reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Poród Na Wesoło

reklama
Chodziłam sobie z bólami po korytarzu..taka cisza wokół a ja od szafki do szafki i co chwila się wieszam raz na jednaj raz na drugiej..w końcu zaczęło mnie brać zmęczenie i chętnie bym oko przymknęła. Moja druga połowa gdzies zniknęła i nagle słyszę chrapanie dochodzące z kanapy. Nie wytrzymał napięcia i zasnął..później się obudził i smiał, że można zasypiać na 2 min między skórczami. Ale wtedy byłam zła na niego, że sobie smacznie śpi a ja muszę się męczyć...no i od tamtej pory już się nie wyspałam...
 
U mnie w zasadzie to zaczęło sie przy przyjęciu do szpitala, byłam po terminie juz 9 dni i w koncu znalazło sie dla mnie miejsce więc wchodze do gabinetu a urocza pani doktor(ciemnoskóra)mówi do mnie"duzi bziuch, beda dwa?" na co ja jej mówię że na pewno jedno, całą ciąże była mowa o jednym, po czym przy badaniu wykryto mi dwa tętna i swkierowano na USG. Mąż pobladł jak to usłyszał i zaczął sie zastanawiac co z pojedynczym wózkiem zrobi.Ta sama pani doktor robi USG i widzi trzecią nogę, dzwoni po lekarza na konsultacje, i opowiada mi jak kiedys miała podobny przypadek tylko że juz na porodówce, wiec teraz woli sprawdzić.Na szczęście lekarz konsultant widzi tylko jedną dzidzie i określa że bedzie 3,850 ważyć. Przyjęli mnie w piatek wiec do poniedziałku dybałam a oni liczyli na to że sie zacznie. Na wtorek wyznaczyli mi wywołanie porodu, podłączyli pod kroplówkę i nic trochę mnie kręgosłup bolał, spałam w między czasie.O 12 zjawił sie mój mąż a ja mówiłam mu co bym zjadła, tzn co byśmy zjadły.Około 15:30 odesłałam go do pracy bo mnie co prawda troszke boli ale na KTG nie widac skurczy wiec chyba nic z tego. A po 16 sie zaczeło, wszyscy poszli robic dziewczynie cesarke, a ja sama leże i boli BARDZO wiec była przy łóżku wajcha i tak sobie ją ściskałam że urwałam, no i płacze że nie dosyć ze nie urodze to jeszcze łóżko popsułam i bede musiała zwracac za naprawe.Położna przyszła patrzy rycze, pyta "czemu pani płacze" ja na to podając jej wajche "bo urwałam"ona"niech pani nie płacze to sie odkreca".Zbadała mnie rozwarcie na 8 cm, dzwonie po męża.Przyjechał ekspresowo, o 20 urodziłam Zuzię i słyszę "o boże 5 kilo,patrz jakie udo" i nie wiem czy panie tak mnie podziwiają czy co_Okazuje sie że Zuzia waży 4,700 i ma 63 cm.Przy szyciu zagadałam lekarke i położną na śmierć, chociaż trochę bolało.Mój mąż z wrażenia chciał za poród zapłacić katrą, i kupił mi gazowaną wodę mineralną.Pozdrawiam
 
Mi opowiedziała znajoma wczoraj.
Przyjechała z mężem na porodówkę z bardzo silnymi i częstymi bólami. To był jej drugi poród, ale męża pierwszy. Położna mówi, że jeszcze tak z 2 godzinki, podłącza ktg i mówi, że na znieczulenie już za późno. Dziewczyna cierpi okrutnie a tu wchodzi jej mąż z gazetką siada i czyta. Ona patrzy zdębiała i pyta co robisz a on jej na to nie martw się dla ciebie tez przyniosłem i wyciąga jej jakieś czasopismo plotkarskie.
 
Mój poród jakiś ekstra zabawny nie był, ale...
W czasie skurczów (przepowiadające miałam od kilku dni, więc "przywykliśmy";-)) mój mąż jak tylko widział, że zaczynam się krzywić, to wołał "przyj, przyj"
Za to już w kulminacyjnym momencie jak już położna mówiła "przyj, przyj" krzyczałam, położna po dobroci tłumaczy- "zamknij usta, bo tracisz powietrze..." No to ja posłusznie zacisnęłam usta i prę. Po jednym skurczu ta sama położna pyta "czemu przestałaś krzyczeć? wtedy ci lepiej szło". Dopiero jak spytałam, jak mam krzyczeć z zamkniętymi ustami to się zaczęła śmiać. I pomyśleć, że dla mnie to był pierwszy poród, a jej pewno w setkach liczyć :-)
 
Mój poród był raczej krótki, bo od przyjęcia do szpitala do porodu trwał 3 godz. 20 minut, a takie naprawdę nieprzyjemne skurcze to trwały może z pół godziny. Zresztą na oddział przyjechałam już z 5 cm rozwarciem. Mnie rozbawiła tylko raz położna. Na początku musiałam leżeć podłączona do KTG, skurcze co 10 minut i jeszcze nie tak bardzo dokuczliwe, to mi się nudziło. Mąż przysypiał na krześle obok łóżka (przyjechaliśmy do szpitala ok. 4 rano), a ja książkę wyciągnęłam i czytam. Po jakiejś godzinie przyszła położna sprawdzić zapis, spojrzała na mnie ze zgrozą i pyta "a pani to przyjechała tu rodzić czy książkę czytać???". Jej mina była niesamowita. Chyba nie mogła uwierzyć, że baba która rodzi i ma już rozwarcie na ok. 8 cm nie drze się, nie krzywi tylko leży spokojnie z knigą w łapie.
 
Jeszcze mi się przypomniało co do znieczulenia. Przy pierwszej córce brałam ZZO, ale teraz stwierdziłam, że niepotrzebnie. Te bóle nie były takie straszne, tylko człowiek nie wie co go czeka i ile to będzie trwać, więc się boi i bierze. Tym razem idę na żywioł i nie będę wywalać kasy (Pan Bóg na szczęście czuwa nad półgłówkami). Początek, jak pisałam zniosłam bez problemu, ale jak skurcze stały się mocniejsze i co 3 minuty, to mi mina zrzedła. Mąż, który był i przy pierwszym porodzie i teraz, patrzył trochę przestraszony jak się męczę - wprawdzie się nie darłam, ale byłam pół przytomna i nic do mnie nie docierało. No i sam już nie wytrzymał i mówi, "słuchaj, może jednak weź to znieczulenie, co?". A ja w przerwie między skurczami wystękałam "po...bało Cię, przecież zanim znieczulenie zacznie działać to ja już urodzę". Taka mundra byłam. No ale fakt, że Madzia była z nami już po paru minutach od tej chwili.

No i jeszcze tym razem po raz pierwszy Mąż przecinał pępowinę, bo przy pierwszym porodzie nie mógł. Bał się tego i wymyślił, że jak lekarz zapyta czy chce przecinać to mu powie "a co? u was nikt nie umie?". A tu niespodzianka, nikt go nie pytał, tylko mu w rękę nożyczki wsadzili, pokazali gdzie ma uciąć i dziękuję. Tak zdębiał, że zrobił co mu kazali i się nie wyrwał z głupimi dowcipami.
 
póżniej sparwdzał czy znieczulenie działa i coś tam majstrował przy mich nogach i się pyta:"Czuje coś Pani?".. ja że nie...ten na to podnosi moją nogę ( która jakby obca -totalnie jej nie czułami zaczyna nią wymachiwać i gadać wierszyk "idzie Grześ przez wieś"[/quote]

Naprawdę sie popłakałam:laugh2:
 
reklama
Do góry