A więc tak: o lewatywę nikt się mnie nie pytał czy mam życzenie czy nie. Zresztą byłam w takim szoku, że było mi wszystko jedno. To była moja pierwsza lewatywa w życiu i nie widzę w tym nic strasznego. A faktycznie czułam się lżejsza. Czasem (np. u mnie) podają czopki rozkurczowe, więc "pustka" w jelitach jest wskazana. Myślę jednak, że gdybyś się nie zgodziła, albo chciała lewatywę wykonać sama nic by się nie stało. Ale na serio, nie ma co z tego robić problemu. Dla nich to chleb powszedni, a przy parciu nie da się powstrzymać mięśni odbytu. Wiec jeśli coś tam będzie to...
Co do depilacji: przy porodzie naturalnym nikt tego nie wymaga i nie robi. Myślałam, że przy nacięciu będą coś depilować chociaż trochę (tak twierdzili w szkole rodzenia przy Ujastku), ale chyba tego nie uczynili, chyba, że ja nie wychwyciłam momentu, w którym tego dokonali na porodowej. Z tym przyspieszaniem porodu oksytocyną: wierzcie mi na słowo, nie ma nic gorszego niż czekanie. Lepsza już ta kroplówka niż kilkunastogodzinna męczarnia, albo chodzenie z balonikiem w nieskończoność.
Miejsce do porodu wertykalnego jest. Trzeba tylko wcześniej uprzedzić położną, że ma się taki zamiar. Inaczej z góry zakładają tradycyjny fotel do porodu.
Ze szpitala wypisują w drugiej dobie po porodzie jeśli ani ginekolog ani pediatra nie widzi przeciwskazań. Ale z mojego punktu widzenia to raczej plus niż minus Ujastka. Nic tak nie dobija jak szpital, zwłaszcza gdy nie można usiedzieć na tyłku.
Z tym dokarmianiem: faktycznie, ja muszę odciągać pokarm i podawać butelką, inaczej moja panienka nie ma ochoty jeść. Jeśli oddaje się dziecko na noworodki na noc dokarmiane jest butelką, mlekiem bebilon1. No i później niektóre dzieci podłapują leniuszka i cyc traktują jako usypiankę albo zabawę.
Nie odczułam żeby kangurowanie było jakoś specjalnie skrócone. No muszą to dziecko wziąć, zmierzyć, zbadać, ubrać. Wszystko dzieje się na oczach rodziców. A maluszkiem można się w pełni nacieszyć.
Pozdrawiam