, ale ja jestem aktywną osobą, ciągle w ruchu, lubię sport, pracowałam dorywczo jako instruktorka fitness własnie jak zaszłam, więc dźwiganie brzucha mnie strasznie irytowało;-) No i to co się potem dzieje z ciałem, cały ten powrót do normalności i ile trzeba się napracować, żeby to odrobić...Gdyby faceci mogli rodzić, to ja bym mogła mieć całą drużynę piłkarską:-)
I chyba głownie to mnie odstraszało wcześniej. Nie mam nic przeciwko dzieciom samym w sobie, bo mimo malucha, dalej żyję na pełnych obrotach. Fajnie jest obserwować jak dzieci rosną, jak się uczą i myślę, że fajnie by było jeszcze raz to wszystko przeżywać. Natomiast całe te przejścia ciążowo-porodowo-połogowe są nie na mój tryb życia;-) Wiem, że może pierdoły opowiadam, ale tak ja to czuję.
No dobra. To tyle o mnie.
Klaudusia a co studiujesz? Ja też jestem ścisłym umysłem, skończyłam biotechnologię, ale teraz żałuję, że nie zdecydowałam się na budownictwo. Chociaż tak jak piszesz, obawiałam się, że ciężko będzie kobiecie o pracę w takim zawodzie.
Stasiulek też mi przewraca dom do góry nogami. Buszuje wszędzie, ale nadal nie raczkuje, tylko łapkami, a nogi ciągnie za sobą:-) Ale już całkiem sprawnie sam siada. Poza tym zauważyłam, że ostatnio fascynują go zwłaszcza dźwięki - namiętnie stuka o siebie klockami i się cieszy. A wczoraj dałam mu jakieś metalowe wieczko od puszki i cały wieczór szurał nim po kafelkach i rzucał o podłogę - mała rzecz, a cieszy;-)