reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Poród rodzinny

U nas też miał być poród rodzinny i ja i mąż bardzo się z tego cieszyliśmy. Psychicznie mnie to podbudowwało, że nie będe sama wsród obcych ludzi w takiej sytuacji wczesniej mi nie znanej. dzień przed porodem mąż przyjechał do mnie do szpitala (leżałam na patologi bo było po terminie) i wszystko jeszcze raz przerobiliśmy "na sucho", umówiliśmy się na następny poranek, że po obchodzie zjawi się w szpitalu a potem będziemy rodzić (miałam poród częściowo wywoływany).
W rezultacie było tak, że mąż nie zdażył dojechać na poród gdyż wszystko się tak szybko potoczyło. Pamietam jak odebrałam od niego telefon pomiędzy silnymi skurczami i prosił mnie abym zaczekała na niego. Nie udało się, wpadł na porodówkę gdy Krzyś dawał już znać, że jest z nami.
Pamiętam wyraz twarzy męża kiedy trzymał syna na rękach - łezki szczęścia spłyneły mi wtedy po policzkach.

Po powrocie do domu mąż opowiadał mi jak wyglądała jego droga do szpitala - całe szczęście, że dotarł do niego w jednym kawałku, bo z samochodu wycisnął tyle ile się dało.
 
reklama
Powiem Wam tylko jedno, gdyby nie obecność mojego męża podczas bóli porodowych, jego podtrzymywanie mnie, podawanie wody, przytrzymywanie rurki z tlenem, itp. chybabym nie dała rady. Niestety samego momentu porodu mąż nie zobaczył bo został wyproszony z sali przez lekarza ze względu na drastyczność zabiegu (Adaś urodził się przy pomocy próżnociągu). Potem powiedział mi, że te parenaście minut kiedy nie było go ze mną było najgorszą chwilą jaką przeżył w życiu. Słyszał tylko mój krzyk (swoją drogą nie pamiętam żebym się darła :)) i nie mógł mi pomóc. A kiedy był ze mną przynajmniej czuł się potrzebny.
 
myślę, że ten temat to zwykła prowokacja i szkoda sobie nerwy szarpać. nie wierzę by znalazł się taki facet, który nie potraktuje narodzin swojego potomka jak prawdziwego cudu.
najwyzej zemdleje ;)
 
Jeszcze nie podjełam decyzji czy będzie poród rodzinny. Mój męzulek bardzo tego chce mówi, że chciałby mnie potrzymać za rękę pomagać itp. Być przy tym. Ale wydaje mi się, że troszkę by mnie to krepowało też troche się obawiam, że może po takim przezyciu bedzie miał do mnie wstręt choć on zaprzecza. a tak wogóle może byc jednoczesnie poród w wodzie i by był przy mnie mój męzczyzna. Jestem ciekawa ile się płaci za taki poród bo myslałam by być z męzem i może zabrać moją siostrę tak bardzo chciała.Ale wydaje mi się, że chyba tak nie może być
 
hetera pisze:
myślę, że ten temat to zwykła prowokacja i szkoda sobie nerwy szarpać. nie wierzę by znalazł się taki facet, który nie potraktuje narodzin swojego potomka jak prawdziwego cudu.
najwyzej zemdleje ;)


a ja mysle ze kazdy ma swoje zdania i odczucia i wcale ow temat nie musi byc prowokacja - reasumujac - sa ojcowie co sie wyrzekaja dzieci wiec nie mowmy tu o jakims odczuciu cudu- bo dla niekotrych odczucia "bycie ojcem" nie wiaze sie z niczym pieknym - sa rozni ludzie i rozne odczucia ... po ta sa watki zeby dyskutowac
 
