Sobotni ranek - ok 6.00
Gabi: Mama! Mama! Mama! Chodź, chodź już!!
Ja - otwierając jedno oko: Kochanie nie możesz się pobawić sama?
G: Nie! Nie - chodź, chodź!
J: Czy ty chcesz mnie wykończyć?
G: TAK! TAK!
I z innej beczki.
Mieszkamy na zamkniętym osiedlu, śmietniki stoją na końcu osiedla - 6 takich wielkich śmietników - by wyrzucić trzeba albo zrobić zamach i rzucić albo odrobinę wejść i wrzucić - proste prawda?
Ja - niosę śmieci i idę za facetem z dwoma psami i dzieckiem w wózku - facet ma tego "towaru" od cholery więc nie chcę się pchać.
Facet nie wchodzi nawet do tego śmietnika tylko rzuca koło - worek się rozpruwa i wszystko "wyłazi".
Ja - grzecznie - czy widzi Pan tą wywieszkę - Prosimy wrzucać do pojemników -?
On: Oczywiście ale chyba nie uważa Pani że będę tam wrzucał!
Ja : A co za daleko czy za trudno trafić? A może zbyt skomplikowane dla Pana?
On: NO wie Pani - no chyba że Pani tam wejdzie i poprzesuwa te pojemniki to ja wrzucę do tego pustego!
Ja: ????
Inny sąsiad: TY *&%$# - opipiałeś - słoma z butów ci wyłazi - to ty..... (i tak dalej i tak dalej)
Zostawiam to bez komentarza.