ja jak bylam na porodówce to kolo 22 chodzilam po korytarzu jeszcze zeby rozwarcie postepowalo i plakalam tesciowej ze nie dam rady urodzic bo strasznie boli a godzine pozniej juz mnie tak napieralo i wstapilo we mnei takie cos ze juz chcialam urodzic ze wszystkich sil i juz po tych bolesnych skorczach te parte byly dla mnei chyb ulga hah chociarz róznei to pamietam juz w takim amoku bylam ale szczczerze mowiac to juz czekam na ten poród znowu te emocje i powiem kochanie rodze jedziemy do szpitala to cudowny moment powiedziec ze to juz sie zaczyna )
reklama
Fifka
♥ Chłopcowa Mama ♥
Blue podpisuję się pod tym co napisałaś
diablica3010
mama na cały etat
ja jak zaczne rodzić to pewnie spanikuje bo zdanie rodze wypowiem pewnie do telefonu...do męża który bedzie jakieś 2000 km ode mnie...no ale jako pierworódka ja sie porodu nie balam bo o nim nie czytałam za duzo...to zadnej cięzarnej nie minie i tak sobie mówiłam...to jest nie do ominięcia...a czy boli? pewnie ze boli bezbolesnego nie ma ale zdaża sie że ten bol zaskakuje nas bo jest do zniesienia..to cena jaka musimy zapłacić za to że dostaniemy nasze dzieci w ramiona....
Tina1201
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 24 Czerwiec 2013
- Postów
- 626
Vinga, mam naddzieje ze masz rację i ze dojrzeje do tej mysli. To bedzie moje pierwsze dziecko i dlatego tak sie tez boje. Nie wiem tak naprawdde co mnie czeka, czego sie spodziewac;p. Jestem szczesliwa i nie zaprzeczam ze jest to najpiekniejszy moment w zyciu kobiety,bo niewapliwie jest ale boje sie samego bolu i tego calego wlasnie amoku;p/ Hehe nie wiem jak to wytlumaczyc;p Boje sie ze bede sama z tym bolem, nikt nie bedzie mnie rozumial ani nikt nie bedzie chcial mi pomoc brrrrrrrrrrrrrrrr;P. Porodowka najblizsza mojego miejsca zmieszkania ma strasznie zle opinie, dlatego planuje pojechac dalej do innego miasta, nie wyobrazam sobie zeby tu rodzic i martwic sie dodatkowo takimi rzeczami bo rozne rzeczy juz sie zdarzaly. Zreszta ja sie duzo nasluchalam od znajomych mam. Jedna opowiadala mi, ze byl to dla niej taki bol, ze gdyby miała pisstolet to strzelkilaby sobie w glowe;p.....
Z drugiej strony mysle ze jesli nastawie sie na ogromny bol to moze bede chociaz pozytywnie zaskoczoona;p, bo okaze sie ze wyolbrzymialam.
Tak czy siak wiadomo, ze juz sie nie moge doczekac tej chwili, i ze zrobie wszytsko by pomoc mojemu cukiereczkowi przyjsc na swiat, ale nie zmienia to faktu ze okropnie sie bojeeeeee na dzien dzisiejszy przynajmniej;P
aaaaaaaaaaa dodam jeszcze, ze mam bardzo wąskie biodra i wszyscy mnie straszą, ze będę miała cięzko....
Z drugiej strony mysle ze jesli nastawie sie na ogromny bol to moze bede chociaz pozytywnie zaskoczoona;p, bo okaze sie ze wyolbrzymialam.
Tak czy siak wiadomo, ze juz sie nie moge doczekac tej chwili, i ze zrobie wszytsko by pomoc mojemu cukiereczkowi przyjsc na swiat, ale nie zmienia to faktu ze okropnie sie bojeeeeee na dzien dzisiejszy przynajmniej;P
aaaaaaaaaaa dodam jeszcze, ze mam bardzo wąskie biodra i wszyscy mnie straszą, ze będę miała cięzko....
