Wiesz co, bo ja chyba jestem nietypową matką;-) Niby mówi się, że to ojcowie na więcej pozwalają i popychają dziecko do przodu, a mamy starają się chronić malucha.
A my oboje wyznajemy taką zasadę, że trzeba stawiać dziecku wyzwania. Wiadomo, że nie igra się z niebezpieczeństwami, ale nawet obecne teorie rozwojowe mówią o tym, żeby dziecku zbyt wiele nie ułatwiać. Podobno już na tym etapie kształtuje się samodzielność i umiejętność radzenia sobie z problemami, pewność siebie itd. Dlatego nie powinno się za wszelką cenę chronić przed wszystkim, nie podawać wszystkiego na tacy tylko mobilizować do szukania własnych rozwiązań. Tak się wymądrzam, bo moja mama studiuje pedagogikę i czasem sobie czytam najnowszą literaturę tematu;-)
I z tego taki morał, że moim zdaniem jak maluch poślizgnie się w wannie, wyleje coś albo się przewróci to przynajmniej nauczy się praw grawitacji;-) Wiadomo, że chronić trzeba, ale na lekkie potknięcia też pozwolić.
Ach, zapomniałam - znalazłam dziś trzeci ząb! W końcu, bo od 6 miesiąca nic...:-)