Płock-Asia pisze:
Jeszcze nie podjełam decyzji czy będzie poród rodzinny. Mój męzulek bardzo tego chce mówi, że chciałby mnie potrzymać za rękę pomagać itp. Być przy tym. Ale wydaje mi się, że troszkę by mnie to krepowało też troche się obawiam, że może po takim przezyciu bedzie miał do mnie wstręt choć on zaprzecza. a tak wogóle może byc jednoczesnie poród w wodzie i by był przy mnie mój męzczyzna. Jestem ciekawa ile się płaci za taki poród bo myslałam by być z męzem i może zabrać moją siostrę tak bardzo chciała.Ale wydaje mi się, że chyba tak nie może być

Chyba z wprowadzeniem dwóch osób na porodówkę to może by problem. Lekarze się krzywią nawet na męża mimo, że za poród rodzinny się płaci (u mnie 200 zł - ale koleżanka w Warszawie zapłaciła 1000 ). U mnie decyzja o wspólnym porodzie zapadła już dawno- chodziliśmy razem do szkoły rodzenia i stwierdziliśmy, że chcemy to przeżyc wspólnie.
 
a ja mysle ze kazdy ma swoje zdania i odczucia i wcale ow temat nie musi byc prowokacja - reasumujac - sa ojcowie co sie wyrzekaja dzieci wiec nie mowmy tu o jakims odczuciu cudu- bo dla niekotrych odczucia "bycie ojcem" nie wiaze sie z niczym pieknym  - sa rozni ludzie i rozne odczucia ... po ta sa watki zeby dyskutowac

Ja nikogo nie zmuszam do porodów rodzinnych, ale słowa typu:
Nie dość, że i tak czułam wstyd, że mój mąż widzi mnie w takim stanie to jeszcze cały czas zaglądał mi pomiędzy nogi i traktował to jako interesujący widok w sensie seksualnym, a nie rodzinnym.
są po prostu niewiarygodne. Przykro mi, ale nie znam ani jednego faceta, ktory zrobilby cost takiego swojej żonie. Nadal twierdzę żę to prowokacja  8)
No cóż,  patologie chodzą jednak po świecie...
 
Rodziłam z moim mężem i wspominam to wspaniale. NIE WYOBRAŻAM SOBEI PORODU BEZ NEIGO. Pomagał mi i wspierał. Jak będę rodizła drugie dziecko (mam nadzieję) to też tylko z moim męzem.
PZDR
 
nie wiem, czy to prowokacja,ale ja przezywałam dwa porody (ciecia cesarskie) razem z moim mężem i bardzo dobrze to wspominam. Był, kiedy sie bałam, kiedy nie wiedziałm ,co sie dzieje i kiedy usłyszałam płacz naszych obu córek. Szczerze powiedziawszy potrafiłam zmienić lekarza w 30 tyg ciąży tylko dlatego,ze szpital w którym pracował lekarz do którego chodziłam nie preferował obcności mężów przy porodach operacyjnych. Mam nadzieję,,ze coraz wiecej placówek będzie pozwalało na obecność osób towarzyszących przy c.ces. To,ze rodzimy nie drogami natury a przy pomocy skalpela nie  oznacza, ze nie boimy się, nie jesteśmy bezradne...w takiej syt. osoba taka jak mąż, odwraca uwagę przytomnej rodzącej kobiety a co najważniejsze moze w tej samej chwili, co mama powitać swoje dziecko. Stanowczo polecam obecność wybranej osoby towarzyszącej (nie musi to być przecież mąż, moze być siostra, przyjaciółka czy inna zaufana osoba) przy w takiej chwili. Pozdrawiam
 