Ostatnia edycja:
Akuku
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 19 Luty 2009
- Postów
- 11 053
Tina kochana mojego m siostra ma szerokie biodra ale kanal rodny waski i nie urodzila naturalnie. A moja kol ma biodra jak 10 latka i dwojke dzieci urodzila.
Posluchaj jesli lekarz stwierdzi ze masz za waskie biodra to wysle Cie na cesarke.
A ja jestem po 7 operacjach na biodra i tez sie balam czy wszystko oki i czy dam rade urodzic, ale poszlam do lekarza i zapytalam i mimo ze nog szeroko nie rozstawie urodzilam naturalnie i to calkiem sprawnie.
A natura wiedziala co robi dajac nam 9 miesiecy. Teraz jeszcze inaczej na to patrzysz a uwierz mi od mniej wiecej 36 tygidnia bedziesz marzyla by maluch wyskoczyl z Ciebie, a bol odstawisz na drugi plan. Dodam ze masz taka adrenaline ze w tym mokencie az tak sie na bolu nie skupiasz.
Ja nie mowie bo to boli ale da sie przezyc. Kiedys kobiety rodzily bez pomocy a my mamy szpital sterylne wRunki, polozne, szkoly rodzenia. Dasz rade.
No i sa znieczulenia i jak bedzie zle to wykorzystasz ten przywilej.
Posluchaj jesli lekarz stwierdzi ze masz za waskie biodra to wysle Cie na cesarke.
A ja jestem po 7 operacjach na biodra i tez sie balam czy wszystko oki i czy dam rade urodzic, ale poszlam do lekarza i zapytalam i mimo ze nog szeroko nie rozstawie urodzilam naturalnie i to calkiem sprawnie.
A natura wiedziala co robi dajac nam 9 miesiecy. Teraz jeszcze inaczej na to patrzysz a uwierz mi od mniej wiecej 36 tygidnia bedziesz marzyla by maluch wyskoczyl z Ciebie, a bol odstawisz na drugi plan. Dodam ze masz taka adrenaline ze w tym mokencie az tak sie na bolu nie skupiasz.
Ja nie mowie bo to boli ale da sie przezyc. Kiedys kobiety rodzily bez pomocy a my mamy szpital sterylne wRunki, polozne, szkoly rodzenia. Dasz rade.
No i sa znieczulenia i jak bedzie zle to wykorzystasz ten przywilej.
Tina1201
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 24 Czerwiec 2013
- Postów
- 626
Dziekuje kochane, chyba nikt z juz obecnych znanych mi mam nigdy nie opowiadal mi o porodzie w ten sposob, raczej tylko każda straszyła dlatego może mam takie podejscie) mam nadzieje ze macie racje i nie taki straszny jak go maluja))) :**
a jesli chodzi o biodra to juz mam mocne bole, jakby mo kosci mialo rozsadzic, nie ma co dupki to mi Bozia poskąpila... za to jesli chodzi o biust to własnie w tej kolejce stałam
a jesli chodzi o biodra to juz mam mocne bole, jakby mo kosci mialo rozsadzic, nie ma co dupki to mi Bozia poskąpila... za to jesli chodzi o biust to własnie w tej kolejce stałam
Tina, ja się też bardzo boję, jak zniosę poród, tym bardziej, że z pewnych względów, o których wolałabym tu nie pisać, mogę mieć pewien problem, żeby urodzić sn, a do tego bardzo się boję szpitali... więc ani sn, ani cc do mnie za bardzo nie przemawia :-( a z drugiej strony, paradoksalnie trochę, chciałabym mieć moje dziecko już po tej stronie brzucha, najlepiej zaraz :-)
Wasze pozytywne wpisy dają mi pewną nadzieję, że jakoś jednak dam radę no i są całkiem wzruszające.
