reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Porod w szpitalu Ujastek

Mammi - dzięki za rzeczowe opinie. :) Wiem, że mam jeszcze sporo czasu, ale już zaczynam rozważać, który szpital wybrać. Póki co zastanawiam się nad Ujastkiem (mam stamtąd lekarkę) albo nad Żeromskim. Więc jeszcze o Ujastek podpytam, pozwól. :) Trzy "intymne" sprawy - 1. czy lewatywa i golenie krocza są konieczne? o_O 2. Czy dana położna jest przy Tobie cały czas, czy się wymieniają? 3. jakie mam szanse, że jeśli wszystko będzie ok urodzę SN chociaż to będzie mój pierwszy poród, i czy tam rutynowo nacinają krocze? Z góry dzięki za odpowiedź. :)

lewatywa i golenie to standard i wcale nie jest takie nieprzyjemne (lewatywa) a przynajmniej jest pewność, że nic innego Ci podczas porodu nie "wyskoczy" bo dopiero byłaby porażka
położna jaet ta sama chyba, że kończy dyżur to przychodzi inna, ale zawsze możesz zaoferować pieniążki by została - na pewno zostanie
krocze z reguły nacinają - jeśli to 1-szy poród, ale uwierz czasem lepsze nacięcie niż pęknięcie
 
reklama
no fakt,słabo to trochę lepiej niż nieodpowiednio.

tak jak pisałam kilka postów wyżej są różne sytuacje,np.konieczna jest operacja chirurgiczna,pacjentka trafia w złym stanie zdrowia,np.z zapaleniem otrzewnej ,podejrzeniem zatorowosci itp.no milion przypadków może byc.a ujastek szpital ginekologiczno-położniczy jak nazwa wskazuje specjalizuje się w położnictwie.
i akurat neonatologicznie to są świetnie wyposażeni tak jak pisze kasiulka.
 
Witam !! Mam pytanko... Kojarzycie może dr.A. Jaworskiego??? Jest on zastępcą ordynatora na Ujastku.. Szukam lekarza prowadzącego i zastanawiałam się nad nim... Chcę rodzić w tym szpitalu i zależy mi na lekarzu z tego szpitala... Jedna z koleżanek na forum go polecała. Może ktoś więcej wie cośna na jego temat?? Czy jest godzien zaufania?? Albo jeśli możecie kogo kolwiek polecić bardzo bym była wdzięczna... :) Zależy mi na tym aby się gin. znał na rzeczy i mógł by być przy porodzie. Z góry dziękuję i pozdrawiam:)
 
Witam !! Mam pytanko... Kojarzycie może dr.A. Jaworskiego??? Jest on zastępcą ordynatora na Ujastku.. Szukam lekarza prowadzącego i zastanawiałam się nad nim... Chcę rodzić w tym szpitalu i zależy mi na lekarzu z tego szpitala... Jedna z koleżanek na forum go polecała. Może ktoś więcej wie cośna na jego temat?? Czy jest godzien zaufania?? Albo jeśli możecie kogo kolwiek polecić bardzo bym była wdzięczna... :) Zależy mi na tym aby się gin. znał na rzeczy i mógł by być przy porodzie. Z góry dziękuję i pozdrawiam:)

polecam dr.Andrzeja Jarząbka,prowadzi mi od początku bliźniaki,bardzo dobry specjalista od Usg,badan genetycznych,rozpoznawania wad serca itd. i pracuje na Ujastku.będzie też przy moim porodzie.
 
Podziękował :) Zapamiętam na przyszłość;) Na razie wybieram się do dr. J. Skotnickiego- zgadałam się z ciotką i mi go poleciła;) On też pracuje na Ujastku:) Mówiła mi że jest b. dobrym gin no i tanim a na tym też mi zależy bo z kasą krucho.... :/ Jeśli mi coś nie podpasuje to wybiorę się do Jarząbka;) Jeszcze raz podziękował baaaardzo;)
 
Jurkowa a ja polecam dr Pabiana - tez tam pracuje. Najpierw pomogl nam bo staralismy sie ponad 5 lat a potem prowadzil moja ciaze.
 
Do Mam, które rodziły na Ujastku - czy poród rodzinny to faktycznie u nich standard, tak jak piszą na stronie? Chodzi mi o to, czy jak się rozwinie akcja porodowa i do nich pojadę, to mogę mieć jako taką pewność, że mnie przyjmą i będę mogła rodzić przy mężu?

Zapytałabym o to u nich bezpośrednio, ale dopadła mnie infekcja gardła, która nie chce przejść, i wizyta na dniach otwartych się coraz bardziej opóźnia. Poród za miesiąc, więc nie wiem, czy zdążę tam się dowlec przed terminem, żeby wszystko pooglądać ;)
 
reklama
Rodziłam na Ujastek,
przeklejam opis mojego porodu:

:) Więc tak:
jak codziennie siedziałam sama to akurat w tym dniu- czwartek 04.11 wpadła siostra w odwiedzinki, zażartowała że fajnie by było jakbym zaczęła rodzić przy niej, pół godziny później odeszły mi wody- co napisałam Wam od razu :)
Nie byłam pewna czy to to bo tak pokapywało, przy ruszaniu się ciekło, zadzwoniłam do położnej potwierdziła że to wody i żebym się szybko zbierała.

