Hej dziewczyny muszę napisać tutaj bo nie daje rady .Wczoraj byliśmy z mężem na wizycie kontrolnej i okazało się że serduszko nie bije zatrzymało się na 7tygodniu. Jestem załamana i nie mogę w to uwierzyć bo mamy już syna prawie 2 latka a tu kolejna ciąża i niestety nie będzie rodzeństwa.Nie wiem co myśleć
reklama
Rozwiązanie
U mnie powiedzieli, że po pierwszym okresie możemy się starać. U mnie poronienie było wywołane tabketkami. Po nich wszystko się oczyściło.A ile czasu lekarz wam powiedział by poczekać przed kolejnym staraniem ? Mi powiedział że minimum 3 razy okres muszę mieć
Tak byłam na izbie przyjęć. Dostałam krwawienia ze skrzepami, jeden bardzo duży około 11 cm. Natychmiast pojechałam na IP. Pani ginekolog (stara piz...) powiedziała ze zdziwiam, ze po co przyjechałam, ze nie mam krwawienia tylko „ minimalne ślady plamienia”, ze zarodek nie ma akcji serca, ale ze to ciaza wczesna 6tc ze może jeszcze serca nie być, ze to jest do poradni problrm bo nie zagraża mojemu życiu itd... ogólnie wyrzuciła mnie do domu z wielką złością ze śmiałam sie martwić o ciaze.Hej, i jak tam wiadomo coś?
Nie jechałabym z plamieniem, jak dotarłam do szpitala rzeczywiście ono ustało, ale po USG już na parkingu pod blokiem dostałam krwawienia znowu sporego, żywa krew znowu skrzepy. W nocy sie uspokoiło, teraz nie krwawię, nie mam już plamienia. Wizytę mam u mojej ginekolog dopiero w poniedziałek... do tego czasu zostaje w domu na L4, które wzięłam od zwykłego lekarza rodzinnego, który był w szoku jak mu powiedziałam ze tak mnie potraktowano. Kolejny raz sor mnie zlekceważył. Szczerze mówiąc to już wiem ze ta ciaza nie ma szansy, tyle razy przeszłam poronienie niezupełne, ze wiem jak to wyglada a przy takiej ilości krwi jak wczoraj i przy takich skrzepach nie liczę, że serduszko zacznie bić. Czekam na wizytę u mojej ginekolog, bo jest jeszcze za wczesnie, żeby robić znowu jutro usg, bo i tak żaden obcy lekarz mi nic nie pomoże.
Z moich obserwacji wynika ze do 12tc nikt nie chce pomagać ani położyć w szpitalu kobiety, tylko chcą, żeby natura sama zadziałała, bo boja sie odpowiedzialności za kogoś i za to ze dziecko mogłoby być bardzo chore...
Mam skurcze brzucha, momentami ostre, rodzinny kazał wziasc No-spe dla ulgi, ale w sumie przespałam cały dzień.
reklama
Współczuję Ci, i tego że tak Cię potraktowano. Mnie przyjęto na oddział na zabieg gdy powiedziałam że serce nie bije itp sprawdzili i zrobili zabieg bo samo się nie zaczęło. A może tak skargę złożyć na ta kobietę?Tak byłam na izbie przyjęć. Dostałam krwawienia ze skrzepami, jeden bardzo duży około 11 cm. Natychmiast pojechałam na IP. Pani ginekolog (stara piz...) powiedziała ze zdziwiam, ze po co przyjechałam, ze nie mam krwawienia tylko „ minimalne ślady plamienia”, ze zarodek nie ma akcji serca, ale ze to ciaza wczesna 6tc ze może jeszcze serca nie być, ze to jest do poradni problrm bo nie zagraża mojemu życiu itd... ogólnie wyrzuciła mnie do domu z wielką złością ze śmiałam sie martwić o ciaze.
Nie jechałabym z plamieniem, jak dotarłam do szpitala rzeczywiście ono ustało, ale po USG już na parkingu pod blokiem dostałam krwawienia znowu sporego, żywa krew znowu skrzepy. W nocy sie uspokoiło, teraz nie krwawię, nie mam już plamienia. Wizytę mam u mojej ginekolog dopiero w poniedziałek... do tego czasu zostaje w domu na L4, które wzięłam od zwykłego lekarza rodzinnego, który był w szoku jak mu powiedziałam ze tak mnie potraktowano. Kolejny raz sor mnie zlekceważył. Szczerze mówiąc to już wiem ze ta ciaza nie ma szansy, tyle razy przeszłam poronienie niezupełne, ze wiem jak to wyglada a przy takiej ilości krwi jak wczoraj i przy takich skrzepach nie liczę, że serduszko zacznie bić. Czekam na wizytę u mojej ginekolog, bo jest jeszcze za wczesnie, żeby robić znowu jutro usg, bo i tak żaden obcy lekarz mi nic nie pomoże.
