Hej Dziewczyny!
Nie odzywałam się trochę, ale dopiero teraz znalazłam chwilkę, więc piszę
Ja miałam termin na 7 stycznia, ale moja córeczka postanowiła pojawić się na świecie wcześniej i urodziłam w 37 tygodniu - 21 grudnia.
Sam poród, no cóż, nie będę tu nikogo straszyć, ale nie przypuszczałam, że jestem w stanie wytrzymać taki ból! Rodziłam naturalnie, bez znieczulenia zewnątrzoponowego, miałam nacinane krocze (6 szwów nierozpuszczalanych: wyjmowanie ich po tygodniu bardzo bolało
i 3 szwy rozpuszczalne). Straciłam sporo krwi i po porodzie byłam skrajnie wyczerpana, ale czas naprawdę goi rany i teraz, gdy jestem 3 tygodnie po porodzie i patrzę na moją kochaną córeczkę, powoli zaczynam zapominać o tym bólu.
Co do szpitala "dwójki": nie żałuję, że zdecydowałam się na poród tutaj!
Opiekę w trakcie porodu miałam bardzo dobrą: super położna, która wszystko mi tłumaczyła, mówiła co robić. W trakcie rozwierania się szyjki macicy siedziałam na piłce (akurat w tej pozycji czułam się najlepiej), dopiero przy całkowitym rozwarciu położyłam się na łóżku. Rodziłam z mężem w sali jedoosobowej. W trakcie mojego porodu nie było innych porodów, także ta druga sala gdzie są 4 łóżka była pusta.
Opieka po porodzie również dobra! Wiadomo że zdarzają się pielęgniarki czy położne mniej lub bardziej sympatyczne, ale ogólnie naprawdę było ok.
1 dobę po porodzie leżałam sama w sali, a potem w sali dwuosobowej.
W Wigilię zostałyśmy z córeczką wypisane do domku
Jak macie jakieś pytania to piszcie!
Pozdrawiam