wiecie co? leżałam na sali z czterem do cesarki. jednej wczoraj zrobili. też była śmiechowa dziewczyna, choć sytuacji jej nie zazdroszczę... babka 180 cm wzrostu prawie 100 kg wagi (w ciązy utyła ponad 30 kg m.in. ze względu na gestozę)... obrzęki jak nie wiem co, ciśnienie wciąż ok. 150-160/90-100, białko w moczu.. leżała dwa tygodnie, bo wciąż czekali, zeby dzidzia urosła... ona była w 38 tygodniu, a usg pokazywało, że dziecko waży 2300... i nic prawie nie przybierało przez tę gestozę. w końcu zdecydowali, że cesarka, a maleństwo do inkubatora najwyżej, bo i tak nie rośnie tylko się tam przydusza a i ona się meczy. i bali się rzucawki...
mieli cesarkę rodzinną, mąż zaraz po porodzie pokazał nam zdjęcia, dzidzia ważyła 1800g!!! czujecie?? różnica na tym co na usg a rzeczywistością to pół kilo... ale dziecko oki, bardzo śliczne, choć malutkie
wieczorem piszemy sms do niej: monika ja się czujesz? a ona do nas: o kuźwa, ale mnie brzuch napierdziela!! ;D
boże współczułam tym do cesarki... leżą i czekają...
a poza nimi była jeszcze na sali babka, na którą mówiłyśmy "mandaryna" ;D spożycie miała wyrysowane na twarzy (jak mawia mój mąż)... była w 6 tygodniu ciązy i miała krawaienia. lekarz kazał jej leżeć, dostała leki na podtrzymanie, a ona tylko co chwila na papierosa latała... i wyglądała jakby wciąż dynksowała... normalnie kobita tak była zniszczona przes alkohol, ze szok! miała 35 lat a myśmy myślałay że ok. 50 - tak wyglądała!!! a jak dzieci do niej przychodziły, to potrafiła powiedzieć: co tak ***** późno? ileś lazła??
jezuuuu... takie to się powinno od razu do gazu... i normalnie wygląfdała jak żulerka, a przez komórkę non stop z innym facetem nawijała (ale jak! wciąż tylko ty idioto, ty debilu!
)... może jakaś "stokrotka" nie wiem... już lekarze mieli jej dość. ma leżeć, a ta lata i jara... ordynator jak na nią patrzył to mu oko latało z nerwów ;D