Z moich obserwacji wynika ze do 12tc nikt nie chce pomagać ani położyć w szpitalu kobiety, tylko chcą, żeby natura sama zadziałała, bo boja sie odpowiedzialności za kogoś i za to ze dziecko mogłoby być bardzo chore...
Mam skurcze brzucha, momentami ostre, rodzinny kazał wziasc No-spe dla ulgi, ale w sumie przespałam cały dzień.
Nie mam siły z nimi walczyć. To już moja 4 ciaza...dzieciaczka w domu ani jednego. Widocznie tak musi być, mam jeszcze znikome nadzieje, ale wiem ze nie mogę sie na nic konkretnie nastawiać. Czekam do poniedziałkowej wizyty. Jeśli okaże sie ze znowu obumarłe to chciałabym uniknąć wizyty w szpitalu i łyżeczkowania, ale nie wiem czy są jakieś inne sposoby. Za każdym razem miałam lyzeczkowanie, to już byłoby czwarte w przeciągu około 3 lat. Nie mam już na to siły. Jeżeli teraz sie nie udało to postanowiliśmy z mężem, ze więcej nie będziemy sie starać, za dużo nas to kosztuje. Może po prostu musimy być sami w życiu. Myśleliśmy nawet o adopcji, ale jest miedzy nami zbyt duża różnica wieku, mąż starszy jest ode mnie o 13lat. Jedyne co to zaproponowali nam bycie rodzina zastępcza- ale nie umiałabym sie żegnać po np. 5 latach z dzieckiem, dla mnie to tak jakby odeszło na zawsze... jedno jest pewne- to była nasza ostatnia próba. Za bardzo go kocham a widze jak cierpi razem ze mną.Współczuję Ci, i tego że tak Cię potraktowano. Mnie przyjęto na oddział na zabieg gdy powiedziałam że serce nie bije itp sprawdzili i zrobili zabieg bo samo się nie zaczęło. A może tak skargę złożyć na ta kobietę?
Bardzo Ci współczuję. Mialam dwa poronienia 1 w 9-10tc, a drugie w 5tc. Jesteś silną kobietą i myślę, że jeszcze wszystko będzie dobrze... Przykro mi, że tak Cię potraktowano... Ściskam Cię mocno.Nie mam siły z nimi walczyć. To już moja 4 ciaza...dzieciaczka w domu ani jednego. Widocznie tak musi być, mam jeszcze znikome nadzieje, ale wiem ze nie mogę sie na nic konkretnie nastawiać. Czekam do poniedziałkowej wizyty. Jeśli okaże sie ze znowu obumarłe to chciałabym uniknąć wizyty w szpitalu i łyżeczkowania, ale nie wiem czy są jakieś inne sposoby. Za każdym razem miałam lyzeczkowanie, to już byłoby czwarte w przeciągu około 3 lat. Nie mam już na to siły. Jeżeli teraz sie nie udało to postanowiliśmy z mężem, ze więcej nie będziemy sie starać, za dużo nas to kosztuje. Może po prostu musimy być sami w życiu. Myśleliśmy nawet o adopcji, ale jest miedzy nami zbyt duża różnica wieku, mąż starszy jest ode mnie o 13lat. Jedyne co to zaproponowali nam bycie rodzina zastępcza- ale nie umiałabym sie żegnać po np. 5 latach z dzieckiem, dla mnie to tak jakby odeszło na zawsze... jedno jest pewne- to była nasza ostatnia próba. Za bardzo go kocham a widze jak cierpi razem ze mną.
Dziękuje za wasze wsparcie. Pozdrawiam dziewczynyBardzo Ci współczuję. Mialam dwa poronienia 1 w 9-10tc, a drugie w 5tc. Jesteś silną kobietą i myślę, że jeszcze wszystko będzie dobrze... Przykro mi, że tak Cię potraktowano... Ściskam Cię mocno.
Czy miałaś łyżeczkowanie za każdym razem? Czy obie ciaze były poronieniem zupełnym?
