Witajcie dziewczyny
jestem Kasia i mam 29 lat, to moja pierwsza ciąża. Mam chorobę Hashimoto.
Ostatnią miesiączkę dostałam 5 stycznia, ta w lutym już się nie pojawiła, więc 10.02. zrobiłam test - był negatywny. Było widać lekki zaciek, ale wyglądał bardziej jak rozmazany barwnik. Oprócz bólu piersi zero innych objawów. Dodam, że cykle miałam raczej wydłużone i nieregularne (ale to już zupełnie inny temat
Zapisaliśmy się do lekarza na wizytę związaną z niepłodnością... Jednak ta smuga na teście pokusiła mnie o wykonanie kolejnego testu (15.02.) i... znowu nic! Tym razem bez żadnych wątpliwości.
Okresu nadal brak, ból piersi niesamowity. Kupiłam kolejny test i zwlekałam. 25.02. wreszcie zrobiłam i od razu pojawiły się dwie grube i wyraźne kreski. Do dzisiaj ciężko mi w to uwierzyć!
Poleciałam na będę tego samego dnia - 5634 mlU/ml, wg laboratorium wartość ta mieści się w trzech przedziałach, zarówno 5/6/7 tc.
Po 48 h powtórzyłam betę - 9658 mlU/ml, wydaje mi się w porządku, skoro urosła prawie o 100%. Ten wynik wskazuje 6/7 tc. Ciekawa jestem jak było w Waszym przypadku?
Pierwszą wizytę będę miała w tym już umówionym terminie (07.03.), muszę tylko zmienić jej cel
Jeżeli chodzi o moje objawy, to 27.02. czułam się jakbym miała grypę jelitową - straszny ucisk na żołądku, a po południu temperatura pomiędzy 37,5 - 38 stopni. Olbrzymi wstręt do jakiegokolwiek jedzenia... Kolejny dzień na szczęście bez gorączki tylko ból żołądka po jedzeniu. Temperaturę udało mi się zbić okładami z kapusty + najnowszy sprawdzony trik - posmarowanie stóp od spodu cytryną
Od piątku wieczorem, przez cały wczorajszy dzień ostra biegunka, temperatura w normie, 37 st. Wczoraj byłam w ubikacji ok. 10 razy... Czy któraś z Was też miała taki problem?