Mój był w pracy, stał w korku, ze mnie leciało już ciurkiem, ale zdążyłam się wykapać, ogolić, siostra dopakowała ostatnie rzeczy i czekałyśmy 1,5 h aż mój dojedzie.

Dojechaliśmy do szpitala- mega korki były miałam ponad 2cm rozwarcia i żadnych bóli. Na Ujastek byłam trzecia w kolejce ale sprawnie wszystko poszło.

Polecam jednak mieć swoja położną- kobieta była wspaniała, bardzo pomagała.

Dalej twierdzę że najważniejsze jest NASTAWIENIE, ja nie mogłam się doczekać, myślałam tylko o dziecku, z moim śmialiśmy się aż się popłakałam- lekarz zaczął mi się dziwnie przyglądać czy czasem czegoś nie brałam!! Ale humor starałam się utrzymać i udawało mi się to dzięki mojemu R. Cały czas oczekiwałam tych okropnych bóli, tej męki i nie wiadomo czego jeszcze- u mnie niczego takiego nie było. Skurcze były ale piłka, spacerki, nie czułam tego jako ogromnego bólu. Jak powiedzieli że jest 7cm, 8cm.. to trochę zaczęłam panikować że się zacznie koszmar... Praktycznie rodziłam na stojąco, położna uspokajała mnie że będzie mi łatwo bo jestem bardzo rozciągnięta (z jogą w ciąży to jednaj prawda- ja chodziłam 4-5 razy w tygodniu).

Kazali mi przejść na ten okropnie wyglądający fotel, byłam słaba, ale to z wysiłku fizycznego, parcie było meczące...

Położna instruowała co mamy robić, mój trzymał tlen, miał trzymać głowę, ja jak będzie skurcz mam wziąć wdech głęboki i mocno przeć i na jednym skurczu miałam tak zrobić trzy razy.

Pierwszy skurcz- bolał ale bez tragedii, wpadłam w panikę to teraz zacznie się ten obiecywany kilku godzinny koszmar...

Położna uspokajała że już widzi włoski że to już koniec ale muszę się zmobilizować, myślałam że mnie tak okłamuje, że na pewno teraz będzie horror. Powiedziała że pęknę więc natną- nic nie poczułam, zero. Zmobilizowałam się, trzy skurcze, wdechy, parcie i usłyszałam płacz!!!
Pierwsze moje słowa: " KUR** co to było??"
Położna: "no twoje dziecko!"
Ja: "to już???!!"

Był 05.11 godzina 24.30

Położyli mi go brzuchu ja byłam w szoku, rozpłakałam się, przytuliłam bobaska. Mój przeciął pępowinę- czego miał nie robić bo się bał, ale zrobił z dumą.

zabrali go obok na stół, wszystko odbywało się przy nas, mały był tylko pól minuty poza moim wzrokiem.

Położna mówi przyj jeszcze raz- łożysko musi wyjść- nic nie poczułam, widziałam jak wygląda, myślałam że to coś gorszego- a tu taki mały talerz czerwony.

Zaczęli szycie- nic nie czułam. Mój R miał przynieść ubranko - przyniósł trzy body- położna się śmiała że tata chyba nie wie jeszcze że trzy body to za dużo i może niech weźmie jakieś śpiochy... Mój biegał w szoku ale szczęśliwy jak nigdy.

Byłam szczęśliwa, zaczęłam wszystkim dziękować i w ogóle, lekarz powiedział "Pani to na pewno coś wzięła..." położna "na ogół przy porodzie nas wyzywają, wyklinają mężów, no chyba pierwszy raz ktoś dziękuje :)"
Ale ja byłam taka szczęśliwa, tuliłam całe 3150 g miłości.

Dwie godziny nie mogłam wstawać bo miało się tam wszystko poukładać. Po tym czasie poszłam pod prysznic z moim R.
słusznie mówią że poród to maraton na 40 km... byłam słaba jak nigdy w życiu.
Po kolejnych 3 godz poszłam do toalety na siku- dzięki odkręconemu kranowi, polewaniu wodą poszło szybko.

O 5 mój R. został wyproszony i ja zostałam sama z dzidzią w ramionach.

O 6 pielęgniarki przyszły mnie umyć- zdziwiły się że jestem już po. Ale ja nie wytrzymałabym tak długo- już te dwie godziny były ciężkie, zwłaszcza że leżałam w pościeli a byłam cała z tych wód i trochę kwrii.

Reasumując na pewno nie będę się bała kolejnego porodu- dalej uważam że dentysta jest najgorszy.
Nie bójcie się tylko myślcie o dziecku- że trzeba się zmobilizować i urodzić jak najszybciej bo on ma zdecydowanie gorzej niż my.
Powodzenia życzę wszystkim jeszcze nie rozpakowanym!!!!

Opłacenie położnej- 700 zł to najlepiej wydane pieniądze w moim życiu. Komfort niesamowity, opieka i w ogóle. Dzięki niej mój poród był cudownym wydarzeniem a nie traumą. Na PW piszcie jak chcecie namiary
 
Do góry