Laura bardzo mi przykro... Doskonale Cię rozumiem. Ja również trafiłam na SOR w sobotę z ostrym bólem brzucha, również mnie nie przyjęli tłumacząc, że przyjmują tylko z zagrożeniem życia... Spuściłam głowę i wyszłam, nie miałam sił walczyć, wróciłam do domu nafaszerowałam się lekami i jakoś wytrzymałam... Tymczasem dzisiaj okazało się, że pękła mi wtedy cysta :/Nie mam siły z nimi walczyć. To już moja 4 ciaza...dzieciaczka w domu ani jednego. Widocznie tak musi być, mam jeszcze znikome nadzieje, ale wiem ze nie mogę sie na nic konkretnie nastawiać. Czekam do poniedziałkowej wizyty. Jeśli okaże sie ze znowu obumarłe to chciałabym uniknąć wizyty w szpitalu i łyżeczkowania, ale nie wiem czy są jakieś inne sposoby. Za każdym razem miałam lyzeczkowanie, to już byłoby czwarte w przeciągu około 3 lat. Nie mam już na to siły. Jeżeli teraz sie nie udało to postanowiliśmy z mężem, ze więcej nie będziemy sie starać, za dużo nas to kosztuje. Może po prostu musimy być sami w życiu. Myśleliśmy nawet o adopcji, ale jest miedzy nami zbyt duża różnica wieku, mąż starszy jest ode mnie o 13lat. Jedyne co to zaproponowali nam bycie rodzina zastępcza- ale nie umiałabym sie żegnać po np. 5 latach z dzieckiem, dla mnie to tak jakby odeszło na zawsze... jedno jest pewne- to była nasza ostatnia próba. Za bardzo go kocham a widze jak cierpi razem ze mną.
Ja jestem po dwóch stratach, mamy jednego synka, czekaliśmy na niego 7 lat. Pojawił się wtedy, kiedy zupełnie pogodziliśmy się z tym, że będziemy sami i w końcu odpuściliśmy
Miałam jedno łyżeczkowanie, walczę dalej żeby uniknąć drugiego.
Trzymam kciuki za Ciebie i Twojego maluszka!
Bardzo Ci współczuję ja też miałam 4 poronienia nie znaleziono przyczyny gdy już odpuściłam zaszłam w 5 ciaze i ja szczęśliwie donosilam .Synek ma prawie 2 latka i tydzień temu niestety straciłam kolejną ciążę tak samo jak ty krwawilam tylko mnie na IP przyjęli był 7 tydz .serduszko nie biło ,zrobili odrazu zabieg. Przykro mi że Ciebie tak potraktowali .Trzymaj sieNie mam siły z nimi walczyć. To już moja 4 ciaza...dzieciaczka w domu ani jednego. Widocznie tak musi być, mam jeszcze znikome nadzieje, ale wiem ze nie mogę sie na nic konkretnie nastawiać. Czekam do poniedziałkowej wizyty. Jeśli okaże sie ze znowu obumarłe to chciałabym uniknąć wizyty w szpitalu i łyżeczkowania, ale nie wiem czy są jakieś inne sposoby. Za każdym razem miałam lyzeczkowanie, to już byłoby czwarte w przeciągu około 3 lat. Nie mam już na to siły. Jeżeli teraz sie nie udało to postanowiliśmy z mężem, ze więcej nie będziemy sie starać, za dużo nas to kosztuje. Może po prostu musimy być sami w życiu. Myśleliśmy nawet o adopcji, ale jest miedzy nami zbyt duża różnica wieku, mąż starszy jest ode mnie o 13lat. Jedyne co to zaproponowali nam bycie rodzina zastępcza- ale nie umiałabym sie żegnać po np. 5 latach z dzieckiem, dla mnie to tak jakby odeszło na zawsze... jedno jest pewne- to była nasza ostatnia próba. Za bardzo go kocham a widze jak cierpi razem ze mną.
