Witam kobietki
Wpadam na chwilkę, żeby zdać relację... póki młody śpi i nie owła o cyca.
Od wtorku leżałam na patologi w związku z " przenoszoną ciązą" w piątek postanowiono, że trzeba cmnie na oxy test i zobaczyć czy uda się urodzić. Ordynator odrazu zasugerował CC, bo dziecko duże i będą problemy.... i miał chłop nosa.
Przed 18 trafiłam na sale porodową Pani położna podpiełą mnie pod kroplówkę i tak sobie lezałam 3 minuty i nagle mój mąż mówi ooooo a co to pisze ,że 99 - niby moc skurczy i nagle ooooo a tętno z 160 na 60 spadło. Zaraz pojawił się dr Muzykiewicz ( wzbudza moje zaufanie i uważam, że jest dobry w tym co robi) Zbadał, kazał odpiąć kroplówkę i powiedział, że za 10 minut zmierzymy tętno i pójdziemy na usg. Szczerze powiedziawszy skurcze bardziej bolesne miałam bez oxy niż z nią
Po usg doktor stwierdził, że dziecko jest duże ale wszystko z nim Ok. Niestety niefortunnie się ułożyło i w momencie skurczu uciska na pępowinę i spada tętno. Problem z wbiciem się dziecka w kanał rodny. Padło pytanie: chce Pani CC, czy próbujemy naturalnie. Oczywiście powiedziałąm,że chce spróbować swych sił - i usłyszałam dzielna dziewczynka
) Nie podpięto mnie już pod kroplówkę skurcze zaczynały być coraz mocniejsze Pani położna Ania cały czas mnie doglądałą i powiedziała że tętno znów spada. Tym razem pojawio się 2 lekarzy i oznajmili, że spowodu niewspółmierności dla dziecko i dla mnie będzie lepiej zdecydować się na CC. I tak o to o 22.40 trafiłamna salę operacyjną. Ryczałam jak opętana, anestezjolog nie mógl się wbić z znieczuleniem, bo cały czas się trzęsłam i nie byłam wstanie opanowac dragwek.. podali mi tlen i tak sobie leżałam i czekałam na dzidziusia. Niby chwila a dla mnie to była wieczność. Piszę i znów rycze. O 22.47 usłyszałam płacz i zobaczyłam Eryka 3890, 57 cm
Największy dzidziuś tego dnia
Strasznei nastawiłam się na Sn i chyba to CC mnie dobiło psychicznie. Bo o fizycznej stronie nie wspomnę. Wiem, róznie to z kobietami jest, ale ja przez 2 dni nie mogłam sie ryczyć. Z powodu braku miejsc trafiłam po porodzie na Ginekologię operacyjną - panie pielęgniarki - złote kobiety. Doglądały mnie całą noc, podawały znieczulenie. Nawet pod prysznic musiałam iść z położną jadąc na wózku
Czułam się jakbym była niepełnosprawna, Ja taka Zosia Samosia nagle uzależniona od innych... No ale najważniejesze, że już jestem w domku u boku męza który mnie wspiera i upragnionego dzidziusia.
Teraz walczymy z karmieniem...ech mój synek to leniuch. Przystawia się do piersi łądnie ssie ale na 3-5 ruchach się konczy i idzie spac. Staram się go wybudzac, żeby ssał dalej i znow 3 razy pociągnie i koniec. Moje piersi już zaczynają odawiac posłuszeństwa. Karmienie trwa z godzinę z czego efektywnego ssania jest 5 minut. Jadę teraz na laktatorze i odciągam, żeby dokarmiać go butlą. Dzięki temu wiem, że cokolwiek zjadł.