No jak jestem, to żadnej, a jak mnie nie ma to tu pełno
Odwiedziliśmy sąsiadkę, M imprezuje z kumplami w ogrodzie, Rafał grzeczniutko śpi (dziś nawet bez kąpieli - cudowne jest to moje dziecko).
Po południu było trochę marudzenia. Na obiad zupka domowej roboty i już się bałam, że syn mój w poważaniu ma kulinarne starania swojej matki (kuchnia słoiczkowa cieszyła się zdecydowanie większym entuzjazmem), ale to chyba jednak przypadek, a dokładnie zębolki, bo przy podwieczorku (jabłuszko słoiczkowe, które wczoraj baaardzo smakowało) scenariusz dokładnie ten sam, co przy obiedzie, więc mam nadzieję, że moje zupki będą się jeszcze cieszyć należytym uznaniem (starczy mi jeden maruder, któremu co i rusz a to to nie smakuje, a to na tamto nie ma akurat ochoty

).
Franiowa z pediatrów legenda jeszcze to Pawłowicz (ale on to chyba tylko w Kup przyjmuje) i Janusz Sebastian (ale ten to chyba gdzieś z Pokoja jest a w Brynicy ma gabinet - albo odwrotnie; coś koło tego), więc to Cię raczej nie ratuje, co...
A z oczkami to akurat znajoma przez ostatni miesiąc z synem jeździła - do WCM, ale co konkretnie mały miał i u kogo był, to Ci nie powiem (szkoda że wcześniej nie doczytałam, to może bym dopytała), ale generalnie to klnęła na czym świat stoi...
A ode mnie duuuużo zdrówka dla Frania - niech choroby precz przegania!
Idę poczytać o robaczkach jeszcze....