Cześć dziewczyny
Dołączam do "szczęśliwych" posiadaczy PCO, bo przecież nie może być tak łatwo...Aktualnie nie biorę nic, żadnych leków z uwagi na "wkurw" który dostałam po ostatniej wizycie u ginekologa (jak będziecie chciały to Wam opowiem). Robię jeden cykl przerwy i zaczynam ponownie z clo i prawdopodobnie Luteiną. Dodatkowo od miesiąca piję mięte pieprzową która obniżyła mi testosteron (nie mam już pryszczy/wyprysków, do tej pory miałam na dekolcie i twarzy, teraz zdarzy się pojedynczy pryszcz na jakiś czas), biorę witaminy multiwitamina bella dla kobiet, ovarin, natomiast siemię lniane z wiosiołekiem do owulacji, oraz nowość dla mnie od 2 tygodni zioła ojca Klimuszko na niepłodność. Zaprowadziłam zeszyt z opisem każdego cyklu łącznie z wykresem temperatury.
Mam dziwne przeczucie, że w poprzednim cyklu prawie się udało ale jednak do ciąży nie doszło. W tym cyklu brak owulacji (pewnie dlatego, że nie brałam clo) czekam na @ ciekawe czy się pojawi skoro nie brałam luteiny, od 6 miesięcy okres mam wywoływany luteiną, nie wiem czy dostałabym go sama bo po antykoncepcji od razu dostałam luteinę.
Zrobiłam badania w 2dc (co zdziwiło mojego lekarza, bo przecież i tak wszystko mam podwyższone wg. niego)
FSH 2.50 faza folikularna 3,03-8,08
LH 6,25 faza folikularna 1,80-11,78
Testosteron 90,52 (7,21-79,31) i tak już obniżony miętą pieprzową
Prolaktynę robiłam wcześniej 3 miesiące temu
Prolaktyna 8,94 (5-18-26,53)
Jak myślicie robić prolaktynę jeszcze raz? Dla porównania?
Skoro nie miałam owulacji, czy jest sens badać sobie hormony w 21dc lub później?
Myślę, żeby zbadać jeszcze raz LH, Progesteron, DHEAS? Może coś jeszcze?
Zmieniam lekarza, z NFZ na wizyty prywatne u innego (podobno lepszego- czas okaże).
Nie mniej jednak staram się nie poddawać i uparcie dążyć do fasolki
To w końcu dopiero 7 cykl starań...