Rodziłam w 2!!!!!!!!!!!!!!!!
lekarze-nie można złego słowa powiedzieć, tylko jest jeden problem o wszystkim decyduje ordynator(małosympatyczny, gruboskurny ham!!!)tak mnie zbadał jak miałam skurcze ze krew mi trysła a ja wyłam z bólu, nawet jak sa wszelkie wskazania docc to lekarze musza czekac az on łaskawie wyda zgodę a najbardziej nie lubi jak inny lekarz ma racje.Połozne baaaardzo konkretne i sympatyczne, polecam Joanne Mróz , opanowana, jej głos działa jak srodek przeciwbólowy, naprawde dużo mi pomogła podczas wyczerpujacego porodu.Gorzej z pielegniarkami z noworodków, często bardzo oschłe choć jest tez wiele bardzo kochanych dzieki którym karmie swoja córcie piersią, szkoda że nie znam nazwisk. Gorzej było z samym, porodem a oto opis
18.08 -połoznictwo, po terminie piąta doba więc musiałam zostac aby mała była pod kontrolą
21.08-pierwsza prowokacja, po regularnych skurczach spowodowanych kroplówka akcja ustała i prowokacja skończyła sie fiaskiem
22.08- ok. 10 rano zaczeły się regularne skurcze , przeniesiono mnie na porodówke rodzinna , połozna stwierdziła żeby K. już został bo napewno tego dnia urodze.Zbadał mnie ordynator, bolała jak cholera az się poryczałam a krew chlusneła tak że szlafrok i koszula ubabrana
na porodówce skurcze coraz silniejsze i częstsze, K. siedzi koło mnie i wspiera jak może, boli coraz bardziej i bardziej ,rozwarcie na 3 palce dostaje czopki od położnej ok. 17-ej po czym akcja zanika więc podaja mi kroplówke-oksytocynę , skurcze powracaja ale wolniej sie rozkręcaja co bardzo męczy
ok. 20 przebijaja mi pęcherz i wypływaja wody(nikt nie pytał mnie o zadnie) rozwarcie na 4 palce
do 24-ej cholernie bolące skurcze że wyje z bólu K. nie wie co ma robić(a ja nie wiem co bez niego bym zrobiła), rozwarcie nadal na 4 palce , za małe aby mała sie przecisła, bo nie dość że jest duża to jeszcze ustawiona pod skosem , wiec trzeba czekać do pełnego rozwarcia a później nakierowac małą ale ja juz nie wytrzymuje gdyz mam wrażenie że odbyt chce mi rozerwać.Krzyczę , w między czasie wymiotuję czyms białym , później żółcią .ok1 w nocy bada lekarz rozwarcie takie jak było żadnych postepów a bół sstraszny, kiwa głowa do położnej co oznacza ze rozwarcie dalej nie pójdzie , przy czym nic mi nie mówi.
Ok.2 powoli zatrzymuje sie akcja skurczowa , rozwarcie nadal na 4 palce,akcja [porodowa sie zatrzymuje, ja juz wiem ze bedzie cc ale lekarz uparcie twierdzi ze trzeba dac dziecku szanse na naturalny poród, każe poczekac jeszcze godzinę a więc ja czekam w cholernych skurczach bo tak całkowicie nie ustały i błagam go o podjęcie decyzji o cc.Po 3 dzwoni do ordynatora spytać czy ma robić cesarke.
Błagania odnoszą skutek o 3.30 a o 3.52 moje maleństwo jest na świecie.
jeszcze nikogo nic tak nie błagałam i nigdy wiecej nie mam zamiar tam rodzić(renoma nie zawsze jest dobrą gwarancją)
lekarz mógł zaoszczedzic mi i K. mnóstwo cierpienia ale renoma szpitala(polega na zminimalizowaniu liczby cc) była ważniejsza, do tego po cc stwierdzili że i tak bym sama nie dała rady bo dziecko było za duże, więc pytam po co do cholery tyle niepotrzebnego bólu?
sumując ok.17 godzin bólu zakończonego i tak cc
na szczeście mój aniołek jest zdrowy silny i daje mi tyle szcześcia że tamto odchodzi w zapomnienie tylko nie wiem czy zdcyduje sie kiedyś na naturalny poród lub bez zoo
Dziękuje mojemu mężowii że był przy mnie i mojemu aniołkowi że jest juz z nami, to wynagradza wszekie cierpienie
dziękuje za "wysłuchanie"