V
villandra8
Gość
kindzia my daliśmy księdzu 50 zł + to co z ofiary - chrzest był tylko chrztem, w sensie że nie na mszy; miało być po nabożeństwie, ale że maj był, to robili nabożeństwa w terenie, więc było przed nabożeństwem, w kościele byliśmy tylko my (Aż 9 osób, a właściwie 8, bo teściowie przecież baru zamknąć nie mogli )
60? No to faktycznie trochę... My na wesele prosiliśmy tyle - było 55 (w tym 4 grajków + kamerzysta)
Ewstra u nas kolor jak był niebieski tak został (ale co się dziwić jak oboje z M mamy niebieskie oczy ;-), tak samo jak chyba cała moja rodzina); tylko że na początku był baaardzo ciemny, prawie granatowy, a teraz już jest błękitny
Madziorka zawsze możesz wpaść do mnie w odwiedziny (i to całkiem serio - miejsce się zawsze u mnie znajdzie)
Co do "opłaty" za chrzciny to słuszna uwaga - nie przypominam sobie z Biblii, co by Jan Chrzciciel opłaty nad Jordanem pobierał... U nas po prostu -"co łaska" więc daliśmy wedle własnych możliwosci, a nie jakiegoś cennika nie wiadomo skąd (bo słyszałam o takich księżach co to mówią "co łaska, nie mniej niż... [i tu pada konkretna kwota])
U nas na brzuszku też najczęściej pupa chętniej idzie w górę niż główka już nie mam siły na tego leniwca małego...
Kolegę z lustra już dawno znamy - najczęściej też się śmiejemy, a potem robimy małego , słodkiego wstydzioszka
nefi fajnie, że bakterii nie macie (my tez mamy dobry wynik - jednak udało się badanie zrobić z tych kilku kropelek); jak bakterii nie ma, to posiew będzie jałowy - nie ma innej opcji
Jeśli chodzi o bycie olewaną, to ja przywykłam (w końcu od tego mój syn zaczął -od olania mnie); mój M się zawsze z tego śmieje - poprawka: śmiał - bo niedawno poszedł przebierać małego i tylko mnie doleciało z góry $%&&*& to wiedziałam wszystko ;-)
Kasiulka zdjęcia cudne - już je widzę na loveli ;-)
Co do jagód powiem tak: zawsze, od niepamiętnych czasów jadłam je prosto z lasu i nigdy nic złego się nie działo i nie mam zamiaru tego zmieniać. Pryskane na pewno niczym nie są, bo nie sąsiadują z polami (przynajmniej tam, gdzie zbieramy - moja mama co roku ma pod drzwiami kolejkę chętnych, żeby im nazbierała). Co do zwierząt - hmmm... Z naszą laktacyjną też weszliśmy na temat, że jagody, poziomki bardzo dobre dla karmiących, więc fajnie, że my las blisko i td. A ona, że z lasu to nie bardzo, bo właśnie te zwierzątka. No to się pytam, jak nie z lasu, to skąd Pomijam kwestie eko nie-eko, bo dopiero co to przerabiałyśmy na innym wątku ;-) Jak wiadomo - każdy swój rozum ma, każdy robi po swojemu.
To tak jak kiedyś jeździliśmy do lasu po wodę ze źródła - kranówa się nie umywała; sąsiadka mojej mamy orzekła, że ona tej wody w życiu by się nie napiła, bo ... ktoś mógł tam nasikać (ale z innego źródełka - kilka km dalej, uznawanego za cudowne, z kapliczką, gdzie notabene często urzęduje młodzież - to już piła wodę bez oporów); niestety kilka lat temu źródełko wyschło.
A u nas dzisiaj była kupa szczęścia - i to dosłownie, bo w końcu zrobiona samodzielnie. A potem cwaniak chciał cyca i nie mógł się zdecydować czy jeść czy się w głos chichrać - oczywiście z tym cycem w buzi
60? No to faktycznie trochę... My na wesele prosiliśmy tyle - było 55 (w tym 4 grajków + kamerzysta)
Ewstra u nas kolor jak był niebieski tak został (ale co się dziwić jak oboje z M mamy niebieskie oczy ;-), tak samo jak chyba cała moja rodzina); tylko że na początku był baaardzo ciemny, prawie granatowy, a teraz już jest błękitny
Madziorka zawsze możesz wpaść do mnie w odwiedziny (i to całkiem serio - miejsce się zawsze u mnie znajdzie)
Co do "opłaty" za chrzciny to słuszna uwaga - nie przypominam sobie z Biblii, co by Jan Chrzciciel opłaty nad Jordanem pobierał... U nas po prostu -"co łaska" więc daliśmy wedle własnych możliwosci, a nie jakiegoś cennika nie wiadomo skąd (bo słyszałam o takich księżach co to mówią "co łaska, nie mniej niż... [i tu pada konkretna kwota])
U nas na brzuszku też najczęściej pupa chętniej idzie w górę niż główka już nie mam siły na tego leniwca małego...
Kolegę z lustra już dawno znamy - najczęściej też się śmiejemy, a potem robimy małego , słodkiego wstydzioszka
nefi fajnie, że bakterii nie macie (my tez mamy dobry wynik - jednak udało się badanie zrobić z tych kilku kropelek); jak bakterii nie ma, to posiew będzie jałowy - nie ma innej opcji
Jeśli chodzi o bycie olewaną, to ja przywykłam (w końcu od tego mój syn zaczął -od olania mnie); mój M się zawsze z tego śmieje - poprawka: śmiał - bo niedawno poszedł przebierać małego i tylko mnie doleciało z góry $%&&*& to wiedziałam wszystko ;-)
Kasiulka zdjęcia cudne - już je widzę na loveli ;-)
Co do jagód powiem tak: zawsze, od niepamiętnych czasów jadłam je prosto z lasu i nigdy nic złego się nie działo i nie mam zamiaru tego zmieniać. Pryskane na pewno niczym nie są, bo nie sąsiadują z polami (przynajmniej tam, gdzie zbieramy - moja mama co roku ma pod drzwiami kolejkę chętnych, żeby im nazbierała). Co do zwierząt - hmmm... Z naszą laktacyjną też weszliśmy na temat, że jagody, poziomki bardzo dobre dla karmiących, więc fajnie, że my las blisko i td. A ona, że z lasu to nie bardzo, bo właśnie te zwierzątka. No to się pytam, jak nie z lasu, to skąd Pomijam kwestie eko nie-eko, bo dopiero co to przerabiałyśmy na innym wątku ;-) Jak wiadomo - każdy swój rozum ma, każdy robi po swojemu.
To tak jak kiedyś jeździliśmy do lasu po wodę ze źródła - kranówa się nie umywała; sąsiadka mojej mamy orzekła, że ona tej wody w życiu by się nie napiła, bo ... ktoś mógł tam nasikać (ale z innego źródełka - kilka km dalej, uznawanego za cudowne, z kapliczką, gdzie notabene często urzęduje młodzież - to już piła wodę bez oporów); niestety kilka lat temu źródełko wyschło.
A u nas dzisiaj była kupa szczęścia - i to dosłownie, bo w końcu zrobiona samodzielnie. A potem cwaniak chciał cyca i nie mógł się zdecydować czy jeść czy się w głos chichrać - oczywiście z tym cycem w buzi