Martolinka szacun, o której bym nie wstała, gotowanie byłoby ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby mi do głowy
Madziaka może w ciąży kolor się słabiej przyjmuje? Ja mam trochę siwych, toner to przykrywa
Emilia łączę się bólu z colą, normalnie nie pijam a ostatnio mnie kusi – właśnie obaliłam puszkę :-)
poprzednio na poród miałam pożyczony od taty samochód, który w krytycznym momencie gasł i nie mogliśmy go odpalić, w końcu się udało dojechać na raty, ale pośpiechu nie było, urodziłam dopiero następnego dnia i to po oksytocynie
co się działo ostatnio w dużym skrócie, poszłam na zwolnienie od 12.03 i od razu się przeziębiłam, myślałam, że angina, bo miałam straszny ból gardła, ale zaraz były nowe atrakcje, dostałam takiego zapalenia spojówek, że oko mi się nie otwierało, tak było zapuchnięte a ropa i łzy mi się lały dzień i noc, pojechałam na ostry dyżur, bo oko wyglądało tak strasznie, że ze strachu mało nie p**** na serce, dostałam antybiotyk i suchą info, że to cholernie zakaźne i zaraz będę to miała w drugim oku (tak się stało), w domu też pewnie wszystkich pozarażam, co jakoś nie wlało otuchy w moje serce, jak pomyślałam, że Igor albo M może przeżywać ten sam koszmar.
Dosłownie dzień czy dwa po przebojach na ostrym dyżurze Igor się rozchorował, najpierw nie wzywałam lekarza, bo wyglądało na to, że infekcja jak każda inna, ale jak trzeciego dnia miał 39 stopni w dzień, to w nocy sprawdzaliśmy temperaturę co godzinę, nurofen, panadol, chłodne okłady, następnego dnia pediatra stwierdziła zapalenie płuc! Horror.
Oczywiście antybiotyk. Podałam dwie dawki, w nocy dziecko piszczy, że go swędzi pupa a pierwszy raz w życiu brał antybiotyk.Koło północy zadzwoniłam do pediatry, kazał kupić fenistil a że przyjechał do nas brat M z zagranicy po kilku latach, wyskoczyli na miasto na kilka godzin i wrócili w stanie wskazującym, więc z tymi oczami zapakowałam się w samochód i pojechałam w środku nocy szukać całodobowej apteki, żeby kupić fenistil. Po dwóch dniach był przełom i spadła trochę gorączka, więc odetchnęłam. Ale zastanawiam się, co będzie następne?!?! Liczę, że to koniec tej czarnej serii…. Teraz M chory, ale ani spojówki ani płuca – ufff... dobrze, że przyjechała mama M pomagać, bo sama chyba bym totalnie doła załapała i tak jestem wykończona tym L4, które miało być błogim nicnierobieniem.
Torba oczywiście przez to wszystko nie spakowana, dopiero wczoraj pierwsze pranie uskutecznione. Z prasowaniem ma się zmierzyć dzielny rycerz eM :-) ale dużo tego nie ma na początek.
W międzyczasie byłam na wizycie u ginki, potwierdziła, że urodzę za 3 tygodnie, jakiś tydzień po świętach - jak to się sprawdza??? – dno macicy nie jest obniżone, szyjka zamknięte i długa… dobra wiadomość to, że mały jest główką w dół a czy będzie SN to się okaże po badaniu dna oka, bo w ostatnich tygodniach wada w oku mi poleciała – przez kilkanaście lat miałam taką samą a teraz nagle pogorszenie :-( Wolałabym SN, ale tak jak
Robaczek się nie upiera przy cc, tak samo ja przy SN, zależy jaka będzie sytuacja, tętno i stan dziecka i tak dalej, zdam się na wiedzę lekarza.
Poza tym brak sił, wyskoczyliśmy w weekend do CH, żeby ostatnie rzeczy kupić i 2 godziny to mój maks, po pierwsze tour po toaletach, ledwo chodzę a potem jęczę, stopy spuchnięte, kręgosłup boli. Podziwiam dziewczyny, które załatwiają remont, prasują, gotują i jeszcze mają energię, żeby zadbać o siebie, też powinnam, ale nie mogę się jakoś zebrać.
Dzisiaj u nas piękne słoneczko i na żaden powrót zimy zgody nie ma!