Wasze pozytywne wpisy dają mi pewną nadzieję, że jakoś jednak dam radę no i są całkiem wzruszające.
vinga89
mamusia syneczków
Tina, ja w dzieciństwie miałam dysplazję bioder i urodziłam naturalnie, bezproblemowo tylko weszłam na porodówkę z zastrzeżeniem, że nie mogę być "dociskana", bo położne czasem na siłę ci nogi naginają do klatki piersiowej
z resztą, przed porodem położne mierzą ci biodra takim specjalnym przyrządem i patrzą czy są wystarczająco szerokie. będzie dobrze, nie zamartwiaj się tak
z resztą, przed porodem położne mierzą ci biodra takim specjalnym przyrządem i patrzą czy są wystarczająco szerokie. będzie dobrze, nie zamartwiaj się tak
reklama
andzior
Początkująca w BB
- Dołączył(a)
- 7 Sierpień 2013
- Postów
- 24
Witam szanowne Forumowiczki
Weszłam na ten wątek, by poczytać Wasze historie z tego ważnego dla nas dnia i przyznam, że mój poród oprócz bólu, który zresztą poźniej i tak został złagodzony, nie przysporzył większych przeżyć i trudności.
Mieszkam za granicą, konkretnie w Irlandii, i tutaj przyszło mi urodzić moją pociechę. Jeszcze będąc w ciąży przeczuwałam, że albo urodzę wcześniej, albo będzie to duży chłopak. Później obydwa przeczucia się sprawdziły.
Termin porodu miałam wyznaczony na 21 marca 2012, ale kilka dni wcześniej zaczął mi się pojawiać krwawy, brunatny śluz w dość dużej ilości. Oczywiście zaniepokojona weszłam na internet na jakieś forum i (dzisiaj miałabym ochotę pewnej pani napisać do słuchu) przeczytałam, że mam natychmiast jechać do szpitala, bo odkleja mi się łożysko, moja ciąża jest zagrożona, dziecko się udusi itd. Spanikowana zamówiłam taksówkę i razem z mamą pojechałyśmy do szpitala, tam odczekałam swoje, a po badaniu (badał mnie polski lekarz) stwierdzono, że zaczyna się poród, tzn poród owszem, tzn. mały pcha się na ten świat ale skurczy brak. Uspokoili mnie, że wszystko jest ok, sprawdzili mocz, zrobili ktg i zostawili na oddziale. Przez te dwa dni codziennie po kilka razy ktg i badania rozwarcia szyjki macicy. Miałam dwuosobową salę, na łóżku obok Hinduska, która tak chrapała,że nie zmrużyłam oka przez dwie noce, na koniec jeszcze mnie zaraziła katarem :-). Aż w końcu na trzeci dzień zostałam zbadana przez lekarza o ciemnym kolorze skóry (odczułam je aż miałam wrazenie pod żołądkiem), który stwierdził- o!, to główka jest już tutaj, a potem na korytarzu usłyszałam rozmowę z pielęgniarką, że będę miała wywołany poród. I tak też się stało. Jeszcze tego samego dnia zaaplikowano mi żel, jakiś zastrzyk i mialam czekać. Po jakimś czasie skurcze przyszły, od razu co 5 minut, ale najpierw delikatne, z czasem stały się nie do zniesienia, ani piłka, ani spacerowanie po chłodnym korytarzu nie pomagało, cały oddział słyszał jak rodzę a moją współlokatorkę przenieśli do innej sali (dobrze jej tak, pomyślałam sobie, niech ona się teraz nie wyśpi ).
W końcu weszłam do wanny, w której jako tako mogłam odpoczać pomiędzy skurczami (mąż potem mówił, że z tego bólu miałam oczy szaleńca, a siedział przy mnie i czytał mi na internecie historie porodu innych kobiet hahaha).
Prosiłam, żeby mi już wreszcie dali to znieczulenie ,dosłowanie bałagałam o epidural, na co położne stwierdziły, że to jeszcze za wcześnie,ale w końcu przyparłam jedną do muru, sprawdziła rozwarcie... i padło tak wyczekiwane- brawo, jest rozwarcie,idziemy na porodówkę! Jakby kamień z serca, szłam przez niekończące się korytarze z tymi mega skurczami,ale wiedziałam, że tam gdzieś czeka ukojenie.
