Naprawdę warto zadbać o to, żeby facet nie czuł się jak byczek rozpłodowy tylko. Nie wiem jak jest u Ciebie, może jest podobnie, bo u mnie było tak, że 5 m-cy na stymulacji to ja musiałam mieć oko na kalendarzu i pilnować regularności zbliżeń, a na dodatek jego tabletek musiałam pilnować, mąż jakoś tego nie ogarniał, na dodatek mój jest taki, że jak widzi, że ja się przymuszam, to on tak nie chce, więc dodatkowo musiałam dbać i o swój nastrój, co mnie męczyło dodatkowo, on jakoś nieszczególnie myślał o tym, żeby zadbać o mój nastrój... Także nie jest to łatwa sprawa, zwłaszcza jak hormony szaleją
ale warto
Co do częstości zbliżeń to warto utrzymać taką co dwa - trzy dni, plemniki dość długo potrafią przetrwać na szczęście
U nas starania trwały dwa lata z hakiem. Cały czas diagnostyka po drodze pielgrzymki do lekarzy wszelakich, dochodziły tylko kolejne problemy, nikt nie umiał pomóc. W końcu trafiłam do zwykłego ginekologa ale z polecenia. Pierw sprawdził, czy nie mam na pewno swojej owulacji, ale nie miałam, to wziął mnie na stymulację owu, różnymi kombinacjami patrząc jak reaguję, 5 cykli takich przeszłam, byłam już zapisana na laparoskopię w 6 cyklu, bo lekarz stwierdził, że skoro nie wychodzi, to może jest jakaś inna przyczyna jeszcze, ale zabieg okazał się zbędny po były w końcu 2 kreseczki, które teraz wywijają fikołki w brzuchu