reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poród i ginekolodzy w Sosnowcu

Czesc dziewczyny

A ja niestety dowiedzialam sie wczoraj zlych wiadomosci. Mam termin na 11 czerwca i caly czas bylam zdecydowana rodzic w 2-ce ! A tu wczoraj znajoma mi opowiedziala o swoim porodzie w 2-ce, rodzila tam 10 dni temu, bole jej sie zaczely o 10 rano... i tak meczyla sie do nastepnego dnia do 13 az w koncu jej zrobili cesarke. moze akurat nie wiem miala pecha jesli chodzi zmiane lekarzy czy pielegniarek, ale jakie to ma znaczenie. Ja wlasnie po tym stwierdzilam definitywnie ze nie! nie mam zamiaru zastanawiac sie czy trafie na wporzadku zmiane i bede miala szczescie. A to co ona opowedziala to nie jest klamstwo i moge w to wierzyc na 100%, powiedziala ze jak juz byla po wszystkim, to traktowanie na oddziale bylo okropne. Mozna kobiecie tylko wpsolczuc ze swoj pierwszy porod bedzie tak przykro wspominac :(

Kasia
 
reklama
witam!
Ja rodzilam a 2 - ce w marcu, tez mialam cesarkę. Nie mogę powiedziec złego słowa o tym szpitalu a leżałam 10 dni wiec przeszlam przez wszystkie zmiany lekarzy i położnych. Uważam, że warunki są dobre. Położne są życzliwe i pomocne, pielęgniarki od dzidziusiów także.
Co do opowieści o porodach, to należy do kazdej historii podchodzić indywidualnie. Nie wątpię w to, że moga być trudne sytuacje i że kobiety cierpią wiele godzin zanim dojdzie do rozwiązania przez cesarskie cięcie. Jednakże bywa, że cesarka jest ostatecznym rozwiązaniem a lekarze nie mogą podejmować takiej decyzji pochopnie, bo bądź co bądź to operacja.Jestem zadowolona, ze należę doosób, które pozytywnie wspominają poród w sosnowieckiej dwójce.
Pozdrawiam wszystkie przyszłe Mamy i trzymam kciuki.
 
Mada, sama szukam jakiegos fajnego pediatry ;-)
co do wypowiedzi negatywnych, popieram Brusie...

Po prostu ciezki porod mogl byc, a lekarze, polozne etc. nie zawsze maja wplyw na wszystko....
Od 10 jednego dnia do 13 nastepnego... to juz sie na trzecia zmiane zalapala... az tylu zlych zmian w tym szpitalu doliczyc sie nie da... skoro ja bylam tam 4 dni (jeden przed i 3 po) i ani jednej zlej nie uswiadczylam... Moze to malkontenctwo niektorych osob???? (czytaj kolezanki)

A... i jeszcze jedno... moze ja bylam dobrze traktowana, bo nie mialam roszczeniowej postawy i sama bylam mila dla otoczenia?? Przeciez to jest zazwyczaj jedno z drugim powiazane...
 
Anulka_ pisze:
Jestem dopiero w 7 tygodniu ciąży, ale chciałabym już teraz dowiedzieć się co sądzicie o szpitalu nr.1 w Sosnowcu. Pierwszego porodu nie wspominam zbyt dobrze, więc bardzo proszę o komentarze. Poza tym chciałabym aby moj mąż też był przy porodzie, czy ktoś wie ile coś takiego kosztuje?
 
Rodziłam w 2!!!!!!!!!!!!!!!!
lekarze-nie można złego słowa powiedzieć, tylko jest jeden problem o wszystkim decyduje ordynator(małosympatyczny, gruboskurny ham!!!)tak mnie zbadał jak miałam skurcze ze krew mi trysła a ja wyłam z bólu, nawet jak sa wszelkie wskazania docc to lekarze musza czekac az on łaskawie wyda zgodę a najbardziej nie lubi jak inny lekarz ma racje.Połozne baaaardzo konkretne i sympatyczne, polecam Joanne Mróz , opanowana, jej głos działa jak srodek przeciwbólowy, naprawde dużo mi pomogła podczas wyczerpujacego porodu.Gorzej z pielegniarkami z noworodków, często bardzo oschłe choć jest tez wiele bardzo kochanych dzieki którym karmie swoja córcie piersią, szkoda że nie znam nazwisk. Gorzej było z samym, porodem a oto opis

