Hej
Też dziś spałam jak zabita, tylko tradycyjnie równo o 3 w nocy się obudziłam na siku, wróciłam do wyra i padłam. Pamiętam jak przez mgłę, że mój M próbował mnie w nocy pozachęcać do jakiś pieszczot, ale ja coś tylko mruknęłam i spałam dalej. Biedak... No cóż, musi się uzbroić w cierpliwość
A obudził mnie o 6.30 budzik, bo pasierba musiałam wyszykować do szkoły. Jak pojechał z dziadkiem myślałam, że sobie jeszcze pośpię, ale słońce tak sympatycznie zaglądało do pokoju, że już nie mogłam zasnąć, tylko spędziłam czas z gazetą do kolejnego budzika. No a teraz już po śniadanku
Minęły mi te niepokoje związane z bólami, już mnie tak nie boli tam na dole, dziś mnie zakłuło tradycyjnie z boku, w ogóle to mnie kłuje na zmianę w różnych miejscach, ale tak chyba ma być. Dzisiaj pobolewały też piersi, więc zakładam, że wszystko to rośnie i się rozwija, więc jest dobrze. Bo jak ma być?
Wczoraj mnie niesamowicie wydęło po fasolce po bretońsku, brzuch miałam 2 razy większy, niż normalnie, jak w znacznie bardziej zaawansowanej ciąży
W kościele jak usiadłam to nawet ciężko mi było oddychać. Inna sprawa, że kościół był wypełniony ludźmi na sztywno, więc pewnie z powietrzem też był problem. Ale kula taka wielka się zrobiła, że poczułam się, jakbym miała przedsmak przyszłych miesięcy. Do dzisiaj już się spompował