Villandra fajnego masz tego meza
moj tez informaryk ale nawet scian nue chce w domu pomalowac, jedyne co robi to samolociki skleja i nimi lata. A w domu odkurzy i umyje podloge jak mu powiem bo tak to brudu nie widzi zupelnie. U nas odkurza sie rano i popoludniu codziennie i popoludniu myje podloge - taki urok cholernych mopsow
swoje za uszami niestety też ma i to sporo, dziewczyny juz się dosyć "nasłuchały" jego grzechów - z nim to generalnie jak na huśtawce: raz góra, raz totalny dół...
Vill-widzisz nie mozesz az tak narzekac na starego ;-)
No mówiłam, że kiedyś dla odmiany, o jego zaletach napiszę - jest zdolny, to fakt i jak już czegoś sie podejmie, to zrobi to dokładnie (tylko czasem o czasie zapomina, a nie zawsze jestem w stanie to znieść - nawet moja anielska cierpliwość ma swoje granice)
Vill - pierniki super wyslzy haha ;] udekorowalismy je z synkiem haha nie tak piekne jak twoje ale jednak ;] no i babcia z czesci masy domek piernikowy sobie zrobila ;]
Moj syn dla sie wyspac mamie do prawie 8 rano ;] teraz mama dochodzi do siebie a syn oglada bajke,bawi sie wiec mam spokoj poki co ;] Dzis musze wyprac firnaki i maz je powiesi jak przyjdzie ozdobie okna i tyle ;] potem bede szukac wiensa na drzwi adwentowego no nic na razie uciekam :*
Super że pierniczki wyszły - i nie przejmuj się efektem, bo i tak najwiecej frajdy daje właśnie ich zdobienie ;-) a na sprzedaż przecież nie idą. Nawet moje nie wszystkie są takie pokazowe - ot, lepsze i gorsze sztuki (a wierz mi, że gusta ludzi w tych samych kategoriach - na szczęście
). A rudera, jak ją określiłaś, też bez wątpienia ma swój urok
.
Jak mój M zarzucił mi że gdzieś tam dach krzywy, a lentilek nierówno (modelarz jeden się znalazł
), to usłyszal, że tak miało być i koniec. Bo i prawda taka - ja nie szlifowałam ścian z taką maniakalną dokładnością jak on...
A tak poza tym to hello - u mnie piękne słońce.
Plany na dziś: zaraz po świeże pieczywo, co byśmy w weekend się sucharami żywić nie musieli, potem zajmę sie trochę ciuchami (czytać niedoszłe prasowanie z wczoraj - na szczęście niewiele), pewnie pomyślę nad przygotowaniem zaplecza technicznego na niedzielny jarmark, może przygotuje nieco mały pokój pod remont (opróżnić tapczan z zalegających w nim rzeczy tzw. przydatnych), a po południu śmigam do takiej jednej znajomej, do której mam interes.
No i dzień zleci.
Wieczór oczywiście samotny, ale to nie nowość. Wczoraj M wrócił o 22:20 - akurat sie spotkaliśmy na korytarzu, ja w szlafroczku, zasypiam na stojąco, a temu się na dyskusje o remontach i zakupach materiałów zebrało - no po prostu idealne wyczucie czasu. Wrrr...
Miłego dnia kobietki :-)