18.08 -połoznictwo, po terminie piąta doba więc musiałam zostac aby mała była pod kontrolą
21.08-pierwsza prowokacja, po regularnych skurczach spowodowanych kroplówka akcja ustała i prowokacja skończyła sie fiaskiem
22.08- ok. 10 rano zaczeły się regularne skurcze , przeniesiono mnie na porodówke rodzinna , połozna stwierdziła żeby K. już został bo napewno tego dnia urodze.Zbadał mnie ordynator, bolała jak cholera az się poryczałam a krew chlusneła tak że szlafrok i koszula ubabrana
na porodówce skurcze coraz silniejsze i częstsze, K. siedzi koło mnie i wspiera jak może, boli coraz bardziej i bardziej ,rozwarcie na 3 palce dostaje czopki od położnej ok. 17-ej po czym akcja zanika więc podaja mi kroplówke-oksytocynę , skurcze powracaja ale wolniej sie rozkręcaja co bardzo męczy
ok. 20 przebijaja mi pęcherz i wypływaja wody(nikt nie pytał mnie o zadnie) rozwarcie na 4 palce
do 24-ej cholernie bolące skurcze że wyje z bólu K. nie wie co ma robić(a ja nie wiem co bez niego bym zrobiła), rozwarcie nadal na 4 palce , za małe aby mała sie przecisła, bo nie dość że jest duża to jeszcze ustawiona pod skosem , wiec trzeba czekać do pełnego rozwarcia a później nakierowac małą ale ja juz nie wytrzymuje gdyz mam wrażenie że odbyt chce mi rozerwać.Krzyczę , w między czasie wymiotuję czyms białym , później żółcią .ok1 w nocy bada lekarz rozwarcie takie jak było żadnych postepów a bół sstraszny, kiwa głowa do położnej co oznacza ze rozwarcie dalej nie pójdzie , przy czym nic mi nie mówi.
Ok.2 powoli zatrzymuje sie akcja skurczowa , rozwarcie nadal na 4 palce,akcja [porodowa sie zatrzymuje, ja juz wiem ze bedzie cc ale lekarz uparcie twierdzi ze trzeba dac dziecku szanse na naturalny poród, każe poczekac jeszcze godzinę a więc ja czekam w cholernych skurczach bo tak całkowicie nie ustały i błagam go o podjęcie decyzji o cc.Po 3 dzwoni do ordynatora spytać czy ma robić cesarke.
Błagania odnoszą skutek o 3.30 a o 3.52 moje maleństwo jest na świecie.
jeszcze nikogo nic tak nie błagałam i nigdy wiecej nie mam zamiar tam rodzić(renoma nie zawsze jest dobrą gwarancją)
lekarz mógł zaoszczedzic mi i K. mnóstwo cierpienia ale renoma szpitala(polega na zminimalizowaniu liczby cc) była ważniejsza, do tego po cc stwierdzili że i tak bym sama nie dała rady bo dziecko było za duże, więc pytam po co do cholery tyle niepotrzebnego bólu?
sumując ok.17 godzin bólu zakończonego i tak cc
na szczeście mój aniołek jest zdrowy silny i daje mi tyle szcześcia że tamto odchodzi w zapomnienie tylko nie wiem czy zdcyduje sie kiedyś na naturalny poród lub bez zoo
Dziękuje mojemu mężowii że był przy mnie i mojemu aniołkowi że jest juz z nami, to wynagradza wszekie cierpienie
dziękuje za "wysłuchanie"
 
mada, współczuję. Faktycznie, dziwne zasady panują w tym szpitalu i wygląda na to, że mimo wielu apelii oraz wielce popularnej akcji "rodzić po ludzku" lekarze nadal nie liczą się z bólem u rodzących. Miejmy nadzieję, że to się kiedyś musi skończyć.
 
