ja wietrzyłam i myłam tak często jak mogłam, ale to na nic, bo jak maluch cycał to fałdem skóry i tak miałam przykrytą,
a przez hormony strasznie sie pociłam, a jak maluch nie dojadał, to i pól dnia walczyłam z nim, żeby nie płakał, a w takich warunkach raczej ciężko mówic o leżeniu i wietrzeniu rany (ja musiałam rękoma skóre z brzucha podciągać...)... no nic, najważniejsze, że teraz juz lepiej. Wczoraj wychodziłąm z 5 cm dziurą w brzuchu, a dziś ma juz ze 2,5 cm ;-) sączy się minimalnie i lada dzień powinno byc po kłopocie
Octaniseptem odkażamy 2 razy dziennie, poza tym jak chodze to gaziki nakładam. Szwy miałam wszystkie rozpuszczalne i nic mi nie musieli ściagać (ropienie rany czasem jest też spowodowane nietolerancją szwów). No i blizna nie będzie duża, pomijając ten fragment co mi spuchł - ot krecha jakbym się zadrapała mocniej.
Co do wagi maluszka - spokojnie, najważniejsze, żeby na siatce centylowej skoków nie było
Monika jak szwy suche i sie wbijaja to pociągnij za nie lekko - mozliwe, że w środku sie rozpuściły i wyjdą elegancko - ja też sie tak męczyłam, a okazało sie, że tak zaschły z wierzchu że same prędko by nie wypadły
c
o do pępka... zalezy jak sie zasycha, my lejemy jednak fioletem, w szpitalu na wszystko ocetnisept dawali, ale do pepka tyko fiolet, więc nie zmienialiśmy. ALe póki co trzyma się mocno, lekko sie jedynie wykrusza. A Dobrusia w 11 dobie bez pepka juz była
Ivi współczuje problemów z pleśniawkami. Oby udało się opanowac sytuację...
M był w szpitalu i okazało się, że nie musze brać żadnych dodatkowych leków, widocznie ten antybiotyk co mi do domu dali załatwi sprawę
no i najważniejsza wiadomość - dziś wieczorem mogę w końcu malucha do piersi dostawić - zaraz ostatni raz mleko swoje odciągnę i wyleję (aż serce bolało jak dzień w dzień 800-1000 ml w ścieki wylewałam, ale takie świństwa mi w zyły wlewali, że jedynie do tego się nadawało...)
Dobrusia pojechałą z M kupic nowe butki, maluch obżarty butlą śpi a ja mam chwilkę - szkoda, że takich chwilek będzie coraz mniej...