W końcu weszłam na salę, wszystko już na mnie czekało, gaz, anestezjolog (pan o sniadej karnacji z długa czarną brodą-wyglądał jak terrorysta, ale jeśli miał mi przynieśc ulgę to było mi wszystko jedno ), od razu posadzili mnie na łóżku, wbili igłę w plecy, odpłynełam, od tego momentu poród to istna bajka. Najpierw leżłam sobie i oglądałam skurcze na monitorku, obok czuwała nade mną położna, rano na dyzur przyszła inna, bardzo sympatyczna, matka 4 chłopaków, później już przy samej akcji porodowej dołączyła druga-Polka. Troszkę wysiłu, zero bółu. W końcu położono mi na piersiach ciężkiego, tłuściutkiego syniusia. Nie powiem, żeby wzbudził mój zachwyt, wyglądał raczej jak ufo, ale był mój i wreszcie w ramionach, nawet szczególnie nie kwilił. W miedzyczasie urodziłam łożysko, nawet nie wiem kiedy, samo chyba wyszło. Potem zabrlali małego na stoliczek do mierzenia, ważenia, obrączkowania, ubierania. Waga 4180 kg, troszkę mu się nie podobało, że jest już na tym świecie, ale kiedy tylko słyszał mój głos od razu się uspokajał. Poniewąz tutaj nie nacina się krocza przy porodzie, pękło samoistnie, z tego co wiem dość poważnie, bo aż irlandzka położna stwierdziła, że nigdy takiego nie zszywała, więc zrobila to Polka. Po wszystkim dostaliśmy z mężem po filiżance herbaty i odpoczywaliśmy ciesząc się maleństwem, później odwieźli mnie na salę poporodową. Przez cały pobyt w szpitalu ani razu nie straciłam małego z oczu, wszystkie badania odbywały się przy mnie przy łóżku. Ponieważ urodziłam w sobotę mogłam wyjść dopiero w poniedziałek do domu. Przez te 5 dni w szpitalu spałam może w sumie 4 godziny, byłam nieziemsko zmęczona, a przecież musiałam się sama zajmowac dzieckiem, pod koniec mialam nawet halucynacje hehe, ale kiedy już siedziałam w samochodzie a obok w nosidełku był mój skarb byłam zmęczona ale szczęśliwa.
Taka to moja historia
Pozdrawiam i leee bo głodomorek wstal po drzemce.
<a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/1usatrd84f262671.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
Weszłam na ten wątek, by poczytać Wasze historie z tego ważnego dla nas dnia i przyznam, że mój poród oprócz bólu, który zresztą poźniej i tak został złagodzony, nie przysporzył większych przeżyć i trudności.
Mieszkam za granicą, konkretnie w Irlandii, i tutaj przyszło mi urodzić moją pociechę. Jeszcze będąc w ciąży przeczuwałam, że albo urodzę wcześniej, albo będzie to duży chłopak. Później obydwa przeczucia się sprawdziły.
Termin porodu miałam wyznaczony na 21 marca 2012, ale kilka dni wcześniej zaczął mi się pojawiać krwawy, brunatny śluz w dość dużej ilości. Oczywiście zaniepokojona weszłam na internet na jakieś forum i (dzisiaj miałabym ochotę pewnej pani napisać do słuchu) przeczytałam, że mam natychmiast jechać do szpitala, bo odkleja mi się łożysko, moja ciąża jest zagrożona, dziecko się udusi itd. Spanikowana zamówiłam taksówkę i razem z mamą pojechałyśmy do szpitala, tam odczekałam swoje, a po badaniu (badał mnie polski lekarz) stwierdzono, że zaczyna się poród, tzn poród owszem, tzn. mały pcha się na ten świat ale skurczy brak. Uspokoili mnie, że wszystko jest ok, sprawdzili mocz, zrobili ktg i zostawili na oddziale. Przez te dwa dni codziennie po kilka razy ktg i badania rozwarcia szyjki macicy. Miałam dwuosobową salę, na łóżku obok Hinduska, która tak chrapała,że nie zmrużyłam oka przez dwie noce, na koniec jeszcze mnie zaraziła katarem :-). Aż w końcu na trzeci dzień zostałam zbadana przez lekarza o ciemnym kolorze skóry (odczułam je aż miałam wrazenie pod żołądkiem), który stwierdził- o!, to główka jest już tutaj, a potem na korytarzu usłyszałam rozmowę z pielęgniarką, że będę miała wywołany poród. I tak też się stało. Jeszcze tego samego dnia zaaplikowano mi żel, jakiś zastrzyk i mialam czekać. Po jakimś czasie skurcze przyszły, od razu co 5 minut, ale najpierw delikatne, z czasem stały się nie do zniesienia, ani piłka, ani spacerowanie po chłodnym korytarzu nie pomagało, cały oddział słyszał jak rodzę a moją współlokatorkę przenieśli do innej sali (dobrze jej tak, pomyślałam sobie, niech ona się teraz nie wyśpi ).
