Witajcie. Nie obwiniam się, chodzi raczej o to, że jest sporo artykułów które wiążą te dwie sprawy, tzn mutację w genie MTHFR, niedobór kwasu foliowego, zbyt wysoki poziom homocysteiny a zaburzenia u dzieci w tym też te ze spektrum autyzmu. Obwiniania nie ma - 8 lat temu nikt nie badał MTHFR przy poronieniach. Ponoć można znacznie zminimalizować ryzyko właśnie dzięki odpowiedniej suplementacji. Szkopuł w tym, że jedni twierdzą, że wystarczy suplementacja kwasem foliowym jedynie w zwiększonej dawce - 5 czy 15 mg, inni, że przy homozygocie branie zwykłego kwasu foliowego (w formie nie zmetylowanej) jest nie tylko bez sensu, bo organizm jej i tak nie przyswoi, ale może być wręcz szkodliwe. Mam po prostu mętlik w głowie... Rozmawiałam przez telefon z moim lekarzem i on w sumie potwierdził, że przy homozygocie powinna być to specjalna formuła kwasu foliowego, ale więcej pewnie dowiem się na wizycie, która dopiero na początku maja, póki co odstawiłam kwas foliowy 5 mg który brałam wczesniej i łykam metylowaną formę 1 mg plus metylowaną B12 i B6... W ciągu kilku tygodni przeczytałam chyba z kilkadziesiąt publikacji na temat MTHFR, związków z trombofilią, poronieniami, zaburzeniami rozwojowymi, wszystko zaczyna się układać w logiczną całość, jednak mam też coraz więcej pytań - o formę i dawkę suplementacji, o interakcję z innymi lekami (np z metforminą czy acardem), mam nadzieję, że wizyta u lekarza wiele wyjaśni. Póki co bardziej mnie martwi to, że temat w sumie raczkuje (zwłaszcza polskojęzycznych publikacji jest mało), metylowanych suplementów na rynku u nas właściwie nie ma, no ale, jak 8 lat temu zaczynałam kłuć się clexanem i łykać encorton to też mało kto o tym słyszał, jak rodziłam w szpitalu w Jeleniej Górze byłam ponoć pierwszym takim przypadkiem.... Co do samego autyzmu, spekulacji co do przyczyn jest sporo - od genetyki, autoimmunologii, po problemy metaboliczne czy czynniki środowiskowe, albo wypadkowa kilku czynników,, ja myślę, że nawet u różnych dzieci przyczyny mogą być zupełnie różne. Mam super syna, którego bardzo kocham i w którego mocno wierzę, ale chciałabym doświadczyć też takiego zwykłego macierzyństwa, być mamą zdrowego, zwykłego dziecka, doświadczyć cudu zwykłego rozwoju, bo u synka nad każdą drobnostką, która innym dzieciom przychodzi naturalnie trzeba było baaardzo duzo pracować i jeszcze masa pracy przed nami. Dlatego te doniesienia o związkach MTHFR z autyzmem tak mocno zburzyły mój spokój, bo choć nie wiem napewno czy to był czynnik determinujący, to jednak głupio byłoby nic nie zrobić z tą wiedzą którą mam. Jako mama jednego dziecka z autyzmem mam nieco większe prawdopodobieństwo że drugie też będzie ze spektrum autyzmu, a jeśli tak się stanie to nie chciałabym sobie zarzucić, że coś mogłam zrobić, a nie zrobiłam.... Rozpisałam się, ja tak już mam