miałam termin na 12 maja 2007,ale pod koniec kwietnia ciśnienie skoczyło mi do 150/100.pojechaliśmy do szpitala,gdzie z dyzuru nocnego schodził ginekolog-mój kolega z klasy ze szkoły sredniej,obecnie bożyszcze porodówki przyjeto mnie do szpitala,myślałam,że sobie poleżę na patologii (to pierwsze dziecko,więc mogłam bezkarnie wypoczywać),nawet kumpel gin mnie "przyjął' gościnnie na tej patologii.mineło kilka minut,w ciagu których salowa przygotowywała dla mnie łóżko,a tu wpada Maciek (ten gin) i mówi: "chodź,Beatka,nie będziesz tu leżeć,położymy Cię na porodówce,chodź".ja przerażenie w oczach-"a czemu na porodówce?" Maciek:"zrobię Ci usg,chodź" efekt była taki,że zaraz pani Basia wbiła mi się w żyłę i mnie "ścięli" cesarkę miałam mieć,ze względu na wadę wzroku,ale nie byłam tego dnia psychicznie nastawiona na poród i jak koleżanka zadzwoniła,to ją poinformowaam: "Kasiu,niespodziewanie zostaliśmy rodzicami" laska lała,bo jak to niespodziewanie"9 miechów brzuch rósł,a ja mówię,że niespodziewanie
a jak juz Marianka miała 2 dni,ta Kasia przyjechała w odwiedziny do szpitala.ogląda mała,w tym momencie dzwoni jej mama.Kasia odbiera i relacjonuje: "mamo,jestem u Beaty w szpitalu.mała śliczna,mamo!ona ma po pięć palców u rączek i nóżek " myślałam,że tym razem ja spadne z ławki ze śmiechu
a jak juz Marianka miała 2 dni,ta Kasia przyjechała w odwiedziny do szpitala.ogląda mała,w tym momencie dzwoni jej mama.Kasia odbiera i relacjonuje: "mamo,jestem u Beaty w szpitalu.mała śliczna,mamo!ona ma po pięć palców u rączek i nóżek " myślałam,że tym razem ja spadne z ławki ze śmiechu