Dziewczyny, czytam i.. no i nijak sie to ma do moich odczuc, mojej kolezanki, ktora rodzila 3 miesiace po mnie i kilku innych, ktore maja podobne wspomnienia.
Nie mam kompletnie zadnego celu w tym, zeby zachwalac ten szpital. Ale ja bylam tak pozytywnie zaskoczona, ze bede go bronic.
Minimalizuje sie ilosc cesarek nie po to, zeby szpital mial lepsza renome, tylko po to, zeby bylo lepiej dla maluchow. My na serio jestesmy stworzone do rodzenia. Gdyby dzieci mialy przychodzic na swiat inaczej, to mialysbysmy zasuwaki na brzuszkach ;-)
Inna sprawa, gdy sa komplikacje. Oczywiscie wtedy trzeba. A to, ze w tym przypadku i tak by sie nie udalo urodzic?? No coz, nie wszystko da sie przewidziec.
Jedna z moich kolezanek czekala na te ostatnie 2 cm. rozwarcia przez 18 godzin (chyba w jedynce) i udalo sie urodzic naturalnie. Pewnie na to mieli nadzieje lekarze w przypadku Mady.
Ordynator (istotnie niezbyt mily) zrobil Ci sloneczko masaz szyjki. I dobrze zrobil, bo przyspieszyl akcje.
Mnie pytano nawet o to, czy chce lewatywe. Polozna spokojnie podala wszelkie za i przeciw i zdecydowalam sama. Tylko o naciecie krocza nikt nie pytal, ale czekalam na nie jak na zbawienie, bo rodzilam pod koniec bez skurczy i mialam wrazenie, ze to sie nie skonczy. A tak przyspieszyli sprawe.
Oni wiedza, co robic. Swiadomie i specjalnie nikt nikomu krzywdy nie robi.
Co do pielegniarek... jesdzcze raz podkreslam.... jakim sie jest, to samo sie dostaje. Ja zmiekczylam nawet tego babiszona w okularach, jak sie do niej usmiechalam przy kazdej jej wizycie.

W sumie to nie wiem, po co to pisze. Kazdy i tak bedzie myslal, co chce.
Ale pamietam, co nam powiedziala plozna na szkole rodzenia... ze najczesciej horrory opowiadaja po wszystkim dziewczyny, ktore mialy najlzejsze porody. ;-)
Nie wiem, co w tym jest z prawdy... Bo mnie sie rodzilo superowo i tak tez to wszystkim opowiadam.
 
Zgadzam się z Kirą.

Ja rodziłąm też w dwójce. miałam cc i nikt nie miał jakichkolwiek zastrzeżeń do moich wskazań okulistycznych. sam ordynator nawet powiedział przed samą cc (przyszedł do mnie na salę przygotowawczą), że tak trzeba, że nie można ryzykować mojego wzroku. więc????????????????????

do położnictwa nie mam najmniejszych zastrzeżeń!!!!!!!!!!!!!!!!!
 
Niestety jeszcze nie rodziłam, ale chcę powiedzieć słówko nt. ordynatora 2. pana O.
Spotkałam go tylko raz będąc u niego na wizycie w prywatnym gabinecie.
Standardowe badanie było bardzo bolesne :szok: , pobierając próbkę do cytologii pokaleczył mnie. Gdy wspomniałam, że staramy się o dziecko(miałam wtedy prawie 35 lat) niemal mnie wyśmiał. Wyszłam zapłakana.:sick: :sick:
Zmieniłam czym prędzej lekarza, nikomu nie zyczę takiej wizyty.
 
reklama
witam:) szukam wiadomości na temat szpitala nr3 tego na zagórzu, jest mi do niego najbliżej, pierwsze dziecko rodziłam zupełnie w innym mieście i nie mam pojecia czego oczekiwac po sosnowieckich szpitalach, wiem że jest to zawsze odczucie subiektywne - zależy co sie podczas porodu dzialo, ale i tak proszę o jakies wskazówki , i jeszcze jedno czy macie godne polecenia szkoły rodzenia? :confused:
 
Do góry