reklama
Czytam i czytam.....Rozumiem wątpliwości,czy mąż możę się okazać pomocny czy nie...bo kobiety znają swoich mężów i wiem,że są takie osobniki,które mogą tylko wprowadzic zamieszanie zamiast pomagac.A wszystko to z powodu strachu.No ale....argument,że wstydzę sie męża? A co będzie,jak za ileś tam lat(tfu,nikomu nie życzę ale sie zdarza) rozchoruje sie jedna z drugą,to kto bedzie ja pielęgnowal? Opieka społeczna? Ja myślałam,że małżeństwo to jest na dobre i złe,na zdrowie i chorobę....nie jest tak?
Skoro kobieta nie chce byc z mężem to rozumiem,że coś tam albo nie jest dograne,albo zna go na tyle,że woli mieć spokojną głowę w czasie rodzenia a nie martwić się tym jak on sie zachowa w stosunku do innych osób,albo czy nie trzeba go będzie zdrapywać z podłogi bo mdleje przy pobieraniu krwi ;-)
OK......to jest jasne.U nas w szpitalu 90% kobiet rodzi z kimś...mężem,matką siostrą,koleżanką,były teściowe,był teść(!),ojciec....Fakt,że lepiej jak jest jedna osoba nie pół rodziny bo to naprawdę wprowadza u kobiety zamieszanie. W końcu mają ją wspierać,towarzyszyć a nie urządzać sobie widowisko.
Zszokowałyście mnie tym,że gdzieś jeszcze pobiera się opłaty za porody rodzinne.....U nas nigdy tak nie było.Sto lat temu były jakies skarbonki na dowolne datki czy inne fundacje ale to nieobowiązkowe i ...krotko i dawno temu. Osoba towarzysząca nic nie kosztuje szpital,a często naprawdę nawet fizycznie pomaga.
Jestem niewielkim osobnikiem,więc jak dziennie ileś kobiet muszę dźwigać jak wstają,albo uwieszają mi się na szyi w czasie skurczów to ...wysiada mi kręgosłup.Nie mogę sie roztroić i zaglądać do jednej kobiety jak leży w wannie,druga w tym czasie chce żeby jej zrobić zastrzyk a do trzeciej trzeba zajrzeć bo siedzi pod prysznicem.Czuję się spokojna kiedy ktoś im towarzyszy i dziala trochę jak "łącznik".
baaardzo rzadko zdarza się...baaaaardzo rzadko,żeby mąż zamiast pomagać przeszkadzal kobiecie w rodzeniu.No ale ...zdarza się. Nie powinno się tu podchodzić jak do czegoś modnego,i to z każdej strony ale pod kątem wlaśnie wsparcia uczuciowego i fizycznego. Dla mnie najbardziej jest smutne,kiedy tatus dziecięcia przychodzi bo...."kumple tez byli to co...on nie może byc gorszy i jakoś ten cyrk przetrwa","pilnować przyszedłem,bo cholera wie co tu z moją żoną bedziecie wyprawiać,muszę pilnować,żebyście mi ich nie uszkodzili". Zestresowani tatusie czasami się uspakajają jak mogą się wykazać ,że na czymś się znają.Ja ich rozumiem,to ich towarzyszenie może byc tak trudne jak jazda na miejscu pasażera kiedy samemu sie nie ma wpływu na to co sie dzieje.No więc czasem nawet rozmowy "techniczne" o sprzęcie,lekach,fizyce...o czymkolwiek byleby mogli wyrazić swoje zdanie pomaga im.
A juz tak na serio,na koniec. Jesli mąż ma opory,żeby widzieć za wiele,to przecież nie musi być cały czas.U nas jest to tak rozwiązane,że jeśli nie chce byc przy badaniach,przy samym porodzie to w każdej chwili może wyjść na korytarzyk .Może towarzyszyć żonie w spacerach,w czasie kąpieli,nie zmusza się go do tego ,żeby robił cos czego sam nie chce.Jak koniecznie musi iść zapalić to.... musi wyjść przed szpital więc ma mozliwość tylko doglądania.I to moim zdaniem jest mocnym dla faceta argumentem,że decyzję przy czym byc,co widzieć,może podjąć w każdej chwili i samo przyjscie do szpitala niczego nie przesądza.
Czy rodzić z mężem? Ja myslę ,że zawsze warto go ze sobą zabrać.A nuż wreszcie go poznasz?
 
Do góry