Rubi, dzięki za cynk, jutro kierunek Scandia. Męża zostawie z małolatami i idę przepuścic jego ciężko zarobione pieniądze. Chociaż chyba nie tak ciężko, skoro w niedziele wieczorem oznamił mi " jeszcze 14 godzin i odpocznę w pracy":-)
No cóż Antonio wszedł w okres lęku separacyjnego, nie wyje tylko na rękach i to też nie zawsze , bo z okazji wczorajszego wyjścia tatusia do pracy wył tylko 3 godzinki bez przerwy i żadne egzorcyzmy nie działały. Bo synuś mój ma lęk separacyjny w stosunku to tatusia
A u nas samo zycie, najpierw u Hanki bakterie w moczu, potem ropiejący paluszek u stopy Hanusi a teraz bakterie w moczu Antka. Czyli rodzinna sielanka z dziecmi.
Planowo mieliśmy jutro jechac na tą Turawę, ale czekamy na lepszą pogodę bo ja sama z tym wyjcem w razie deszczu sfiksuję w przyczepie i pewnie by się krew polała.
Najlepsza była Hanka wchodząc do pediatry do kontroli z moczem: " Dzień dobry, nie będzie patyczka do buzi , bo jak wsadzisz patyczek to będę bardzo płakała i nie będzie miło" . I smarkula ma 3 lata;-);-);-)
Ona, mój Antonio , mimo że wszystkożerny i dużożerny za moim gotowaniem też nie przepadał. Jak był głodny to zjadł trochę, ale nigdy z takim zapałem jak słoiczki. Też próbowałam oszukiwac, ale średnio mi wychodziło. Odpuściłam...A teraz junior za nic na świecie nie zje słoiczka ale do naszego jedzenia wyrywa się strasznie. Oczywiście nie wszystko dostaje, oczywiście inaczej gotuję, ale problem zupełnie sam się rozwiązał
Poza tym nie znam powiedzmy dwulatka który woli niedoprawiony słoiczek od kotlecika z ogórkiem;-)
Rubi, my się naprawdę musimy ustawic na przekazywanie ciuszków. I tu od razu pytanko, czy Tobie po Jaśku nie zostało trochę bodziaków męskich 92-98? Chętnie odkupię;-)