W końcu weszłam do wanny, w której jako tako mogłam odpoczać pomiędzy skurczami (mąż potem mówił, że z tego bólu miałam oczy szaleńca, a siedział przy mnie i czytał mi na internecie historie porodu innych kobiet hahaha).
Prosiłam, żeby mi już wreszcie dali to znieczulenie ,dosłowanie bałagałam o epidural, na co położne stwierdziły, że to jeszcze za wcześnie,ale w końcu przyparłam jedną do muru, sprawdziła rozwarcie... i padło tak wyczekiwane- brawo, jest rozwarcie,idziemy na porodówkę! Jakby kamień z serca, szłam przez niekończące się korytarze z tymi mega skurczami,ale wiedziałam, że tam gdzieś czeka ukojenie.
W końcu weszłam na salę, wszystko już na mnie czekało, gaz, anestezjolog (pan o sniadej karnacji z długa czarną brodą-wyglądał jak terrorysta, ale jeśli miał mi przynieśc ulgę to było mi wszystko jedno ), od razu posadzili mnie na łóżku, wbili igłę w plecy, odpłynełam, od tego momentu poród to istna bajka. Najpierw leżłam sobie i oglądałam skurcze na monitorku, obok czuwała nade mną położna, rano na dyzur przyszła inna, bardzo sympatyczna, matka 4 chłopaków, później już przy samej akcji porodowej dołączyła druga-Polka. Troszkę wysiłu, zero bółu. W końcu położono mi na piersiach ciężkiego, tłuściutkiego syniusia. Nie powiem, żeby wzbudził mój zachwyt, wyglądał raczej jak ufo, ale był mój i wreszcie w ramionach, nawet szczególnie nie kwilił. W miedzyczasie urodziłam łożysko, nawet nie wiem kiedy, samo chyba wyszło. Potem zabrlali małego na stoliczek do mierzenia, ważenia, obrączkowania, ubierania. Waga 4180 kg, troszkę mu się nie podobało, że jest już na tym świecie, ale kiedy tylko słyszał mój głos od razu się uspokajał. Poniewąz tutaj nie nacina się krocza przy porodzie, pękło samoistnie, z tego co wiem dość poważnie, bo aż irlandzka położna stwierdziła, że nigdy takiego nie zszywała, więc zrobila to Polka. Po wszystkim dostaliśmy z mężem po filiżance herbaty i odpoczywaliśmy ciesząc się maleństwem, później odwieźli mnie na salę poporodową. Przez cały pobyt w szpitalu ani razu nie straciłam małego z oczu, wszystkie badania odbywały się przy mnie przy łóżku. Ponieważ urodziłam w sobotę mogłam wyjść dopiero w poniedziałek do domu. Przez te 5 dni w szpitalu spałam może w sumie 4 godziny, byłam nieziemsko zmęczona, a przecież musiałam się sama zajmowac dzieckiem, pod koniec mialam nawet halucynacje hehe, ale kiedy już siedziałam w samochodzie a obok w nosidełku był mój skarb byłam zmęczona ale szczęśliwa.
Taka to moja historia
Pozdrawiam i leee bo głodomorek wstal po drzemce.
<a href="http://www.suwaczki.com/"><img src="http://www.suwaczki.com/tickers/1usatrd84f262671.png" alt="Suwaczek z babyboom.pl" border="0"/></a>
Podziel się: