ja tez w koncu bylam nacieta, polozna tlumaczyla sie pare razy, ale gyby nie to z reszta wiecie, czytalyscie porod, ale ja mialam problemy z siadaniem w pierwszy dzien, ale siedzialam dobrze, jak juz usiadlam
od drugirgo dnia siadalam normalniej a od trzeciego juz zupelnie nie bola mnie szwy.....moze dlatego, ze od tamtego dnia zaczely mnie potwornie bolec piersi, w nocy koszmar nawalu pokarmu a potem byl juz 4-ty dzien, minelo jedno i nie bylo drugiego
A propos pielegnacji rany.......mnie kazali tylko podmywac po kazdym kozystaniu z toalety i suszyc dokladnie , np. suszarka do wlosow.
I teraz napisze o ubikacji jaka byla w pokoju w szpitalu.
po skozystaniu bez wstawania naciskalo sie guziczek i delikatnie podmywala ciepla woda :laugh:
naciskalo sie go tyle razy jak dlugo potrzebowalo sie wody,
ale to jeszcze nic
po skonczeniu po prostu zostawalo sie siedzac na toalecie i wlanczal sie cieply nawiew, ktory suszyl wszystko zmoczone.......niesamowity bajer :laugh:
trzeba pamietac, ze gojenie przede wszystkim zalezy od zdolnosci organizmu, od wielkosci naciecia, od rodzaju i jakosci szwu i od pielegnacji o rane, takze sa czynniki na ktore jestesmy wstanie wplynac, ale nie wszystkie.......
Wszystko zle jednak mija.......a dziecko kochane zostaje!!!