Dziękuje za wasze odpowiedzi. Czekam do poniedziałku na wyrok, jak czegoś sie dowiem to wam napisze. Narazie krwawienie zatrzymało sie, ale mam bardzo obolały brzuch, jakby mnie ktoś skopał i bardzo nabrzmiały, dwa razy większy niż normalnie- napuchniety jak piłka i strasznie mnie ciągnie aż do nóg. Ale nie ma po co jechać kolejny raz na inny SOR, bo „przecież krew po nogach nie cieknie i nie zdycham” a to ze sie kończę fizycznie z bólu i psychicznie to już żadnego lekarza w szpitalu nie interesuje. Panuje taka znieczulica, ze dla mnie to nie do pomyślenia, żeby takie potwory pracowały na ginekologii i przy noworodkach! Utwierdziło mnie to tylko w przekonaniu, ze w życiu bym nie rodziła w państwowym szpitalu i współczuje kobietom to co musza przechodzić i tym których nie stać na prywatne porody i poronienia w ludzkich warunkach nie wiem czy tak jest wszędzie, ale z tego co widze to chyba 90%Bardzo Ci współczuję ja też miałam 4 poronienia nie znaleziono przyczyny gdy już odpuściłam zaszłam w 5 ciaze i ja szczęśliwie donosilam .Synek ma prawie 2 latka i tydzień temu niestety straciłam kolejną ciążę tak samo jak ty krwawilam tylko mnie na IP przyjęli był 7 tydz .serduszko nie biło ,zrobili odrazu zabieg. Przykro mi że Ciebie tak potraktowali .Trzymaj sie
Ja akurat jestem z Krakowa, na wszystkich IP jest tak samo u nas. Jeżeli w poniedziałek okaże sie, że dostanę skierowanie na zabieg do szpitala to będę dzwonić do prywatnych w szpitali w Krakowie i okolicach, nie zniosę kolejny raz przy tak wielkiej stracie takiego poniżania i braku szacunku jaki spotkał mnie również przy poprzednich stratach na oddziałach. W ostatniej ciazy cztery doby byłam bez jedzenia i picia! Przy samych kroplówkach, nie mogłam nawet wstać a jak powiedziałam, ze jestem głodna to usłyszałam „ jeszcze z głodu sie nikt nie posrał, proszę leżeć i czekać na zabieg, musi być pani na czczo, to nie hotel” - następny potwór, który myślał ze chyba jestem na wakacjach i mnie to nie rusza ze zmarło mi 17tc dziecko... kolejny raz już chyba tego nie przeżyje... nie wiem dlaczego akurat ja za każdym radem trafiam na tak paskudnych ludzi, którzy nie chcą mi pomóc..
Mam już 3 letnią córeczkę po cc przez ogromna wage bo 5.170 ale tak prosi o rodzeństwo a ja zawsze marzyłam o gromadce, ze zapragnęłam i ja... za pierwszym razem w 9 tc najpierw wywolywanie, gdzie moje maleństwo trzymalam w ręku... a później i tak lyzeczkowanie, a za drugim poszlam na wizytę do innego lekarza i powiedział, że on nic nie widzi i zlecił mi hcg 2 dni które zaczęło spadać więc kazał czekac do konca tygodnia na krwawienie i tak też się stało w pt zaczelam plamic. Obecnie jestem znów w 9tc i we wtorek będzie wizyta staram się myśleć pozytywnie ale gdzieś ta myśl czasami wydaje sie nierealna... dość ze mam krew ujemną to zespół antyfosfolipidowy i do tego paciorkowiec... tyle tych lekarstw, ze powierzam wszystko już Bogu...Dziękuje za wasze wsparcie. Pozdrawiam dziewczyny
Czy miałaś łyżeczkowanie za każdym razem? Czy obie ciaze były poronieniem zupełnym?
reklama
Zycze Ci wytrwałości i dużo zdrowia oraz pozytywnego myślenia. Rozumiem jak ci musi być cieżko myślec dobrze, ale masz już jedno dzieciątko i musisz miec ładne myśli ze doczeka sie rodzeństwa. Mam nadzieje, ze wszystko Ci sie uda. Trzymam za Ciebie kciuki i zycze wszystkiego dobrego. Mam nadzieje, że masz dobrego lekarza, leków na pewno sporo, ale teraz to jest normalne. PozdrawiamMam już 3 letnią córeczkę po cc przez ogromna wage bo 5.170 ale tak prosi o rodzeństwo a ja zawsze marzyłam o gromadce, ze zapragnęłam i ja... za pierwszym razem w 9 tc najpierw wywolywanie, gdzie moje maleństwo trzymalam w ręku... a później i tak lyzeczkowanie, a za drugim poszlam na wizytę do innego lekarza i powiedział, że on nic nie widzi i zlecił mi hcg 2 dni które zaczęło spadać więc kazał czekac do konca tygodnia na krwawienie i tak też się stało w pt zaczelam plamic. Obecnie jestem znów w 9tc i we wtorek będzie wizyta staram się myśleć pozytywnie ale gdzieś ta myśl czasami wydaje sie nierealna... dość ze mam krew ujemną to zespół antyfosfolipidowy i do tego paciorkowiec... tyle tych lekarstw, ze powierzam wszystko już Bogu...
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 3
- Wyświetleń
- 1 tys
- Odpowiedzi
- 6
- Wyświetleń
- 7 tys
- Odpowiedzi
- 8
- Wyświetleń
- 817
Podziel się: